Reklama.
Skąd u Ciebie taka otwartość na drugiego człowieka? Mam wrażenie, że muzycznie jesteś w stanie porozumieć się z każdym?
Wojtek Mazolewski: Staram się być otwartym na ludzi, na to co się dzieje, bo z tego można czerpać wiele dobrego, wiele informacji, wiedzy, energii.
Druga płyta "Chaos pełen idei", po pierwszym dość wariackim "Grzybobraniu" ma szansę dotrzeć po prostu do słuchacza, niekoniecznie alternatywnego?
Wojtek Mazolewski: Zawsze chciałem być muzykiem, nie myślałem czy alternatywnym, czy punkowym, czy jazzowym. To z kim się koleguję lub pracuję nie musi ograniczać moich horyzontów.
Mogę być taki jak czuję bez oglądania się na etykiety.
Nie potrzebuję kategoryzacji. Tego samego życzę słuchaczom –bądźcie wolni.
Muzyka to WOLNOŚĆ !
Z drugiej strony to bardzo trudne, zachować autonomię, przecież w takich momentach koledzy mogą przestać nimi być?
Wojtek Mazolewski: Z mojego punktu widzenia to oznacza tylko jedno, że nigdy nimi nie byli.
Twoja droga zawodowa jest dla mnie bardzo zaskakująca, ale też linearna. (w dokumencie o Jacku Olterze widzę mrocznego chłopaka, któremu pasuje tego rodzaju kontekst, a dziś widzę muzyka kilku zespołów, który doskonale zna mechanizmy rynku)?
Wojtek Mazolewski: Dawno nie wracałem do tego filmu. Bunt i jego energię wykorzystałem na szukanie drogi i robienie muzyki. Miałem dość trudne dzieciństwo i z bardzo wieloma rzeczami nie byłem pogodzony. Być może dla tego punk rock stał się moim sposobem wyrażania się. Zacząłem wtedy tworzyć nie myśląc zupełnie o tym czy to jest dobre czy złe. Dużo wyniosłem z tego okresu. Chociażby to, aby wszystko robić samemu. Nie dam sobie wciskać kitu, kiedy wydaję płytę. Bo wiem co to znaczy wynająć studio, ile co kosztuje, jak zrobić okładkę płyty, jak ją wytłoczyć, wszystkiego tego powoli się uczyłem. To pozwala na dbanie o jakość tego co robię.
Ta droga znalazła swoje rozwinięcie w Pink Freud?
Wojtek Mazolewski: Tak , zrobiłem to co czułem, że chcę robić. Założyłem zespół, który tryska pozytywną energią i robi szaloną muzykę. Cieszę się, że tak długo już nam się to udaje. Ludzie często mi gratulują : „ale w tym roku to żeś zrobił " itd. A z mojej perspektywy jest tak, że od 1998 roku kiedy założyłem Pink Freud to tak naprawdę wszystko co robię sukcesywnie się  rozwija o 10 % może 20 % rocznie do przodu.  To jest długi proces i ciężka praca.
A nagrywanie "Grzybobrania" pod wpływem grzybów halucynogennych? Co to miało znaczyć?
Wojtek Mazolewski: … Krzyk wolności młodych muzyków wchodzących w nowy etap. A grzyby były tylko przystawką w sesji nagraniowej jak pejotl w indiańskiej inicjacji na wojownika.
Wtedy nie chciałem o tym mówić, żeby nie odciągnąć uwagi od muzyki. Chciałem, żeby to wybrzmiało jako płyta bez granic, eksperyment i dialog młodych ludzi. Skoczyliśmy w nieznane, aby walczyć o wolność w sztuce. Istotne jest także to, że ta płyta została nagrana, kiedy portale społecznościowe nie istniały i środowisko muzyków też się tak nie znało. Fakt, że Ci ludzie z całej Polski się poznali zaowocowało mnóstwem dobrych rzeczy na przyszłość.
Wydajesz drugą solową płytę pt: "Chaos pełen idei"  na którą zaprosiłeś m.in. duet autorski Lady Pank czyli  Jana Borysewicza i Janusza Panasewicza?
