Początkowo byłam zdziwiona tym, jak spokojnie tzw. media jakościowe podeszły do abdykacji Benedykta XVI, bez dociekań o spiskach i machlojkach. Okazało się jednak, że to dopiero preludium.
Nie dzielę mediów na elitarne i popularne, ale sądzę, że na uwagę zasługują przede wszystkim te, które mają realny wpływ na rzeczywistość
Abdykacja to był news, który po dwóch dniach został (niedosłownie) wyparty przez atak meteorów w Czelabińsku. Warto jednak zauważyć, że kiedy rezygnacja papieża była jeszcze gorącą informacją, większość mediów informowała o sprawie w sposób bardzo stonowany. Oczywiście zdecydowanie różnorodniej odpowiedziała na tę wieść sieć, a zwłaszcza social media, ale to nie na nich chciałabym się skoncentrować. Przeanalizujmy zatem główny medialny nurt. Otóż można zaobserwować co najmniej dwa wątki, które dyskutowane będą zapewne aż do momentu zwołania konklawe.
Pierwszy z nich to zmiana w myśleniu o instytucji papiestwa. Rozważa się możliwość kadencyjnego podejścia do pontyfikatu. Stworzenia czegoś na kształt papieskiej emerytury (jak się to wydarzyło w przypadku biskupów i kardynałów). Media oraz eksperci sugerują wybór osoby o zacięciu reformatorskim, kogoś, kto sprosta wymaganiom XXI wieku. Co najciekawsze, rekomendacje te publikowane są najczęściej w tytułach do tej pory marginalnie lub wręcz niechętnie zajmujących się tematyką kościoła, no chyba że w kontekście skandalu.
Drugi wątek zaś to radykalnie negatywne oceny pontyfikatu ustępującego papieża. Wylicza się problemy, którym nie udało mu się sprostać, nieumiejętność współpracy z mediami, wracają również porównania z błogosławionym poprzednikiem. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że przed abdykacją trudno było napotkać na jednoznacznie złe opinie o działalności Benedykta XVI. Czyżby abdykacja ośmieliła publicystów i ekspertów?
Sama nie czuję się na tyle kompetentna, aby dociekać przyczyn rezygnacji lub też oceniać dorobek papieża, ale jego decyzja skłoniła rzesze wiernych (i nie tylko) do prawdziwej, pogłębionej refleksji oraz medialnej dyskusji nad stanem współczesnego Kościoła. Jeśli więc doszukujemy się pozytywnej wartości dodanej tej decyzji, to właśnie ten szum medialny wokół kwestii współczesnego katolicyzmu, będzie bez wątpienia jedną z nich.