Barbarzyństwo tak zwanego Państwa Islamskiego jest nieludzkie. Tak samo, jak barbarzyństwo tych, którzy w Polsce nawołują do palenia muzułmańskich uchodźców w komorach gazowych. Stawiam znak równości pomiędzy tymi skrajnościami. Z czystym sumieniem.
Oczywiście wiele skrajnych reakcji można tłumaczyć strachem i niewiedzą. To zresztą bardzo wygodne.
Ale grożenie śmiercią, torturami czy życzenie tym, którzy się takim reakcjom sprzeciwiają, by im zabito żony i zgwałcono dzieci, nie ma uzasadnienia. To nie tylko przestępstwo, ale cofnięcie się do czasów Holocaustu, ludobójstw w Rwandzie, na Bałkanach. Tam też najpierw nawoływano do eliminowania innych, ze strachu przed mieszaniem się krwi, rzekomą agresją tych innych itp.
Przez wiele lat zajmowałam się naukowo islamem, mam muzułmańskich znajomych, niektórych bardzo lubię, niektórych nie. Ludzka rzecz. Pracuję na co dzień z muzułmanami, w tym również z takimi, którzy mają dość konserwatywne poglądy.
Nie są to moje poglądy. Wiele poglądów nie jest moich (obejmują one wiele religii), z wieloma się nie zgadzam, drażnią mnie. Dopóki jednak nie krzywdzą ani mnie ani innych, wdaję się w dyskusję.
Mogę z tej dyskusji zrezygnować, jeśli coś mnie za bardzo razi. Mogę unikać rozmówcy. Mogę zbanować na FB. Jeśli jednak poglądy te krzywdzą kogokolwiek - trzeba zawiadomić policję. To, jak mawiają Brytyjczycy, no brainer.
Mam przyjaciela, który napisał w Wielkiej Brytanii bestseller o tym, jak stał się członkiem, a następnie przywódcą jednej z organizacji, uznanych przez UK za terrorystyczne (The Islamist, Eda Husaina- polecam tę książkę wszystkim tym, którzy chcą zrozumieć procesy radykalizacji).
Człowiek ten nie tylko nawrócił się na zwykły, umiarkowany islam, ale jest też założycielem jednego z najbardziej prężnie działających brytyjskich think-tanków, zajmujących się walka z radykalizmem, zwanym przez specjalistów islamizmem, The Quilliam Fundation.
Wciąż jest muzułmaninem. Tyle, że umiarkowanym.
Quilliam Fundation jest bardzo często obecna w brytyjskich mediach. Nie, nie dlatego, ze brytyjskie media są z założenia wielokulturowe i legislacyjnym wymogiem jest tutaj promowanie tzw. good relations. Nie, przede wszystkim dlatego, ze jest to pierwszy na świecie think-tank założony przez byłych radykałów, który walczy o deradykalizację młodych ludzi mieszkających w Wielkiej Brytanii. Tych, którzy na tę radykalizację są narażeni - mowa o mniejszości.
Wyliczam to wszystko, by nakreślić, że z grubsza wiem, co mówię. Są to moje tematy , którymi żyję na co dzień.
Nie obawiam się islamu. Nie boję się, ani trochę, chrześcijaństwa, judaizmu czy stonowanego ateizmu. Gdybym mieszkała w Syrii, panicznie bałabym się ISIS, ponieważ organizacja ta reprezentuje wszystko, co najgorsze w historii ludzkich okrucieństw. Ubiera te okrucieństwa w szatki islamu, bo tak jest łatwiej rekrutować - ludzie uwielbiają mieć ideologię, którą mogą się podeprzeć, a życie po śmierci jest niezwykle kuszącą perspektywą, jeśli w dodatku za życia dostało się realną władzę.
ISIS symbolizuje lęk, śmierć i terror. ISIS morduje tych, których uważa za odszczepieńców, czyli umiarkowanych muzułmanów, chrześcijan, wszystkich, którzy stają na jej drodze.
ISIS niczym nie różni się od pana Ryszarda (imię wybrałam przypadkowo), który siedzi przed ekranem komputera i nawołuje do odcinania głów uchodźcom, którzy UCIEKAJĄ przed ISIS.
Uchodźcy wojenni z Syrii płacą często ogromne pieniądze, wydają oszczędności swojego życia, by uciec przed ISIS. Muzułmanie uciekają przed tzw. Państwem Islamskim.
Kierują się tam, gdzie jest wolność, również wolność słowa. Ale ten typ wolności wyklucza groźby. Więcej - wolność ta zakłada, że nie dojdzie do gróźb, bo powinna być narzędziem ludzi dojrzałych.
Zatem Mahmud z ISIS i Ryszard z polskiego miasta, grożąc komukolwiek w imię czegokolwiek, mówią jednym głosem. Głosem Rwandy, Bałkanów, Oświęcimia, Kambodży.
Jeden powołuje się na islam, drugi na miłość ojczyźnianą, swoją religię, czystość rasy, dbałość o homogeniczność sąsiedztwa, biedę kraju (odpowiednie skreślić).
Wszystko to bzdura.