Nie tak dawno Polska miała problem z antysemityzmem (w kraju prawie bez Żydów). Teraz ma problem z islamofobią (w kraju prawie bez muzułmanów). I nie, nie tylko edukacja rozwiąże problem lęków związanych z tym, co nieznane i niezrozumiałe. Najważniejsze jest wykształcenie postawy otwartej na wiedzę. A potem weryfikacja tego, co się niby wie.
Od lat słyszę rozmaite bzdury na temat islamu, chętnie powielane przez większość mediów. Od wielu lat czytam wyrywkowe wersety Koranu, które zdaniem domorosłych analityków ad hoc mają coś uzasadniać albo coś wyjaśniać. Teraz doszły do tego wszystkiego ataki na osoby z islamem związane.
Dużo energii ludzkość poświęca na identyfikowanie, kogo nienawidzić. W takim świecie być może łatwiej się żyje, kiedy się zna albo myśli, ze się zna, swojego wroga. Trywialne byłoby stwierdzenie, że świat pękł na pół- radykalizm akceptacji versus radykalizm nienawiści. Tymczasem wszystko tak naprawdę ma jedno źródło : ułomnego człowieka, który wybiera - żeby mordować w imię jakiejś ideologii albo w imię tej samej ideologii chronić.
Ponieważ jednak człowiek ma wolny wybór, to od niego zależy, w którą stronę pójdzie. Czy wykona pracę intelektualną, by uzasadnić swoją nienawiść albo lęk (przeczyta wnikliwie Pisma Święte, przestudiuje opinie znanych sobie mędrców, filozofów i wyciągnie wnioski zgodne ze swoim stanem emocjonalnym i psychicznym) czy też wykona tę samą prace, by metaforycznie przytulić cały świat.
Obie postawy są ryzykowne. Bo obie balansują na granicy.
Kiedy czytałam "Białystok" Marcina Kęckiego, a potem rejestrowałam święte oburzenie tych, którzy się nie zgadzali z faktami, przypomniały mi się słowa członka mojej rodziny, który widział pogrom Żydów w Kielcach przez okno i z pogarda mówił, że "te Żydki kwiczały jak nieludzie". Osoba ta zawsze czyniła znak krzyża przechodząc koło kościoła, wychowała troje dzieci i znała francuski oraz łacinę.
Kiedy usłyszałam wczoraj, że łysy facet zwyzywał algierską muzułmankę w tramwaju w Łodzi (dodam, ze algierscy muzułmanie przeszli szczególna drogę przez mękę w Algierii. Przez lata setkami, jeśli nie tysiącami, ginęli z rąk tzw. islamistów, mordowani przy pomocy noży na oczach swoich rodzin), przypomniały mi się hejty osób, które twierdzą, że są Polakami i nawoływały, by wszystkich muzułmanów, pojmowanych jako osoby współżyjące z kozami, wysyłać do gazu.
Ci nawołujący do mordu to osoby, które wybierają życzenie komuś śmierci. Nie wiem, czy są w stanie faktycznie mordować. Czy nie opuściłyby ręki na widok muzułmańskiego dziecka, które dzień wcześniej wysyłały na rzeź. Tego nie chcę wiedzieć. Ale z pewnością dokonują intelektualnego wyboru, by grozić i szczuć.
Czemu akceptacja może być niebezpieczną skrajnością? Tylko dlatego, że idealizowanie nieuchronnie prowadzi do rozczarowania, a to - do bardzo różnych reakcji. Ktoś kiedyś powiedział, banalnie, ale prawdziwie, że od nienawiści do miłości jest jeden krok i to prawda.
Sztuką jest zobaczenie w drugim człowieka, który jest tak samo ułomny, jak my. Może być wściekły, rozgoryczony, wesoły, chory, zaburzony, przedobry. I zachować trzeźwość w myśleniu o nim.
Ta trzeźwość, jeśli pójdzie w parze z edukacją, może stworzyć prawdziwą wartość. Edukacją rozumianą wielotorowo - nie poprzez czytanie niesprawdzonych informacji z internetu dzielonych na Facebooku przez podobnie myślących ludzi. Nie przez wertowanie Wikipedii, która roi się od błędów.
Przez zadawanie pytań. Na przykład: czy w islamie (bo z grubsza o nim mowa) mężczyźni muszą mieć cztery żony?
Odpowiedź na to pytanie zajęłaby mi cztery strony Worda, a i nie wyczerpałabym tematu, tak jest rozległy, niejednoznaczny i inaczej rozumiany przez poszczególne nurty islamu czy prawodawstwa różnych krajów, w których dominującą religią jest islam. A to tylko początek intelektualnej przygody.
Ale to nasz wybór: albo wiedza albo instynktowny strach, który może doprowadzić do banalności zła.