Para nie do pary?
Praca z parą jest ciekawym doświadczeniem terapeutycznym – problem, z którym przychodzą partnerzy wyłania się szybko, dzięki czemu spotkania są dynamiczne, z dużą energią, efektywne. W terapii indywidualnej często zdarza się, że Klient przedstawia trapiący go problem, a na kolejnych spotkaniach okazuje się, że przyczyna kłopotów leży gdzie indziej. W przypadku pary jest to praktycznie niemożliwe, ponieważ partnerzy na tyle żywiołowo reagują na wzajemnie opisywane fakty, zastrzeżenia, oczekiwania, że nic nie da się ukryć, pominąć, zbagatelizować.
Spostrzeżenia z gabinetu psychoterapeutycznego – okiem praktyka.
Pary decydujące się na terapię są często już w bardzo poważnym kryzysie – doświadczyły zdrady, nie potrafią się efektywnie komunikować, pojawiają się wzajemne pretensje, ogromna złość, żal, poczucie skrzywdzenia, czasem agresja. Zanim skierują się po pomoc do terapeuty, który z dystansem spojrzy na ich wzajemne relacje, pomoże odkryć źródło problemów i wspólnie znaleźć ich rozwiązanie mijają miesiące, a czasem lata życia w niesatysfakcjonującym związku. Kryzys jest bolesnym finałem procesu wzajemnego niezrozumienia, zaniedbywania potrzeb, nierealnych oczekiwań, forsowania swoich pomysłów kosztem drugiej strony.
Przyczyny problemów bardzo często mają swoje źródło w przeszłości partnerów: w schematach wyniesionych z domu, emocjonalnym uwikłaniu z rodzicami, w nieumiejętności stawiania granic, ale także w braku orientacji we własnych uczuciach, nieprzemyślanych decyzjach życiowych, niezadbaniu o atrakcyjność wzajemnych relacji.
Pośpiech niewskazany
Stare porzekadło mówi, że można z kimś zjeść beczkę soli, a i tak się go do końca nie pozna - nawet długi wspólnie spędzony czas nie zawsze jest w stanie ukazać prawdy o drugim człowieku. Wiedza o partnerze jest niezbędna przy podejmowaniu życiowych decyzji, dlatego ważne jest danie sobie czasu na wzajemne poznanie. Nie chodzi tutaj o wieloletnie „oglądanie pod lupą” partnera, ale o zdobycie przeświadczenia, że temu człowiekowi mogę zaufać i bezpiecznie przejść z nim przez życie. Problem zaczyna się często wtedy, gdy myli się zakochanie z bliskością i zaangażowaniem. Stan zakochania to wzajemna fascynacja, przysłowiowe „motyle w brzuchu”, jest to czas patrzenia na siebie przez różowe okulary, czas uniesień, gdy w mózgu „szaleją” hormony szczęścia. Ludzie czują się wtedy wręcz odurzeni uczuciem i … niestety nie są w stanie zobaczyć, jaki ten drugi człowiek jest naprawdę, nie mają szans aby określić, czy są w stanie zaakceptować go takim jakim jest z jego zaletami, ale i wadami. Intensywność fascynacji, wzajemnej namiętności naturalnie maleje ustępując miejsca emocjonalnej bliskości i zaangażowaniu – tu bardziej realnie jesteśmy w stanie podejmować decyzję o wspólnym życiu, czy chcemy być ze sobą na dobre i złe. Związki trwałe i udane to nie zawsze te z długim okresem wzajemnego poznawania, ale doświadczenie pokazuje, że ci partnerzy, którzy podjęli pochopną, impulsywną decyzję o wspólnej przyszłości częściej przeżywają relacyjne kryzysy.
Bądź mi rodzicem
Relacje panujące w domu rodzinnym, wzorce w jakich wzrastają dzieci mają kardynalny wpływ na budowanie własnego dorosłego związku. Jeżeli partnerzy mają deficyty w obszarze zaspokojenia potrzeb emocjonalnych z okresu dzieciństwa istnieje prawdopodobieństwo, że będą mieć nierealne oczekiwania spełnienia tych potrzeb przez partnera. Niewystarczająco akceptowane, niezauważane, niechwalone, mało doceniane przez rodziców dziecko może oczekiwać nadmiarowego, ponadprzeciętnego zauważenia, akceptacji czy docenienia w dorosłej relacji. Partnerzy powinni się wzajemnie odzwierciedlać, zauważać swoje osiągnięcia, prawić komplementy, problem polega jednak na tym, że żona czy mąż nie mają możliwości kompensowania współpartnerowi emocjonalnych niedostatków z przeszłości. To bywa często zarzewiem poważnych konfliktów. Niejednokrotnie podczas terapii jeden z partnerów skarży się: „On/ona oczekuje ode mnie ciągłych zachwytów, docenienia osiągnięć. Naprawdę się staram, ale mam poczucie, że to wiąż za mało”. Partnera kocha się za to jakim jest człowiekiem. Dewiza „kocham Cię za to, że jesteś” powinna być domeną rodzica – tylko tę jedną jedyną relację charakteryzuje bezwarunkowość. Niezaspokojenie w obszarze bezwarunkowej rodzicielskiej miłości, a co za tym idzie akceptacji, ważności, docenienia budzi potrzebę wypełnienia deficytów przez partnera. Często w oczekiwanym wymiarze nie jest to możliwe, a to może zrodzić pokusę szukania zauważenia i docenienia w innej relacji.
Cdn. wkrótce. Zapraszam na dalszą cześć artykułu za kilka dni. Dalej będzie o tym jak do tanga trzeba dwojga oraz o regule wzajemności i dlaczego warto podjąć trud budowania własnego związku.