W związku z tym, że mamy weekend (i to świąteczny), warto zająć się nieco lżejszą tematyką, jaką są choćby kulinaria. Trzeba przyznać, iż pomimo niewielkich zdolności gastronomicznych autorki, może okazać się wybuchowy!
Nie dzielę mediów na elitarne i popularne, ale sądzę, że na uwagę zasługują przede wszystkim te, które mają realny wpływ na rzeczywistość
O, nie! Absolutnie nie będę zabierać głosu w kwestii słuszności lub niesłuszności sytuacji, w jakiej znalazła się "Rzeczpospolita", samego artykułu, późniejszych konsekwencji, społecznych, politycznych i kadrowych, ale chciałabym zwrócić uwagę na inny element całej sytuacji.
Otóż przypomnijmy tylko, że od paru ładnych lat w różnych odstępach czasowych z różnych stron docierają plotki o kiepskiej sytuacji dziennika "Rzeczpospolita". Co jakiś czas głoszono hipotezy, że tytuł ma zostać zamknięty, że traci czytelników i rzeczywiście słabła jego doniosłość na rynku opiniotwórczych tytułów prasowych.
Aż tu nagle jeden tekst (choć dotykający kwestii o dość delikatnej naturze) i z którego sama "Rzeczpospolita" się później wycofuje, w jednej chwili stawia na baczność świat mediów, polityki i niemalże całe społeczeństwo. Tytuł traktowany do tej pory jako już niemalże niszowy, wchodzi do mainstreemu. Bo zastanówmy się, czy podobne zamieszanie byłby w stanie wywołać artykułem o podobnym charakterze dowolny polski tabloid?
Oczywiście w tym punkcie niezwykle poręczna jest teza o tabloidyzacji mediów jakościowych, ale nie sądzę, żeby podobny (posługując się pojęciem Henry'ego Jenkinsa) szum medialny wywołała publikacja o podobnym charakterze, chociażby na łamach "Faktu".
Obecnie "Rzeczpospolita" musi mierzyć się ze skazą podważenia jej wiarygodności i radzi sobie z tym, jak potrafi lub jak oczekuje tego opinia publiczna - przez sprostowania oraz przetasowania kadrowe. Jednocześnie jednak, przy okazji tego skandalu, na nowo wywołano dyskusję o definicji (również prawnej) rzetelności dziennikarskiej oraz przypomniano o prawie dziennikarza do nieujawniania swoich informatorów. Ponadto dziennik już dawno nie miał tak dużego publicity.
"Rzeczpospolita" rzeczywiście zapaliła Polskę i choć w pierwszej chwili należałoby uznać sytuację za strzał w stopę, to z drugiej strony tytuł chylący się ku upadkowi odzyskał w pewnym stopniu swoje znaczenie. Szkoda tylko, że w tak mało imponujących okolicznościach.