Najnowszy „Niezbędnik Inteligenta”, stanowiący wydanie specjalne „Polityki”, nosi tytuł „Czas apokalipsy” i – jak sama nazwa wskazuje – poświęcony jest apokalipsie. Dodatek, do czego przyznają się autorzy (zdaje się, że w 75% autorem jest Edwin Bendyk), ma nas trochę postraszyć, a trochę uspokoić. Gdybym chciał być złośliwy, dodałbym jeszcze – zrobić z nas tak zwanego tata wariata. Ale nie chcę, bo dodatek jest dobry i potrzebny.
Rzeczywiście, tony kasandryczne nie są mile widziane. Ludzie nie lubią proroctw i deklarują przywiązanie do argumentów. Autorzy dodatku konsekwentnie trzymają się antykasandrycznej doktryny, czemu – jak mogę się domyślać – przyświecają względy pragmatyczne. Edwin Bendyk, którego uznaję za główną, przepraszam za sformułowanie, „sprężynę” dodatku, jest zbyt czujnym publicystą i myślicielem, aby nie wiedzieć, że Kasandra zostanie zlekceważona. Specjalista ma szansę zostać dostrzeżony.
Wszystko to prawda, ale psychologia ludzkiego poznania działa inaczej. Wszystko to, co jest argumentem, przeradza się w proroctwo lub religię. Argumenty ostatecznie okazują się być niczym nieuwarunkowanymi przekonaniami opartymi na wierze. Wynik tych myślowych operacji jest taki, że bez względu na to, co ludzie przyswoją jako argumenty i tak wierzą w to, w co wierzyli dotychczas. A jest to prosta ludzka wiara w „jakoś to będzie”. Odnosi się zresztą do wszelkich ludzkich myśli, działań i celów, choć na gruncie apokalipsy zyskuje nowy wymiar.
Czytając dodatek nie ustalimy również, w co wierzą jego autorzy. Zadają więcej pytań, niż udzielają odpowiedzi. Zamiast tez formułują logicznie nie do końca uczciwe alternatywy. Przed końcem stulecia może być nas już 10 mld. Czy poradzimy sobie w takim ścisku? – pyta Jędrzej Winiecki. Jak wyżywić rosnącą liczbę ludności świata, nie niszcząc środowiska naturalnego i nie zwiększając wkładu człowieka w globalne ocieplenie? – docieka Marcin Rotkiewicz. Czego nam najszybciej zabraknie – ropy naftowej, węgla, rud miedzi czy metali ziem rzadkich? – zastanawia się Mirosław Rutkowski (natychmiast odpowiadając, że nie będzie tak źle). Czy kolejnym etapem zaciekłej walki o zasoby będzie wojna? – ponownie pyta Winiecki i wreszcie sam Edwin Bendyk – Czy można wygodnie żyć i przetrwać, czy czas zacząć ograniczać apetyty?
Dla mnie jako „piewcy apokalipsy” (jak się domyślam, właśnie w tej grupie umieściłby mnie Bendyk), zadanie jest łatwiejsze. Na przytoczone wyżej pytania odpowiadam: nie poradzimy sobie, bo już sobie nie radzimy (zależy zresztą, co rozumieć przez pojęcie „radzenia sobie”), nie wyżywimy nie niszcząc i nie „zwiększając wkładu”, kolejnym etapem walki o zasoby będzie wojna, nie można wygodnie żyć i przetrwać, czas zacząć ograniczać apetyty. Etc.
Oczywiście trochę żartuję. Podobnie jak żartują autorzy dodatku. Nie żartują ludzkie masy, które w milionach internetowych komentarzy negują apokalipsę, pisząc o srogich polskich zimach (groteskowo wilgotnych, groteskowo długich i groteskowo zimnych), o grupach interesu czerpiących zyski z idei globalnego ocieplenia, a także o wspaniałej erze ciepłej ziemi po której majestatycznie przechadzały się dinozaury. (Mam nadzieję, że człowieka, który to pisał, połknie tyranozaur, kiedy będzie już wystarczająco ciepło i dinozaury zostaną wskrzeszone.)
