
Na początku jest pełna pościgów, wybuchów i walki scena, później poznajemy bliżej superbohatera, następnie jego ukochaną i wrogów. Nagle okazuje się, że nie będzie tak jak zwykle i bohater ma dystans do swoich nadprzyrodzonych zdolności, pojawiają się żarty i autoironia. Szkoda tylko, że mniej więcej w połowie wszystko wraca na stare, przetarte szlaki. Bohater ma załamanie, po którym następuje odrodzenie, robi się typowo romantycznie i następuje śmiertelnie poważna finałowa walka, a twórcy o chęciach przedstawienia superbohatera w sposób mniej typowy zapominają jak o minionym bólu głowy. Bohater przestaje być sarkastyczny, a raczej przestaje mieć jakikolwiek charakter i jest po prostu superbohaterem. Ale nie Deadpool.
