Postulat „klauzuli sumienia” dla aptekarzy to temat, który zwykliśmy określać mianem zastępczego. W praktyce kwestia nieistotna, gdyż Rzeczpospolita Polska i tak spełnia kryteria państwa wyznaniowego, a pomysł stanowi jedynie (kolejny) element układanki. Mimo to, pojawienie się tematu i sposób dyskusji nad nim pozwalają poczynić pewne spostrzeżenia dotyczące etycznego zapotrzebowania mas.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której policjanci odmawiają strzelania do terrorystów, sędziowie wtrącania ludzi do więzienia, lekarze transfuzji krwi, adwokaci obrony przestępców i wiele innych podobnych mniej lub bardziej wyrazistych przykładów. Na dłuższą metę (a w zasadzie krótszą) państwo obywateli kierujących się w swych działaniach tego typu „klauzulami sumienia” zaczęłoby funkcjonować w sposób nieprawidłowy.
Przywołane przykłady są zapewne nadużywane, ale w jakimś stopniu oddają istotę problemu. U podstawy funkcjonowania państwa tkwi bowiem założenie, że może ono swoją mocą zwolnić nas z pewnych rozterek moralnych, czego najlepszym przykładem jest wykonywanie funkcji kata.
Postulujący wprowadzenie klauzuli sumienia dla aptekarzy proponują coś odwrotnego, to znaczy wtórne przedłożenie (indywidulanych i specyficznych) norm moralnych nad normy prawne. Na temat podobnych zabiegów napisano już wiele i nie ma potrzeby powtarzać tych myśli. Konstatacja, iż mieszanie prawa z moralnością skutkuje wynaturzeniami tak społeczeństw, jak systemów prawnych pozostaje aktualna.
Pomijając niebywałe pokłady hipokryzji, na których wzrastają podobne pomysły, oraz faktyczną możność realizowania wszelkiego rodzaju „klauzul sumienia” pod rządami obecnego prawa, należałoby zadać sobie pytanie – po co nam te etyczno-prawne egzaltacje.
Przyczyny wydają się mieć naturę psychologiczną. Przytępiona i uproszczona moralność mas musi (jednak) znajdować jakieś ujście. Nieszczęsna klauzula sumienia dla aptekarzy w pełni odpowiada tej potrzebie, choć ze względu na swą narzędziowość nie może stać się trwałą dyspozycją prawdziwego "sumienia".
Osobną kwestią jest pojęciowe nadużycie polegające na używaniu określenia „sumienie” w rozważanym kontekście. Zakłada się tu przecież w sposób mniej lub bardziej świadomy, że „sumienie” mają tylko przeciwnicy aborcji (a dokładniej środków antykoncepcyjnych!). Zapewne w ograniczonym świecie orędowników podobnych rozwiązań problem niechcianych dzieci, patologicznych rodzin, naruszania praw kobiet i braku zainteresowania losem dzieci (ludzi) urodzonych są kwestią niemającą z sumieniem nic wspólnego.
I choć rozważania etyczne rażą swoją niekonkluzywnością, to wydaje się że istnieją ważniejsze sytuacje, w których mamy okazję „okazać się” naszym sumieniem.