W płytkiej jak Morze Aralskie świadomości mas, trwające miliony (w najgorszym razie setki) lat procesy ewolucyjne zlewają się w jedno ze zmianami ostatnich lat pięćdziesięciu. Masy domagają się, aby ptaki oceaniczne nauczyły się pożerać plastikowe nakrętki w kilka lat, a miliony gatunków w tym samym okresie dostosowały się do specyficznego przesunięcia strefy zwrotnikowej. Najogólniej rzecz biorąc, masy są wkurzone (oczywiście bardziej pasuje tu inne słowo), kiedy ktoś sugeruje, że dzisiejsza fajność i dostępność dóbr, już za 50 lat może zamienić się w pożeranie bliźnich i walkę na noże o ostatnie kałuże nadającej się do picia wody.
Koronnym argumentem tego negacjonistycznego bełkotu jest (o święta naiwności) argument z pychy ludzkiej. Oto – głoszą klimatyczni negacjoności – ludzkość ma grzeszyć pychą, kiedy twierdzi, że to ludzie zmienili klimat. Cóż, tylko człowiek może wymyślić coś podobnego. Paradoksalnie - poważny argument na istnienie Boga. Autorem podobnej przewrotności nie mogła być natura.
Odejdźmy jednak od prywatnego credo i powróćmy do dodatku. Jego język to (jednak) język konieczności. Kiedy w latach osiemdziesiątych ginął jakiś gatunek ptaszka lub żabki (ekologiczni negacjoności uwielbiają posługiwać się zdrobnieniami, kiedy mówią o zwierzętach), trąbiło się o tym w telewizorze i roniło krokodyle łzy. Było coś zbawiennego w tej hipokryzji. Dziś, kiedy w każdej chwili ginie jakiś gatunek, jest to informacja podawana z twarzą równie promienną, jak informacja o kolejnej chińskiej fabryce z wody, piasku i zsiadłego mleka, która wytwarzać będzie przedmioty z tych samych szlachetnych materiałów. Przedmioty popsute od samego początku, niczym silniki niemieckich samochodów produkowanych na terenach krajów okupowanych podczas II wojny światowej.
Ale ogólnie w dodatku jest dobrze. Dobrze, że jest ten dodatek i dobrze, że media zaczynają mówić. Na szczególną uwagę zasługują teksty: Ekologizm 2.0, dotyczący potrzeby przeformułowania sposobów działania organizacji ekologicznych, psychologiczna część poświęcona „psychopatologiom apokalipsy”, streszczenie poglądów bliskiego autorowi bloga Jamesa Lovelocka, czy zupełnie konkretna rozmowa Bendyka z ministrem środowiska Marcinem Korolcem.
Ostatecznie, trzeba się zgodzić z Edwinem Bendykiem, że jeśli dojdzie do apokalipsy, to za sprawą ludzi i tylko oni mogą jej zapobiec, choć ja, jako wyznawca, już w to nie wierzę. Najprawdopodobniej nie wierzą w to również mieszkańcy spustoszonych przez groteskowo silny tajfun Filipin, choć ich niewiara ma z pewnością inny charakter. Tak, wiem. Zawsze były tajfuny, a klimat się zmieniał. To wina Tuska, przepraszam, wulkanów!
PS Nie chciałbym, żeby autorzy „Czasu apokalipsy” poczuli się urażeni, moim marudzeniem. Poprzez marudzenie, chcę wyrazić podziw i uznanie, a przede wszystkim zachęcić czytelników do sięgnięcia po kolejny znakomity „Niezbędnik Inteligenta” .
__________________________ Niezbędnik Inteligenta - Czas apokalipsy, „Polityka” , wydanie specjalne 9/2013.