Debata i po debacie. Mało konkretów, unikanie odpowiedzi, drobne złośliwości. Premier Ewa Kopacz i jej sztab wyborczy wyciągnęli trochę wnioski z gorzkiej lekcji, jaką była dla PO kampania Bronisława Komorowskiego, o czym świadczy choćby dużo większa niż zwykle aktywność PO w mediach społecznościowych. Lekcję z tamtej porażki można jednak było odrobić jeszcze lepiej. Poprawność i niezbędne minimum w dzisiejszych czasach mogą nie wystarczyć.
Ewa Kopacz była rzeczowa, elegancka i merytoryczna, co patrząc jednak na obecne nastroje społeczne i charakterystykę naszego społeczeństwa paradoksalnie może być wadą. W dodatku Premier trochę nie wiedziała, co zrobić z własnym wzrokiem. Dlaczego nie patrzyła prosto w kamerę, w stronę wyborców, tylko błądziła wzrokiem gdzieś na bok? Ciekawe, czy to błąd sztabu PO czy wynik zdenerwowania Pani Premier. Dobrym posunięciem Ewy Kopacz było ujawnienie projektu nowej Konstytucji PiS, której zapisy mogą budzić prawdziwą grozę brrrr. Z kolei Beata Szydło uderzała w konkurentkę dobrze znaną aferą podsłuchową i kwestią przyjęcia do Polski uchodzców. Jak zwykle PiS składał obietnice bez pokrycia, a po debacie urządził sobie żałosne przedstawienie, organizując wiec, gdzie główną atrakcją byli zwolennicy PiS krzyczący „Beata, Beata”, jakby co najmniej była ona Mesjaszką i Zbawczynią upadającego narodu. Dobrze że chociaż tym razem nikt nie krzyczał „Gdzie jest wrak?” albo „Żądamy krzyża pod Pałacem Prezydenckim”. Cisza przed burzą? Ustąpienie pola Antoniemu Macierewiczowi , żeby mógł przypomnieć po wyborach, kim tak naprawdę jest? Oby nie.
Smutne jest też to, że tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się w tej debacie niczego nowego o kandydatkach i ich partiach. Zafundowano nam klasykę, to co już bardzo dobrze znamy. Mieliśmy do czynienia z jednej strony ze straszeniem PiSem, co już się nie sprawdza, bo młodzi ludzie nie pamiętają IV RP, zwracając uwagę na mocne hasła, obietnice, populizm i show. Z drugiej strony mamy zapewnienie Beaty Szydło głosujcie na mnie, bo to sprawi, że Prezydent Duda będzie się mógł wykazać, bo tylko razem możemy zmienić Polskę. Czy aby Andrzej Duda nie miał być prezydentem wszystkich Polaków? Dlaczego do tej pory nie spotkał się z premier Kopacz, dlaczego nie szanuje jej wyborców? Jak wygra PiS to będzie rządził i realizował obietnice, a jak nie to jedynie trzymanie żyrandola i zwolnienie z odpowiedzialności, bo to ONI mi przeszkadzają być Prezydentem?
O słabości tej debaty świadczy też sama jej formuła. Dziennikarze powinni mieć możliwość przerywania, dopytywania, żądania od kandydatek precyzyjnej odpowiedzi, a nie być tylko kukiełkami odczytującymi pytanie. Minusem jest też to, że w debacie wzięły udział przedstawicielki tylko dwóch partii. A co z resztą? Polacy mają znacznie większą możliwość wyboru niż PO i PiS. Głos na mniejsze partie to nie jest głos zmarnowany, zwłaszcza w sytuacji dużego rozdrobnienia na polskiej scenie politycznej. Dziś nie ma gwarancji, że zwycięzca bierze wszystko. Wynik mniejszych partii jak Nowoczesna, PSL , Kukiz, Korwin czy Zjednoczona Lewica może być decydujący w tym, kto będzie rządził Polską przez najbliższe 4 lata. Debata z udziałem wszystkich partii jeszcze przed nami, oby nie zamieniła się ona w spektakl strzelamy gole do jednej bramki. Dla pani Premier i PO może to być debata znacznie trudniejsza.
Premier Kopacz pokazała podczas debaty kartkę z napisem Error 404. To świetne podsumowanie stanu całej naszej obecnej polityki i ludzi, którzy znaleźli się w niej chyba tylko w wyniku błędu. A jako taki poziom debaty publicznej, jej język i szacunek dla przeciwnika to coś to zniknęło z naszej polityki już dawno, oby nie bezpowrotnie.
Niezdecydowanych debata Kopacz – Szydło raczej nie przekona, twardy elektorat jednej i drugiej partii swojego zdania nie zmieni. To już nie te czasy, kiedy debata mogła zmienić wynik wyborów, jak podczas rywalizacji Wałęsa-Kwaśniewski. Po co więc to wszystko, chyba tylko po to żeby podnieść ciśnienie wyborcom i dać temat do rozmowy komentatorom w mediach. Kto wygrał debatę? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, gdyż każdy i tak dokona oceny przez pryzmat swoich własnych poglądów.
W komentarzach przedwyborczych zarzuca się Ewie Kopacz, że jej sztab nie przygotował fajerwerków, czegoś ekstra. Jeśli polskie społeczeństwo potrzebuje fajerwerków, lukru, populizmu, robienia wokół siebie dużo hałasu i przysłowiowego chleba i Igrzysk, żeby oddać na kogoś głos w wyborach, to z naszą demokracją i naszym społeczeństwem chyba nie jest najlepiej. Przygotowanie retoryczne wygrywa z merytorycznym? Smutne to po 25 latach polskiej wolności. Jedyne co cieszy to to, że wreszcie polska telewizja pokazała dwie kobiety dyskutujące o polityce, ekonomii, bezpieczeństwie, a nie o tym jak być Perfekcyjną Panią Domu.