Na samym początku pragnę serdecznie podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali i pomagali, za każde ciepłe słowo i wiarę, wszystkim, którzy byli przy mnie zarówno, gdy wygrywałam i gdy nie wychodziły mi starty. W szczególności dziękuję mojej rodzinie za otrzymane wsparcie. Mojemu trenerowi Szymonowi Wdowiakowi, za poświęcenie i nieustającą wiarę we mnie. Pawłowi Grzonce za pomoc na zgrupowaniach, doktorowi Tomaszowi Mikulskiemu za pomoc i cenne wskazówki, mojemu klubowi Azs Awf Katowice za wsparcie finansowe. Dziękuję fizjoterapeutom, przyjaciołom, znajomym oraz wszystkim kibicom, którzy zawsze mnie wspierają. Dziękuję, że jesteście =)
Lekkoatletka, olimpijka, rekordzistka Polski, wielokrotna mistrzyni Polski w chodzie sportowym.
Miniony sezon pokazał mi, że warto walczyć do samego końca. Tylko dzięki wierze, nie poddałam się i wywalczyłam minimum na mistrzostwa świata w ostatnim stracie. Co prawda, miałam gotowy już plan awaryjny, ale na szczęście nie musiałam z niego skorzystać.
Moim pierwszym startem były Halowe Mistrzostwa Polski, na których zajęłam trzecie miejsce. Wynik tam uzyskany był niespełna 2 sekundy gorszy od mojego halowego rekordu życiowego.
Na 20km planowałam wystartować w Lugano, jednak ten start nie doszedł do skutku i postanowiliśmy z trenerem, że dopiero w Dudincach. Tam w temperaturze niespełna 2 stopni przeszłam ponad 10 kilometrów i niestety zeszłam z trasy. Ostre nawroty, oraz zimno sprawiły, że zaczęłam czuć ból w mięśniu dwugłowym, który w zeszłym roku miałam naderwany, więc nie było sensu ryzykować. Kolejnym startem były zawody w Zaniemyślu, na których uzyskałam wynik 1:32:01, co było zaledwie o 1s gorszym od minimum na Mistrzostwa Świata. Jednak ten rezultat dał mi kwalifikacje na Puchar Europy, co bardzo mnie uszczęśliwiło, gdyż chciałam tam zrobić minimum na Moskwę. Na pucharze problemy z alergią nie pozwoliły mi dojść nawet do 5km. Byłam trochę podłamana tą sytuacją, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę został mi tylko jeden start, aby zrobić minimum. Po pucharze zrobiłam wolne, aby zregenerować siły i nabrać motywacji. Tygodniowy odpoczynek, dodał mi energi i siły do dalszej pracy.
Na starcie mistrzostw Polski wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana i że nie mam nic do stracenia. Wykorzystałam swoją szansę i wygrałam. Osiągając tym samym najlepszy wynik w sezonie, a drugi w życiu i kwalifikując się na mistrzostwa. Był to najwspanialszy dzień w tym roku. Bo udowodniłam sobie, że jeśli bardzo się czegoś chce, to się to osiągnie. Po starcie w Toruniu, zostały mi tylko 3 tygodnie na regeneracje i podniesienie formy przed startem w Moskwie.
Przygotowania do najważniejszego startu przebiegły bez zakłucień. Wszystko szło według planu do momentu problemów żołądkowych na zawodach… Start ten nie należał do udanych, ale taki jest sport i trzeba się z tym liczyć. Szkoda tylko, że nie mogłam pokazać tego, na co pracowałam.
Po starcie w Mistrzostwach Świata, był czas na odpoczynek i roztrenowanie.
Na zakończenie sezonu wzięłam udział w dwóch meetingach na 10km. Z racji tego, że już mocno nie trenowałam, potraktowałam te zawody jak dobrą zabawę. W Katowicach przeszłam 10km w czasie 44:40 (nieoficjalny rekord życiowy), a w Bacuchu 45:19.
Tak więc, miniony sezon przeplatały wzloty i upadki;) Był on jednym z cięższych dla mnie, ale wyciągnęłam z niego wnioski, które mam nadzieję zaprocentują w kolejnych latach.
Wielkimi krokami zbliżają się przygotowania do następnego, a tak naprawdę pierwsze treningi w chodzie już za mną. Jestem bardzo optymistycznie nastawiona do startów w przyszłym roku i zamierzam dać z siebie jeszcze więcej, aby osiągnąć zamierzony cel. Na razie pozostaje mi nacieszyć się brakiem rygoru treningowego, za którym i tak tęsknie.
Trzymajcie się ciepło i jeszcze raz dziękuję Wam za wsparcie.