Skąd taki pomysł?
Wojtek Mazolewski: Z głowy i serca. Usłyszałem to, poczułem i zadzwoniłem. Dzięki temu przeżyliśmy coś nowego i świetnie się bawiliśmy. Pomysł na utwór wpadł mi do głowy, kiedy chodziłem po domu i słuchałem "Polki", w trakcie utworu "Punkt Gdańsk"  nagle mi wpadło "szanuj czas i pieniądz". Zaskoczyło. Miałem numer do Janka i zadzwoniłem. Powiedziałem, że to jest niewiarygodne, ale mogę cały Wasz tekst zaśpiewać do swojej piosenki. Spotkaliśmy się w studio i poleciało! Co najważniejsze dziś możemy się tym podzielić z Wami! I podyskutować z odbiorcami o tym czy to jest dobre czy nie, czy się podoba , czy intryguje, czy ma sens i co znaczy …
Wiesz jednak, że to dość zaskakująca współpraca?
Wojtek Mazolewski: Słyszę to już któryś raz … więc może masz rację. Ja usłyszałem to w głowie i czułem, że ten pomysł ma moc i że ze spotkania naszych kapel może wyjść coś bardzo dobrego, nie tylko dla nas.
Czym dla Ciebie osobiście było to spotkanie? Co Ci dało?
Wojtek Mazolewski: Udowodniło, że na poziomie podstawowym wszyscy jesteśmy podobni. Więcej nas łączy niż dzieli. A to co mamy różne możemy szanować , poznawać i wykorzystywać.
Bardzo szanuję Janka i Janusza i cieszę się, że nasze doświadczenia muzyczne mogły się spotkać.
Janusz to sceniczne zwierzę, a Janek to wspaniały gitarzysta. Jak ktoś tego nie rozumie to odbiera sobie jakiś rodzaj przyjemności w życiu. Ja rozumiem, że ktoś mnie może zagadać w swoim stanowisku. Ale mi się bardzo dobrze żyje z tym myśleniem, które mam.  Świat muzyki jest po prostu nieograniczony.
Dałeś głos przebrzmiałym gwiazdom rocka?
Wojtek Mazolewski: Podchodzę z szacunkiem i otwartością do każdej współpracy. Robię to co czuję, że ma sens. I generalnie nie lubię takiej tendencji, że my bardzo lubimy szybko coś zdewaluować, coś z jakiegoś powodu pozbawić wartości. Sami sobie plujemy do talerza. Nikt o Bobie Dylanie tak nie powie w Stanach, że jak wystąpił w jakimś programie to się skończył. My czasami potrafimy tak zrobić.
Ja tego nie rozumiałem, nawet nie chcę się  nad tym teraz zastanawiać. Liczy się muzyka. 
Czyli od współpracy z Lady Pank zrodził się pomysł na całą płytę? Z przypadku?
Wojtek Mazolewski: Myślę, że ta energia zbierała się od dawna. Ale to ta chwila wywołała lawinę. Od razu pomyślałem o kolejnych utworach i gościach. O Misi Furtak, Natalii Przybysz. Cieszę się, że utwór z nią  ukazał się w końcu na płycie. Ten utwór ma też ważny przekaz. Poświęcony jest naszemu bliskiemu przyjacielowi Maceo Wyro, który zmarł tragicznie, a któremu bardzo wiele zawdzięczamy. Ja po prostu spełniam tym swoje marzenia. Staram się pytać swojej intuicji i idę w to. Justyny Święs nie znałem bliżej, ale podobało mi się jak zaśpiewała do remiksu utworu "Paris". Była otwarta na tą propozycję i poszło.
Ani Rusowicz zaproponowałem pierwotnie bardziej jazzowy utwór, bo chciałem jej dać coś nowego, coś czego nikt by się po niej nie spodziewał. Ania powiedziała mi, że jej marzeniem jest zagrać White Rabit. Ustaliliśmy, że zrobimy dwie te rzeczy. Ania wybrała na początek swoją ukochaną piosenkę, a potem mięliśmy zagrać mój pomysł. Ale kiedy zagraliśmy numer J&AP to wiedziałem, że nie potrzebuję nic więcej.
