Tutaj pierwotnie miała znaleźć się polemika do ostatniego tekstu Pani Violetty Rymszewicz „Wystarczy być pozerem, żeby znaleźć pracę”, niemniej wobec zadeklarowanego przez nią braku zainteresowania takową, zamiast niej postanowiłem napisać pozytywny tekst na pokrewny temat, który będzie przydatny przynajmniej dla pewnej grupy Czytelników.
Coach, konsultant, life-mentor. Autor książki "Sukces w relacjach międzyludzkich"
Zacznijmy może od zdefiniowania, dla kogo piszę poniższe słowa.
Po pierwsze, dotyczy on osób, które chcą pracować i potrafią coś, na co jest jakiekolwiek zapotrzebowanie na rynku, a przynajmniej są gotowi czegoś takiego się nauczyć. Całe poniższe rozważania odnoszą się do ludzi spełniających ten warunek.
Dla ustalenia drugiego kryterium spójrzmy chłodnym, beznamiętnym okiem na aktualny rynek pracy aby zobaczyć na jakie grupy możemy te osoby podzielić. Podkreślam przy tym, że poniższy podział nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek wartościowaniem tych ludzi jako takich, służy wyłącznie ustaleniu adresatów tego tekstu.
1. Najliczniejsza grupa na obecnym rynku pracy, to osoby które nie tylko wykonują zajęcia niekoniecznie je satysfakcjonujące, niekoniecznie odpowiadające ich zainteresowaniom i niekoniecznie rozwijające, ale też mimo tego dość „cienko przędą” finansowo. Ta grupa znacznie wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat.
2. Drugą, coraz bardziej kurczącą się grupą są osoby, które co prawda wykonują zajęcia niekoniecznie je satysfakcjonujące, niekoniecznie odpowiadające ich zainteresowaniom i niekoniecznie rozwijające, ale przynajmniej zarabiają tyle, że powinny być względnie zabezpieczone finansowo. Piszę „powinny”, bo wiele z nich wpakowało się w zobowiązania finansowe, które to zabezpieczenie czynią iluzorycznym. Cała ta grupa była najliczniejsza jeszcze 5-10 lat temu, ale jak wspomniałem powyżej, w rezultacie zmian w firmach i racjonalizacji ciągle się ona kurczy. Do tego, na ludzi w niej pozostających spada coraz więcej obowiązków i pracy.
3. Kolejną, stosunkowo niewielką grupą są osoby, które co prawda „cienko przędą”, ale jest to rezultatem ich świadomego wyboru i preferowania innych wartości. Niedobór gotówki w ich przypadkach nie jest specjalną przeszkodą, czy powodem do frustracji.
4. Ostatnia grupą są osoby, które wykonują zajęcia, które je satysfakcjonują, odpowiadają ich zainteresowaniom i przyczyniają się do ich rozwoju, a przy tym zarabiają tyle, że są w miarę zabezpieczone finansowo i mogą pozwolić sobie na ciekawe i urozmaicone życie. Ta grupa nie jest wielka, ale wbrew powszechnej opinii staje się coraz liczniejsza. To wiąże się między innymi z upadkiem tzw. barier wejścia w wielu dziedzinach, rozwojem internetu, możliwości outsourcingu i kooperacji, co prowadzi do powstawania wielu sposobności, które były niemożliwe wcześniej.
Poniższy tekst przeznaczony jest wyłącznie dla Czytelników, którzy albo bardzo chcą się znaleźć w tej ostatniej grupie, będąc gotowymi do wykonania sporej pracy, która jest do tego potrzebna, albo już w niej są i chcą się tam utrzymać. Pozostali powinni go zignorować, bo prawdopodobnie szkoda Waszego czasu na czytanie i dyskusję.
Jeżeli mówimy o tych rzeczywiście atrakcyjnych zajęciach, to czy nam się to podoba, czy też nie, coraz więcej z nich nie ma nic wspólnego z wymierającym powoli modelem pracy na tzw. etacie.
