Kiedy nie ma w nas miłości… namiętności żar… spełnienie, bo tylko ty… Marzę o rozkoszy… kiedy tulę cię do serca… I stopa na raz! Bum! Bum! Bum! Adele tak zrobiła w „Rolling in the deep” i świetnie zażarło. Koniecznie musimy to zrobić! Super! Jeszcze jakiś smutny akord, może ze dwa. Ok! to teraz jakaś bardzo prosta melodyjka. Może „Wlazł kotek na płotek”, ale od tyłu – żeby było znane, ale nie splagiatowane. Koniecznie gitara elektryczna. Albo akustyczna. Dobrze. Jeszcze tylko teledysk. W teledysku para! Para się przytula, ona płacze, on odchodzi, ubrania wyrzucane przez balkon, zwolniony obraz przez cały utwór. Zbliżenia na muzyków co jakiś czas, to uwiarygodni przekaz. Dobrze, jakby się na końcu całowali! Zapytaj aktorkę, czy ma coś przeciwko rozbieraniu się. Jak ma… to ją zwolnij i weź inną!

REKLAMA
Zajęcia Praktyczno-Techniczne
Dziś na zajęciach potrzebny nam będzie:
- Internet
- dobrze brzmiące słuchawki lub głośniki (najlepiej z podbitym basem)
- uwaga i skupienie
- pozytywne nastawienie
- chłonny umysł
- trochę dystansu
Tematem dzisiejszych zajęć jest zagadnienie obciachowych piosenek w popularnych stacjach radiowych i zagranicznych w kraju jak i za granicą, oraz takich, które, korzystając z podobnych patentów, nigdy obciachowymi nie będą.
Głównym bohaterem będzie will.i.am. Artysta słynie z duetów. Nagrał piosenki z Britney Spears, Nicky Minaj, Miley Cyrus, Justinem Bieberem czy Jennifer Lopez. Widać, że sprytu mu nie brakuje, ponieważ skoro sam nie śpiewa, ale zna się na muzyce i robi ją bardzo dobrze, to dlaczego ma prosić o jej zaśpiewanie dziewczynki z domu kultury. Od razu sięga po najbardziej kojarzone nazwiska, zapewniając sobie i swojej twórczości bardzo duży zasięg.
Pomysł na rozprzestrzenienie pieśni działa, co widać po milionowych wyświetleniach na YouTube. Tak naprawdę nie świadczy to o jakości utworu, ale na pewno o zaznajomieniu sztuki ze społecznością internetową , która lubi takie ciekawostki oglądać, rozsiewać i share’ować.
Muzykowi nie brakuje również zdolności do pisania miłych dla ucha i łatwo zapamiętywalnych melodii, nie tracąc przy tym na ich jakości. Melodie są niebanalne, harmonia, czyli to, co otacza melodię, ciekawa, przyjemna i przy okazji nie tak skomplikowana jak u Chopina. Całkowitym majstersztykiem są jego teledyski. Świetnie zrealizowane, wykorzystujące nowinki techniczne XXI wieku takie jak druk 3D, nowoczesne telefony, niezniszczalne nawet pod wodą, statki kosmiczne, superszybkie sportowe samochody przyszłości, multiplikowani tancerze i futurystyczne tła. Wszystko to pokazuje ogromną kreatywność twórców i określony kierunek myślenia samego will.i.am’a. Nota bene – will.i.am w 2011 roku został dyrektorem kreatywnym firmy Intel, co już pozycjonuje go bliżej XXII wieku niż II połowy XX wieku, jak to jest w przypadku zespołów, o których za chwilę.
Przykład pierwszy – will.i.am „Scream & Shout” ft. Britney Spears kontra Justyna Steczkowska „Tu i tu”
Utwór w tempie 130 MM, czyli w takim, gdy w ciągu sekundy ruszą się obie nogi (130 uderzeń na minutę lub BPM – beats per minute). Idealne do tańca.
Zaczyna się z tak zwanej „grubej rury”. Żadnego spokojnego wstępu, nie licząc ośmiu taktów potrzebnych na dowiązanie ewentualnie rozsupłanych sznurówek. Prosty, żywy beat i Britney deklamująca prosty tekst o tym, jak to w klubie wszyscy się na nas patrzą. A patrzą na nas, bo tak świetnie się czujemy przy takich super dźwiękach. Po chwili wchodzi refren, na początku niepozornie zaśpiewany przez will.i.am’a, mówiący o tym, że dobrze się bawi, tak, że aż chce mu się krzyczeć. W drugiej części dołącza się Britney i śpiewają ten sam tekst, ale różne melodie, które doskonale się ze sobą przeplatają i uzupełniają. I to w zasadzie cały materiał muzyczny, który będzie już do końca eksponowany w warstwie muzycznej, ale ani trochę nie jest to prostackie, niesmaczne i żenujące w kwestii tekstowo-muzycznej. Z uwagą i zaangażowaniem zrealizowana muzyka w połączeniu z nowoczesnym, nietypowym teledyskiem, który nie obraża widza, oklepanym scenariuszem czy robioną na kolanie postprodukcją.
Zestawienie tych dwóch osób jest w pewnym sensie celowym pogrążeniem naszej rodaczki. Trudno. Mogła tej piosenki nie nagrywać. W tym przypadku również tekst nie wnosi nic nowego do życia odbiorcy, ale niestety na niekorzyść piosenki Justyny Steczkowskiej jest po polsku, więc jego marności nie da się ukryć. Tekst jest o tym, jak to podmiot liryczny chce być całowany przez cały rok. Tempo jest nieco wolniejsze, ale nadal taneczne – 120 MM.
