UWIĘZIENI W DZIECIŃSTWIE - SYNDROM DDD
Każde dziecko potrzebuje beztroskiego, szczęśliwego dzieciństwa. Bycia po prostu dzieckiem. Brzmi jak banał? Nie dla osób, które wychowywały się w rodzinach dysfunkcyjnych, czego częstą konsekwencją jest borykanie się w życiu dorosłym z syndromem Dorosłego Dziecka z Rodziny Dysfunkcyjnej (potocznie syndromem DDD). Psychoterapia osób z syndromem DDD, daje bardzo dobre efekty, ale wymaga od osoby przychodzącej po pomoc psychologiczną zaangażowania i wewnętrznej zgody na eksplorowanie bolesnych obszarów osobistego życia.
Spostrzeżenia z gabinetu psychoterapeutycznego – okiem praktyka.
Najważniejszy system świata
Na rodzinę należy spojrzeć jak na system. Wzajemne oddziaływanie na siebie członków rodziny sprawia, że system funkcjonuje. Zaburzenie jednej z osób wpływa na cały system - wtedy możemy mówić o dysfunkcjonalności takiej rodziny. Co powoduje tę patologię? Wiele czynników - najczęściej jest to alkoholizm i często współwystępująca z nim przemoc fizyczna, psychiczna, emocjonalna. Osoby wychowujące się w rodzinach alkoholowych mają w życiu dorosłym wiele problemów w funkcjonowaniu psychospołecznym, które tworzą zespół destrukcyjnych objawów zwanych syndromem Dorosłego Dziecka z Rodziny Alkoholowej (DDA).
W prawidłowo funkcjonującym systemie rodzinnym role poszczególnych osób są jasno określone, każda z nich pełni funkcje wobec pozostałych. Matka i ojciec to filary zdrowego systemu, łącząca ich relacja oparta na partnerstwie, odpowiedzialności, zaufaniu, szacunku i bliskości staje się wzorcem dla dzieci. W rodzinie dysfunkcyjnej, jak często mówią osoby wzrastające w takich rodzinach, a obecnie zgłaszające się po pomoc psychologiczną – „wszystko stało na głowie”. Rodzice, którzy mieli być konstruktywnym wzorem zachowań, opiekować się dziećmi, dbać o dom, dawać bezpieczeństwo i miłość, często nie byli w stanie zaopiekować się sami sobą.
Niechciane role
Dziecko w zdrowej rodzinie jest po prostu synem lub córką dla swoich rodziców, jak ma rodzeństwo – bratem lub siostrą. To są role społeczne, dzięki którym przyswaja ono normy i wartości panujące w społeczeństwie, uczy się wchodzenia w związki z innymi ludźmi. W rodzinach dysfunkcyjnych dzieci nie mogą być po prostu dziećmi. Aby rodzina funkcjonowała w miarę normalnie dzieci przyjmują lub zostają w ulokowane w rolach, które im nie służą, ale podtrzymują chory układ. Funkcjonowanie w dorosłości w rolach z dzieciństwa to jeden z objawów syndromu DDA/DDD.
„Nigdy nie było ze mną problemów – wspomina 30 letnia Anna – dobra uczennica, zawsze grzeczna, uczynna. Po szkole zawsze ogarniałam mieszkanie, opiekowałam się młodszym bratem. Pomagałam matce, gdy ojciec był pijany, słuchałam jej narzekań, pocieszałam, wpierałam. Dopiero po latach zobaczyłam, że to bardziej ja byłam dla matki rodzicem niż ona dla mnie”. Anna to typowy BOHATER RODZINY. Najczęściej jest to najstarsze dziecko, nieprzysparzające rodzinie kłopotów, a pomagające w rozwiązywaniu rodzinnych problemów. Rodzinny bohater ratuje, wspiera, tak się w tym zatraca, że zapomina o sobie, o swoich potrzebach, pragnieniach, planach życiowych. „Moje potrzeby zawsze były na drugim, trzecim, nawet czwartym planie” – mówi podczas psychoterapii o swoim dzieciństwie Anna. Jeżeli rodzice nie respektują potrzeb swojego dziecka to ono nie potrafi ich uznać – zarówno w dzieciństwie jak i w życiu dorosłym.
Przeciwieństwem dla rodzinnego bohatera jest tzw. KOZIOŁ OFIARNY/CZARNA OWCA – rodzinne „enfant terrible” z którym zawsze są kłopoty. To kiepski uczeń, szkolny rozrabiaka, wplątujący się w problemy, kłótnie, bójki. „Pamiętam, że jak wybiłem okno u sąsiadki rozpętała się straszna afera. Byłem z jednej strony przerażony, ale jednocześnie na ten krótki moment uwaga wszystkich skupiła się na mnie. Matka lamentowała, ojciec krzyczał – przynajmniej na chwilę byli w jednej drużynie, nie wrzeszczeli na siebie, a na mnie”. Tak wspomina Tomek, który w swojej 5-cio osobowej rodzinie był właśnie kozłem ofiarnym.