Uściskałem ją i powiedziałem, że mam już wszystko.
A Piotr Zioła? Napisał pierwszy tekst w życiu na Twoją płytę?
Wojtek Mazolewski: Tak. Bardzo szczery i prawdziwy. Trafił w sedno. Ja w jakimś sensie daję wolną wolę, ale z drugiej strony często dzwonię i o tym rozmawiam co i jak zrobimy. Bardzo mi zależało, żeby te teksty były też spójne ze mną. Piotrek wskoczył bardzo nieoczekiwanie, bo wypadł z tej płyty bardzo nieoczekiwanie Tomek Organek.
Co to znaczy "wypadł"?
Wojtek Mazolewski: Ja dla Tomka napisałem numer i razem w studio czuliśmy, że to jest singlowy kawałek. Parę miesięcy później jego manager nagle wycofał ten utwór z płyty. Pomimo, że wszystko było skończone. Zaskoczenie było totalne, kiedy okazało się że jego nowa płyta, nosi tytuł naszego wspólnego utworu: "Czarna Madonna".
Jak się czujesz po takim zakończeniu współpracy?
Wojtek Mazolewski: Ja szczerze mówiąc jestem w takim szoku, że nie znajduję dobrych słów, aby powiedzieć co czuję.  Nie umiem tego nazwać. Pracowaliśmy nad tym wiele tygodni i efekt był znakomity. Mięliśmy totalne flow i zajawkę po nagraniach, że mamy zajebisty numer. To było szczere, prawdziwe i mocne. Nie rozumiem jak tak piękny kawałek można było bez serca zablokować.
A jak się zaprasza gości na swoją płytę solową. Czy to jest łatwa sytuacja?
Wojtek Mazolewski: To wymaga dużo pracy, przede wszystkim z samym sobą. Ja sobie dziś bardzo cenię odwagę, bo się jej nauczyłem. Jak byłem młody to bardzo dużo się bałem. W takich czasach i w takich warunkach się wychowałem, że dużo rzeczy mnie ograniczało. Ale cały czas staram się pracować nad sobą, to też skutkuje pomysłami, które wciąż do mnie przychodzą.
Ale czy to też nie jest konsekwencja trudnych doświadczeń, taki rodzaj odwagi, aby się nie bać skomplikowanych pomysłów?
Wojtek Mazolewski: Jedną z najważniejszych cech, które powinny charakteryzować mężczyznę to nieustraszoność. Taka jest różnica między chłopcem, a mężczyzną. Rozumiem, że nie wszystko mogę w życiu, bo poza odwagą muszę zachować rozwagę. A w muzyce na szczęście nie. (śmiech) Od początku pracy nad tą płytą byłem pewny tego pomysłu, chociaż to była długa droga. Miałem też w tyle głowy, że każdy etap tej płyty jest bardzo ważny.
Jesteś pracoholikiem?
Wojtek Mazolewski: Słaby jestem w definicjach (śmiech). Nie wiem do końca co to znaczy. Ale często to słyszę więc być może tak.
"Chaos pełen idei" czy ten tytuł miał zawrzeć w sobie szalone połączenie muzyki Nirvany i tekstu Kylie Minogue?
Wojtek Mazolewski: Tytuł płyty mówi o głębi i złożoności tego z czego się składamy.
A Kurt i Kylie to dwa żywioły miłości w jednym! Totalnie wczuliśmy się w to, kiedy pracowaliśmy z Misią. Tutaj jest wyczuwalna tak silna emocja, prawda, że nie można się do tego przyczepić.
Czy Trójmiasto jest nadal Twoim domem?
Wojtek Mazolewski:  Tak, ja urodziłem się w Gdańsku i tak naprawdę nigdy się z niego nie wyprowadziłem. Ciężko mi dziś powiedzieć, że ja gdziekolwiek mieszkam. Rzadko mi się zdarza spędzić więcej niż 3-4 dni w jednym miejscu. Jestem od 2 lat w permanentnej trasie koncertowej.