Częściej przypominają one cykl pracy gwiazd filmowych, które są angażowane do nakręcenia filmu, tam zarabiają tyle, że mogą sobie pozwolić na dłuższą przerwę, poświęconą odpoczynkowi, dbaniu o własną pozycję rynkową, doskonaleniu warsztatu i … szukaniu następnego ciekawego i lukratywnego angażu. Może zajęcia o których wspominam w tym tekście, nie są ani tak spektakularne, ani tak lukratywne, jak działania gwiazdy z Hollywood, ale przy rozsądnym podejściu do życia też pozostawiają nam wiele wolności i możliwości robienia różnych rzeczy bez dużych ograniczeń finansowych.
Jeżeli w dalszych rozważaniach pominiemy różne patologie nepotyzmu i kolesiostwa, które niestety zdarzają się dość powszechnie w wielu krajach, to podstawowym warunkiem takiego życia jest, abyśmy w czymś byli naprawdę dobrzy i ponad to skorzy do dalszego doskonalenia się. Tego, w zajęciach, o których piszę nie przeskoczymy żadną superautoprezentacją, żadnym kreatywnym przedstawieniem się i na pewno nie żadnym CV, choćby było napisane zgodnie z wszelkimi zasadami, europejskimi, bądź jakimikolwiek innymi!!!
To stawia nas przed kilkoma wyzwaniami już na samym początku, bo często wymaga zdobycia wiedzy, której nie znajdziemy na uczelniach, kursach dofinansowanych z Unii, czy też drogich weekendowych imprezach motywacyjnych.
Jeżeli sami nie jesteśmy prekursorami w jakiejś dziedzinie, to najlepszym źródłem takiej wiedzy są osoby, które to już robią i są w tym bardzo dobre. To ostatnie nie oznacza posiadania nich wielu certyfikatów, czy wypasionego samochodu, bo czasem są to tylko świecidełka dla naiwnych.
Znalezienie takich ludzi i nawiązanie z nimi przyjaznego kontaktu przekracza niestety umiejętności interpersonalne większości osób, które zamiast się tego nauczyć (wszystko jest dla ludzi), wolą narzekać na ten „paskudny świat” ich otaczający. Ta powszechna „niemoc” otwiera oczywiście duże szanse dla tych nielicznych, którzy zadali sobie trudu, aby to opanować, tym bardziej, że osoby funkcjonujące w tej czwartej grupie naszego podziału zazwyczaj są sympatyczne i otwarte. Jak ładnie poprosisz i pokażesz, że nie pracujesz dla konkurencji, to możesz dowiedzieć się bardzo wiele. I to jest zupełnie inna wiedza, niż zakuwanie przestarzałych faktów, które ktoś kiedyś uznał za ważne.
Ten etap zdobywania i pogłębiania potrzebnych kompetencji może też być bardzo dobrym wstępem do kolejnej koniecznej umiejętności: budowania własnej marki i sieci kontaktów.
Na ten temat istnieje bardzo wiele nieporozumień, ludzie nie mający najwyraźniej praktycznego pojęcia o sednie sprawy skłonni są demagogicznie nazywać to „gwiazdorzeniem i kolesiostwem”, podając na poparcie swoich tez patologiczne przykłady, które przecież zawsze można znaleźć. To jest równie bzdurne, jak nazywanie każdego heteroseksualnego stosunku płciowego gwałtem, bo przecież przy obu dochodzi do penetracji kobiety przez mężczyznę :-)
Jeżeli, tak jak opisałem, jesteście już rzeczywiście dobrzy w czymś praktycznym, to nie pozwólcie takim osobom odwieźć Was od działań, które spowodują, że świat dowie się jaką wartość dodaną możecie wnieść dla innych, a Wy poznacie jak najwięcej ludzi, którzy tej wartości mogą potrzebować. To, w znakomitej ilości przypadków będzie konieczne, jeśli długoterminowo chcecie prosperować w naszej czwartej grupie, działając etycznie i zgodnie z prawem w typowej rozwiniętej gospodarce europejskiej. Dotyczy to też Polski, jakiekolwiek pomyje by ktoś na nasz kraj wylewał. To mówię z pięcioletniego już, osobistego doświadczenia.
Ze względu na ramy udzielonej mi tutaj gościny na tym na razie poprzestanę, będąc oczywiście gotowym do merytorycznej dyskusji w komentarzach.
Sporo dodatkowych informacji możecie znaleźć w poniższych postach: