Jak część ludzi w całej Polsce wiele lat swojego życia poświęciłem ratowaniu niszczonej kompulsywnie polskiej przyrody. W miarę jak widać było, że na całym świecie, wobec grozy efektu cieplarnianego, ludzie zaczynają chować głowę w piasek, wybierając polityków systemowo odrzucających naukę, wiadomo było, że również los polskiej przyrody będzie przesądzony. Jej ochrona, zawsze ułomna, została wraz z nowelizacją pozwalającą na nieograniczone wycinanie drzew całkowicie zniesiona. Przedstawiane dziś przez PiS, a także partie opozycyjne próby nowelizacji, są tak żałosne, że w zasadzie lepiej, żeby to zło się już dokonało. Jeśli to ludzi nie obudzi, to nic już nie pomoże.
Propozycja PiS, żeby wycinki rejestrować, to czystej wody oszustwo. Nie warto poświęcać mu jakiejkolwiek uwagi. Podobne są propozycje partii opozycyjnych, z których PO pozwalała na koncesjonowaną destrukcję przyrody przez ostatnie osiem lat, a które już wspólnie poparły skandaliczny projekt dewastacji Mierzei Wiślanej. Widać, że ludzie ci nie mają za grosz wrażliwości ekologicznej, a starają się jedynie ugrać głosy zrozpaczonych ludzi. Dzisiejszy projekt Nowoczesnej, przewidujący ograniczanie wycinek do 50 m2 i podobne głupstwa, to zagrywka pod publiczkę, aby zdobyć głosy tak ludzi o dużej świadomości i wrażliwości ekologicznej, jak i archetypicznego polskiego wyborcy, dla którego anihilacja biosfery jest od dawna, być może jedynym, sensem życia.
Podczas tych zupełnie jałowych rytualnych działań polska przyroda ginie na skale masową. Zagłady nic już nie powstrzyma. Wszyscy ludzie za to odpowiedzialni uczestniczą w popełnianiu niewyobrażalnej, niewybaczalnej zbrodni. Zbrodni, która przesądzi o kształcie życia w Polsce, w świecie, w którym w ciągu kilkunastu kolejnych lat rozpęta się klimatyczne piekło. Ludzie ci mają na sumieniu życie i zdrowie wszystkich mieszkańców Polski, włączając w to swoje dzieci i wnuki.
Skala rozpaczy, jaką to szaleństwo wywołało w setkach tysięcy wrażliwych Polek i Polaków, może być porównywalna jedynie z krzywdami, jakie były wyrządzane polskiej ziemi przez wojny, zaborców i okupantów. Tak czy siak, to zapewne preludium obłędu, bo może być tylko gorzej. Szaleństwa nikt już nie zatrzyma, a to oznacza, że kolejne lata uczynią życie w Polsce nieznośnym nie tylko w wymiarze społecznym i kulturowym, ale czysto biologicznym.
Współczuję wszystkim tym, którzy wierzyli, że tak zwany okres lęgowy powstrzyma wycinkę. Trwa ona na dobre w całej Polsce w zasadzie całodobowo. Ludzie ogarnięci są szałem wycinania i absolutnie nikt nad tym nie panuje, nawet jeśli przy okazji łamane jest inne prawo. Ustawy o ochronie przyrody mianem prawa określić nie można. Organy ochrony prawa nie reagują.
Ludzie płaczą i doznają najzwyklejszej w świecie traumy, bo jest to po prostu pozwolenie na przemoc i okrucieństwa dokonujące się na oczach ludzi. Niewyobrażalny wandalizm oglądają również dzieci, które o ekologii muszą uczyć się z tragicznie zbędnej katastrofy dopuszczonej przez państwo polskie.