Marine Le Pen, francuska liderka ruchu narodowego odmówiła założenia chusty zakrywającej włosy przed spotkaniem z głównym muftim Libanu, szejchem Abdel Latif Derianem. Jak donosi "The Independent" wiedziała wczesniej, że zostanie o to poproszona, ale wolała odmowić publicznie i odwołać spotkanie. Czy to walka o wolność kobiet czy też manifestacja antyislamskich poglądów?
Marine Le Pen swoją decyzję argumentowała tym, że spotkała się z osoba, uważaną za jeden z najwyższych autorytetów islamu w świecie sunnickim, wielkim muftim uniwersytetu Al-Azhar w Egipcie i nie musiała miec na głowie chusty. Kiedy powiedziano jej, że zwyczaje w Libanie są inne, nie zmieniła zdania.
To było bardzo ciekawe zdarzenie, a decyzję kandydatki na prezydenta chwalili i jej ultraprawicowi zwolennicy i ... wielu lewicujących Polaków, co mnie bardzo zaskoczyło. Postanowiłam zatem zrobić eksperyment myślowy i zastanowić się, czysto teoretycznie, co stało za takim zachowaniem Le Pen, znając jej poglądy. Nakrywanie głowy chustą jest faktycznie w niektórych krajach islamskich normą. Le Pen nie lubi norm religijnych, ograniczających jej swobodę - i za taką normę uważa noszenie chusty na głowie. Dobrze. Co jednak, jesli pada argument, że obyczaje w Libanie nakazują taki, a nie inny strój w obecności muftiego? Czy nie aplikuje się tutaj protokołu dyplomatycznego?
Zajrzałam, z ciekawości, do protokołu dyplomatycznego obowiązujacego w czasie spotkań z brytyjską rodziną królewską - byłam raz na takim spotkaniu, pouczono mnie, jak się mam zachować, zachowałam się, jak mnie pouczono, ale ja nie jestem Le Pen, jestem nikim, więc w obecności przedstawicieli monarchii można było wymagac ode mnie, bym ściśle przestrzegała norm obowiązujących w relacjach plebs - królowa.
Ale okazuje się, że tenże protokół z niewielkimi zmianami dotyczy wszystkich, włącznie z kandydatami na prezydentów i samych prezydentów. Otóż jednym z wymogów, ograniczających z pewnoscią wolność człowieka, a z pewnością go dyscyplinujący (jakim prawem?), jest nakaz nieodzywania się do przedstawicieli monarchii, dopoki ci nie odezwą się pierwsi.
To Królowa ma zagaić rozmowę. Odpowiedź też jest poddana ścisłym rygorom, należy ją adresować do Jej Wysokości, a potem używać słowa "Madam".
Czyli Marine Le Pen, która z pewnością kiedyś spotka się z Królową (na razie prowadzi we francuskich sondażach przedwyborczych), będzie musiała czekac, aż brytyjska monarchini odezwie się do niej pierwsza i w odpowiedzi zwrócić się do niej per "Wasza Wysokość". Przyznam, że czekam na ten moment, bo wydaje mi się, że reakcją na taki wymóg powinno być odwrócenie się na pięcie i oznajmienie, że żadnych takich. Żadnych archaicznych, wprowadzających dystans, burżuazyjnych form podkreślających czyjąś nieskonkretyzowaną wyższość stosować się nie powinno, a anglofobiczni Francuzi zawyliby ze szczęścia. Tak, z pewnością są to obywczaje brytyjskie, ale jako Francuzka i republikanka Marine Le Pen oczywiście nie powinna się do takich obyczajów dostosowywać.
Czy Le Pen to zrobi? Dodam, że królowa jest w dodatku głową Kościoła Anglikańskiego.
Czy, gdyby spotkała sie z cesarzem Japonii, nie ukłoni sie przed nim, jak nakazuje etykieta? Tym bardziej, że Akihito jest symbolicznie głową religii Shinto (szintoizmu), w której uznaje się kobiety menstruujące za nieczyste.
Czy jeśli pojedzie do Watykanu, nie zakryje głowy czarnym welonem?
Jak będzie się zachowywac w stosunku do Hindusów? W Indiach protokół dyplomatyczny jest szczególnie sztywny, a Indie to nie Liban. Czy powie "Namaste", schylając głowę i łącząc dłonie na wysokości piersi, czy uzna to za zamach na godność osobistą?
Czy, jeśli przyjedzie do Izraela i zdecyduje się odwiedzić Ścianę Płaczu, odmówi zakrycia ramion chustą, którą dostanie przy wejściu?
Czy to tylko chodzi o islam? I ten jeden obyczaj?
Wiem, że wrzucam do jednego worka obyczaje i religię, ale są kraje, gdzie obyczaje są tożsame z religią i mąż stanu (czy "mężyna" za księdzem Jakubem Wujkiem) musi ich przestrzegać, bo od dobrych stosunków dyplomatycznych zależą interesy jego kraju.
Chyba że jest krótkowzroczny, jak cała europejska skrajna prawica.