To jest taka sytuacja o której marzyłeś? To jest spełnienie dla muzyka?
Wojtek Mazolewski: Koncerty to najważniejsza część naszej pracy. To wielka radość, że tak doceniono naszą pracę i gramy tak dużo.
Czy to nie jest już jakiś rodzaj wariactwa, uzależnienia od grania na żywo?
Wojtek Mazolewski: Zmęczenie czasem jest totalne. I ostatnio zdarzało nam się za często przekraczać ludzkie możliwości.
Poza permanentnym zmęczeniem z czym jeszcze zmaga się muzyk spędzający większość życia w drodze?
Wojtek Mazolewski: Z wieloma rzeczami i uczuciami. Ale nie chcę narzekać. Przy takiej intensywności nie mam czasu na zmaganie się z czymkolwiek. Muszę akceptować to jak jest. Wierzyć w to, że tak jak jest, tak musi być. To jak dzisiaj żyjemy, jest sumą naszych wcześniejszych działań.
A na fałsz w środowisku się uodporniłeś?
Wojtek Mazolewski: Zdarza się, że słyszę o sobie straszne bzdury i czasem myślę, skąd to się bierze. Ale szczerze mówiąc staram się tym nie zajmować. Czasami nawet mnie to bawi. Niech martwią się Ci, którzy tracą na to czas. W jak to nazwałaś „środowisku” podgryzanie i obgadywanie co poniektórzy uważają za cool. Wydaje mi się, że nie czują wagi słów i negatywnych konsekwencji takich działań, Ale zawieszać się na tym byłoby nierozsądne. Muzyce poświęciłem całe swoje życie i będę to robił czy komuś się to podoba czy nie.  
Jak będą wyglądały koncerty "Chaosu pełnego idei"?
Wojtek Mazolewski: Pierwszy zagraliśmy już w filharmonii w Częstochowie, gościnnie wystąpił na nim John Porter. To jest genialny muzyk. John improwizuje z nami na żywo. Zrobiliśmy też jego stary numer z płyty "Helicopter". Trasa rozpocznie się wiosną i będziemy tak podchodzić do nich, aby na każdym koncercie była  dwójka gości z płyty.
Jak odebrałeś koncert promocyjny? Skutecznie wypełnić teatr Roma w poniedziałek to wielki sukces?
Wojtek Mazolewski: Odebrałem wspaniale. To był piękny dzień i wzruszająca noc. Dużo pracy, ale z wielką satysfakcją.
Granie w takim gronie swojej płyty to wielka frajda. Ten koncert był ukoronowaniem wspaniałej jesieni. Zagraliśmy prawie 40 koncertów od września do grudnia w 7 krajach. To był wielki wysiłek dla całego naszego teamu, ale efekt wynagrodził nam wszystko.
Co było w przygotowaniu tego koncertu najtrudniejsze?
Wojtek Mazolewski: Terminy , logistyka , ogarniecie wszystkiego …
Ale to jest nieważne – liczy się muzyka i to, że mogliśmy ją zagrać w tak wyjątkowym gronie.
Dziękuję wszystkim - Ania Rusowicz, Misia Furtak Justyna Święs Joanna Duda, Jan Borysewicz, Janusz Panasewicz, John Porter, Wojciech Waglewski, Vienio, Piotr Zioła, Marek Pospieszalski, Oskar Török, Jakub Janicki.
Jak to spotkanie oceniasz?
Wojtek Mazolewski: Czuło się, że jesteśmy bardzo skoncentrowani i zmotywowani, żeby osiągnąć głęboki poziom komunikacji i przekazu. Czułem od każdego z artystów, że wie co robi . Że jest otwarty i spontaniczny. W takich momentach można przeżyć coś wyjątkowego. Cieszę się i dziękuję tak licznej publiczności ze mogliśmy to zrobić razem. Tym co nie byli pozostaje zobaczyć skróty z tego koncertu na naszym kanale YouTUBE.