Każde dziecko potrzebuje zainteresowania rodziców, a jak go nie ma, bo ojciec koncentruje się na piciu, a matka na nieefektywnych sposobach radzenia sobie z jego uzależnieniem, to dzieci czasem wchodzą w role, które w najbardziej patologiczny sposób zmuszają do zauważenia ich istnienia. Kozioł ofiarny ma także ogromne znaczenie dla funkcjonowania niekonstruktywnej rodziny – zawsze można powiedzieć, że rodzinne problemy wynikają nie z alkoholizmu jednego z rodziców i współuzależnienia drugiego, a z powodu niegrzecznego Tomka, krnąbrnej Zosi czy Andrzeja, który jest łobuzem. I rodzice czują się przynajmniej częściowo zwolnieni z odpowiedzialności za sytuację kryzysową w domu. I jeszcze - jak wspomina Tomek - choć przez moment jest wrażenie, że rodzice stanowią duet, są partnerami, współpracują – szkoda, że przeciwko swojemu dziecku.
Kolejnym przykładem wchodzenia w niechcianą powinność jest rola DZIECKA MASKOTKI. To często jedno z młodszych dzieci, urocze, zabawne, odbierane przez otoczenie jako zawsze wesołe. Świetnie rozładowuje napięcia rodzinne, można się nim pochwalić, zaśpiewa, powie wierszyk, przytuli się do płaczącej matki, obniży poziom agresji ojca. Jedna z moich Klientek wspominała, że matka nie raz wysyłała ją - czterolatkę, aby zatrzymała w domu ojca chcącego wyjść do knajpy, wiedziała, że tylko mała Madzia może „rozmiękczyć” tatę i sprawić, że nie pójdzie pić. Magda, dopiero jako dorosła kobieta zrozumiała dlaczego będąc w bliskich relacjach miała poczucie, że na wszystko musi sobie zasłużyć: zauważenie, przyjaźń, bliskość. „Z dzieciństwa pamiętam, że matka była zadowolona tylko wtedy, gdy udało mi się sprawić, że ojciec został w domu. Czasem specjalnie popisywałam się, śpiewałam, tańczyłam – liczyłam, że mnie pochwali, doceni”. Wesołkowatość, niekiedy nawet błaznowanie często maskują głęboki smutek i samotność dziecka.
Dziecko będące rodzinną maskotką chciało być docenione, zauważone, wchodząc w rolę rodzinnej maskotki przez chwilę czuło się ważne, miało poczucie wpływu na rodzinę. Zupełnie inaczej rzecz się miała z DZIECKIEM NIEWIDZIALNYM, nazywanym również DZIECKIEM WE MGLE, które tak żyło, jakby chciało być niedostrzegalne, jakby chciało zniknąć. To bardzo ciche dziecko, wycofane, zarówno nie sprawiające problemów jak i nie wyróżniające się osiągnięciami w szkole, w rodzinie, wśród rówieśników. Ta rola była strategią przetrwania w patologicznym systemie rodzinnym – „wracałem ze szkoły – wspomina Mirek – zamykałem się w pokoju i uciekałem w czytanie książek. Kolorowy świat przygód, tak różny od mojego smutnego życia był na tamten czas jedyną alternatywą. Tam byłem bezpieczny, a wyobrażając sobie, że jestem wodzem Apaczów czułem się ważny i potrzebny”.
Uwolnić się od przeszłości
Wydawać by się mogło, że z chwilą odejścia z domu odchodzi się także od niechcianych, dysfunkcjonalnych ról i zaczyna żyć własnym dorosłym życiem. Niestety, nie jest to takie proste. Role z dzieciństwa stają się utartym wzorcem zachowania, schematem postępowania, o którym wiadomo, że nie służy, ale jednocześnie nie posiada się nic w zamian. Aby Anna przestała „ratować” już teraz nie matkę, ale nieodpowiedzialnego partnera, musiała najpierw uznać pierwszeństwo swoich potrzeb na potrzebami innych ludzi, aby Tomek zrzucił z siebie ciężar winy za problemy rodzinne musiał zrozumieć, że nie był sprawcą a ofiarą dysfunkcjonalnego systemu.
Podobnie jest z innymi osobami niejako „uwięzionymi” w przeszłości: wyjście z cienia dla wciąż niewidzialnego dziecka jest możliwe pod warunkiem zaufania innym ludziom, a zaprzestanie zasługiwania na akceptację i miłość poprzez bycie dla innych maskotką spełniającą ich potrzeby - poprzez uznanie i docenienie siebie jako wartości.
Odejście od niekonstruktywnych ról to zadanie trudne i często bolesne, bo wymagające tzw. urealnienia swojej rodziny pochodzenia, co pociąga za sobą powrót do bolesnych wspomnień i trudnych emocji. W drodze do odkrywania siebie pomaga psychoterapia, a psychoterapeuta jako towarzysz w tej drodze pomaga zobaczyć własne zachowania z perspektywy drugiej osoby, zrozumieć uczucia i odnaleźć się w plątaninie myśli.