Pamiętam kiedy w Polskim Radiu pewien Pan redaktor zadał mi pytanie, dlaczego zastępczymi rodzicami SOS zostają głównie kobiety, bo nawet jeżeli dziećmi opiekuje się małżeństwo, to zawsze kobieta jest tą, która jest motorem działań, to ona zwykle bardziej chce i motywuje do tego partnera. Odpowiedziałam z uśmiechem, że to dlatego, że jesteśmy odważniejsze i bardziej wrażliwe. Musielibyście zobaczyć jego minę! Pan redaktor nie był za bardzo zadowolony z mojej żartobliwej odpowiedzi, a potem przez całą rozmowę nie wiedzieć czemu próbował mi się odciąć. Ale taka jest prawda, Drodzy Panowie, to kobiety uratują świat. A wiecie dlaczego? Bo czytają.
Od lat badania Biblioteki Narodowej wskazują, że kobiety są częstszymi i bardziej zaangażowanymi odbiorcami literatury, zarówno podczas edukacji szkolnej, jak i po opuszczeniu szkolnych murów.
To książki pokazują nam prawdę o świecie lub przenoszą w inny świat, to one uczą nas marzyć. A to marzenia są motorem wszelkich zmian. I na potwierdzenie tej teorii mam dla Was konkretną historię. Wyobraźcie sobie Barbarę, inżyniera realizującego projekty związane z gospodarką wodną i zmianami klimatu, kobietę w męskim świecie, która od dziecka wprost uwielbia książki. Wychowała się na przygodach Johna Bobera i Tomka, potem zaczytywała się w Kapuścińskim, Jagielskim, Tochmanie, wreszcie w Michniewiczu. To w książkach Michniewicza, znalazła bohatera, który zafascynował ją tak jak bohaterowie dzieciństwa, bo był „prawdziwy z krwi i kości”.
Jak sama pisze: "To Reilly Travers, o którym pierwszy raz przeczytałam w książce Tomka Michniewicza "Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów", a następnie w książce "Świat Równoległy". W ten o to sposób poznałam, wydawać by się mogło, szalonego i ciekawego człowieka, mieszkającego w rezerwacie Imire/Zimbabwe, obrońcę nosorożców i dzikich zwierząt – Reilly’ego. Poznałam także ogromną tragedię, którą była rzeź dokonana przez kłusowników na nosorożcach w Imire i walkę jaką stoczyła rodzina Traversów, między innymi Reilly i jego mama Judy, aby ratować ginące nosorożce”.
Kiedy Tomek Michniewicz wydał „Chrobot”, gdzie Reilly także się pojawia, Barbara już wiedziała, że pojedzie do Zimbabwe, że musi poznać tych niezwykłych ludzi, którzy codziennie, z wielką determinacją walczą o przetrwanie okolicznej ludności i zwierząt którymi się opiekują. Pojechała na tydzień, na wyprawę zorganizowaną przez Michniewicza, zobaczyła tę niewyobrażalną biedę, ludzi wciąż na granicy życia i śmierci: bez dochodu, bez jedzenia, prądu, i tego co najcenniejsze: bez wody.
"Już drugiego dnia mojego pobytu zastanawiałam się co można zrobić, jak pomóc lokalnej społeczności, a zwłaszcza dzieciom. Przecież tam jest potrzebne dosłownie wszystko. Susza jest jeszcze większa niż wcześniej, więc mało co rośnie, dlatego zarówno ludzie jak i zwierzęta nie mają co jeść. Niespodziewane pożary trawią wszystko, a nagły deszcz potrafi zamienić się w niszczycielską powódź. Niestety klimat nie jest łaskawy dla południowej Afryki, kryzys klimatyczny daje się wszystkim we znaki" – pisze Barbara
Pamiętam ją jak wróciła z Zimbabwe, jak z roziskrzonymi oczami mówiła nam: "Dziewczyny, to jest inny świat, tam potrzebne jest wszystko. Tam dzieci chodzą (o ile chodzą) do szkoły po 10 kilometrów w jedną stronę, w wielkim upale. Jak do niej dotrą nie mają siły się uczyć. Musimy coś zrobić. Trzeba je nakarmić". I tak jak powiedziała, tak zrobiła.
Chyba zapomniałam wspomnieć, że obok wielu innych zajęć Barbara jest także Dyrektorem Krajowym Stowarzyszenia SOS Wiosek Dziecięcych w Polsce, które od marca tego roku wspiera potrzebujące dzieci w Zimbabwe, dzięki polskim darczyńcom 999 dzieci z Imire dostaje codziennie pełnowartościowy posiłek, a 5000 osób z 1700 rodzin korzysta z różnego rodzaju pomocy SOS. Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak to dokładnie wygląda to zapraszam na www.sosafryka.org.