Tekst ubrany został w żenującą, prostą melodyjkę, jakby wyciągniętą ze śpiewniczka dla maluszka i takim też głosem zaśpiewaną. Prosta melodyjka, wysoki głosik i teledysk, który koniecznie musicie zobaczyć. Nie trzeba oglądać do końca – dalej nic się nie zmienia. Jest tak jak na początku. Żenująco, tandetnie i biesiadnie. Ciekawym elementem jest fragment grany przez akordeon, co daje piosence trochę życia, ale co to za życie…
Przykład drugi – will.i.am ft. Nicky Minaj „Check it out” kontra Blue Cafe „Dendix”
will.i.am & Nicky Minaj „Check it out”
Kolejny utwór, przy którym chce się żyć. Albo przynajmniej sprzątać. Bardzo prosta melodia i harmonia, wpadający w ucho refren. Do tego Will, który śpiewa więcej niż tylko refren, a zresztą i refren w tym utworze jest świetnie zrealizowany. Wszystko łatwe i przyjemne. Do czasu, kiedy wokalistka nie zaczyna swojej popisowej partii – mówiony w trzeciej zwrotce tekst jest zabójczy dla zwykłego śmiertelnika. Być może jest to fragment pozwalający na chwilę refleksji podczas upojnej, sobotniej, tanecznej imprezy. Fragment ten jest jednym z dowodów na istnienie siły wyższej. Nawet przy pomocy doskonałego logopedy mało kto powtórzy taki fragment. Na pewno twórcom chce się zrobić więcej niż muszą, by mieć „super hita”.
Blue Cafe w Pytaniu na Śniadaniu - Playback na żywo z programu „Pytanie na śniadanie”
– gdyby komuś było mało to tu link do teledysku
Blue Cafe „Dendix” (choć może bardziej pasuje „Dentix” na ból zębów lub „Detox” na oczyszczenie się ze złogów).
Na szczęście tekst piosenki jest po angielsku, więc nie musimy zastanawiać się, o czym to może być. W ramach zadania dodatkowego na szóstkę można podjąć się przetłumaczenia treści.
Okropny, straszny teledysk, który mógłby być puszczany w Halloween w klubach lub ewentualnie na ekranach wystawionych przed nocnymi klubami, by zachęcić panów do wejścia. Notorycznie upokarzana wokalistka poprzez sprowadzanie jej do roli rozebranej albo ubranej w tandetne szmatki ze sklepów z gadżetami erotycznymi śpiewającej cizi. Nie jest to ani ładne, ani miłe, ani nawet śmieszne. Wykonanie jest tanie i prostackie, a w warstwie muzycznej nie słychać szacunku do słuchacza. Kiedyś jeszcze sekcja dęta grała na instrumentach, teraz wymachują tylko prawą ręką. Być może zgubili swoje narzędzia pracy gdzieś w trasie, być może umowa między muzykami nie pozwala rządnemu kariery, rozpoznawalności, miłości i szacunku tłumu liderowi zespołu po prostu niepotrzebną resztę zwolnić. Chociaż. Od czasu do czasu da im się w rękę trąbki – będzie wyglądało bardziej profesjonalnie.
Lepiej nie słuchajcie tego więcej niż ten jeden raz w celach poznawczych. Można się trwale zasmucić.
Arvo Part „Fur Alina” kontra Doda grająca na keyboardzie w piosence Davida Guetty „Titanium”.

Doda w utworze Davida Guetty „Titanium”
Tym razem zacznijmy od utworu drugiego. Koncertowo zorganizowana ściema muzyczna, mająca na celu zrehabilitowanie pogrążającej się we własnej muzycznej niemocy Dodzie, która karierę muzyczną zaczęła od pupy strony. Czasy, kiedy wokalistka umie tylko ładnie wyglądać już odeszły. „Oj, przepraszam, co jak co, ale głos to ona ma mocny” jak to mówią za każdym razem, kiedy tylko ktoś czepia się tej wokalistki. Głos ma mocny, ale paleta możliwości głosu wykształconego i szkolonego jest jak porównanie oferty sklepów z farbami do malowania ścian pięćdziesiąt lat temu i teraz.
To nie jest argument.
Doda udająca, że gra oktawę ma zadatki, by wygrać konkurs Chopinowski – nawet najlepsi nie potrafią zagrać oktawy( dwóch dźwięków oddalonych od siebie na klawiaturze o odległość rozstawionych szeroko skrajnych palców- kciuka i małego) jednym palcem. Dobrze, że była zorientowana, w którym momencie przyłożyć dłoń do tej śmiesznej czarno-białej deski z przyciskami. Taki minimalizm nie jest dobry. Ani śmieszny. Tego nie lubimy
Arvo Part „Fur Alina”
Arvo Part jest kompozytorem z Estonii. Studiował w konserwatorium w Tallinie. Im więcej umiesz, tym więcj możesz na swej wiedzy budować.
Gorzej, jeśli jest odwrotnie. Wtedy cierpią na tym Bogu ducha winni, nie świadomi szarlatanerii słuchaczy.
Co ciekawe, niektórzy zaliczają kompozytora do nurtu zwanego minimalizmem. Taki minimalizm jest dobry. Nie krzywdzi zwojów nerwowych, nie pogrąża w smutku, nie przywołuje myśli samobójczych, dlatego w ciszy posłuchajmy na koniec naszych zajęć piosenki, która zdecydowanie nie jest zagrana jednym palcem, choć jak najbardziej nie jest też „przegadana” i przesycona nadmierną ilością dźwięków.