Moja deklarowana od dawna niechęć do rządów PiS-u bierze się wyłącznie z racjonalnych przesłanek. Jedną z nich jest niezgoda na irracjonalne polityczne postępowanie prezesa tej partii, który - w moim oglądzie - nie kieruje się racją stanu państwa, ale jest miotany własnymi idiosynkrazjami, najczęściej o podłożu osobistym.
Nikt od stuleci - łącznie z zaborcami, okupantami i komunistami po 1945 roku - nie potrafił podzielić Polaków bardziej dotkliwie i osłabiająco co Jarosław Kaczyński. Jest dziś dokładnie pół na pół. Nigdy tak wcześniej nie było. I, niestety, wygląda to na klincz niemal nie do rozwiązania. Klincz, który Polskę paraliżuje i skazuje na ciągłą słabość.
Gdyby Kaczyński nie istniał, nieprzyjaciele Polski powinni go wymyślić, bo jest najlepszym, co im się przytrafiło. Siły i niezależności zewnętrznej nie da się osiągnąć bez wewnętrznej jedności, współpracy i ładu społecznego. Nie ma ich w Polsce obecnej zupełnie. I dlatego - warto to sobie uświadomić - wszyscy idziemy dziś na dno: i przeciwnicy PiS-u, i ci, go go w ostatnich wyborach poparli. Zyskuje wyłącznie Jarosław Kaczyński i zakon jego najwierniejszych akolitów.
Jedyne, co cię dziś w Polsce dzieje, to wymiana elit, nic więcej. Za Kaczyńskim stoją tysiące ludzi, którzy przebierają nogami, by obsadzić urzędy i zrekompensować sobie lata chude. Nie wierzę w ich propaństwową misję. Ich misją są oni sami. W tym aspekcie nie różnią się niczym od cyników z PO. Będą jedynie bardziej zachłanni, co spowoduje, ze "łapczywe" zastąpi "pazerne", w dodatku pod kabotyńskimi hasłami naprawy państwa.
Pisałem dwa lata temu: "Po raz pierwszy od 1989 roku nie mam partii, na którą mógłbym głosować. Pod pewnym aspektem jest nawet gorzej niż za komuny, pod takim mianowicie, że wówczas mogłem się alienować, bo uważałem, że to nie moje państwo, a dziś widzę, że państwo, które postrzegam jako swoje - innego przecież nie mam i mieć nie chcę - niszczone jest przez pasożytniczą sforę, do której zaliczam wszystkie bez wyjątku formacje obecnej sfery politycznej.
Należałoby to wszystko zrównać z ziemią i zbudować nową jakość - powszechny ruch obywatelski, który potrafiłby wnieść się ponad dzisiejsze skarlałe podziały i animozje, i kierować się troską o dobro państwa. Przez państwo rozumiem konsens obywateli, wypracowujących kompromis samoograniczający ich subiektywne wizje przyszłości kraju na rzecz budowania większej wspólnoty; wspólnoty, w którą należy już dziś włączyć przyszłe pokolenia, które po nas nadejdą - nie muszą wszak podzielać naszych poglądów, ale z pewnością rozliczą nas z naszych dzisiejszych działań, a zwłaszcza z naszych dzisiejszych zaniechań.
Jakkolwiek górnolotnie by to brzmiało, nadszedł w Polsce czas na nasz własny Plac Taksim; że taki Plac stanie się wkrótce u nas faktem, nie mam cienia wątpliwości.
Wypada mieć tylko nadzieję, że wyjdą nań ludzie światli i otwarci, a nie ksenofobiczni, brunatni frustraci."
Dziś w Warszawie zobaczyłem nasz polski Plac Taksim, a na nim ludzi światłych i otwartych. Miejmy nadzieję, że to początek zmian na dobre. Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość, czyli partie, które zdradziły Polaków dziesięć lat temu, nie tworząc wielkiej koalicji na rzecz Polski, a jedynie pogrążając kraj w anarchii i skłócając naród, powinny wspólnie odejść w niesławie.