Wiem, wiem, sezon serialowy powoli się kończy, taka piękna pogoda za oknem, że nic tylko siedzieć na zewnątrz! Ja też wolę oglądać seriale zimą, z kotem na kolanach i kawałkiem pizzy w ręku. Ale co zrobić, zaczęłam blogować dla NaTemat dopiero w maju (w piątek 13-tego - czy to dobry znak?), a jestem serialowym maniakiem (na szczęście mój mąż również), więc „5 ulubionych seriali” to była lampka, która zaświeciła mi się w głowie NATYCHMIAST, kiedy wymyśliłam moje „Piątki w Piątki” :)
Dzisiaj post dla początkujących, bo każdy kto jest choć trochę wkręcony w seriale – na pewno wszystkie te pozycje zna, lubi lub przynajmniej ceni. Wbrew pozorom, tych naprawdę dobrych produkcji nie jest tak dużo. Zdajesz sobie z tego sprawę kiedy już wszystkie obejrzysz i nagle… każdy następny serial wydaje się słaby. Ale dość gadania.
Moja 5-tka ulubionych seriali – czas, start!
1. House Of Cards
Zwycięzca może być tylko jeden. Żadna niespodzianka. 4 sezony, wypuszczone w latach 2013-2016, piąty sezon będzie miał premierę na wiosnę 2017 roku. Hit Netflixu, który publikując wszystkie odcinki na raz, zmienił światowy rynek. Serial, gdzie każdy sezon trzyma poziom – co się naprawdę rzadko zdarza. Świat polityki i bezwzględnej walki o najwyższe stanowiska w USA. Frank (Kevin Spacey) oraz Claire Underwood (Robin Wright), to pełnokrwiste postacie, które głęboko zapadają w pamięć. Tak mocno, że oglądając inny serial, myślisz sobie: „Kurczę, tęsknię za Frankiem”. Bo naprawdę niewiele postaci z innych seriali może mu dorównać. Historia? Wciągająca, pełna intryg i zakrętów. Zdjęcia? Klasa. A dla mnie wizualna strona filmów jest bardzo istotna – ruch kamery, kolory, światło ( tutaj możecie obejrzeć ciekawy materiał na temat wizualnej strony „Domku z kart”). Po prostu: jeśli jeszcze nie widzieliście, to już macie plany na wieczór.
2. Breaking Bad
Kolejny klasyk, pięć sezonów z lat 2008-2013. Walter White to starszy facet z poukładanym życiem, stereotyp amerykańskiego średniaka, licealny nauczyciel chemii. Na początku serialu słyszymy jak mówi: „Chemia to nauka o zmianie, przyroście i spadku, przemianie.” Breaking Bad też jest o zmianie. Zmianie jaką stopniowo przechodzi Walter, a którą my obserwujemy z dreszczem i otwartymi ze zdumienia ustami. Krok po kroczku, przecież jak już powiedziałem A, to tak łatwo powiedzieć B, przecież jeden raz więcej nic nie szkodzi, przecież to dla Jego / Jej dobra… Walter White dowiaduje się, że ma raka. Rozpoczyna produkcję metamfetaminy, żeby finansowo zabezpieczyć swoją rodzinę. Tak zaczyna się spirala. Znów: genialne zdjęcia. Duszny, upalny klimat Nowego Meksyku. Brak jednoznacznie dobrych i złych postaci. Mniam!
3. True Detective
Zaznaczam: tylko pierwszy sezon. Drugi niestety już trochę mnie zawiódł, ale pierwszy był tak dobry, że „Detektyw” musiał znaleźć się w mojej piątce. Produkcja HBO, wszystkie odcinki napisane od zera przez urodzonego w Nowym Orleanie Nica Pizzolatto (a to rzadko się zdarza w świecie seriali - najczęściej poszczególne odcinki są pisane i reżyserowane przez różnych twórców). Chciałam napisać, że to serial, którego klimat tworzą mocni bohaterowie i świetna gra aktorska - detektywi Rust Cohle (Matthew McConaughey) oraz Martin Hart (Woody Harrelson). Bo są naprawdę genialni. Ale tak samo wciąga fabuła, tajemnicze morderstwo z wątkiem mistycznym w tle. Tak samo ważne są zdjęcia, przepięknie zrobiona czołówka do serialu, atmosfera sennej i dusznej Luizjany. Historia rozwija się wolno, ale jak już mamy scenę akcji, to zrobioną na mistrzowskim poziomie: na przykład słynna 6-minutowa scena, którą nakręcono w jednym ujęciu ( po więcej materiałów o wizualnej stronie True Detective, znów odsyłam na jeden z moich ulubionych kanałów na YT: tutaj i tutaj
4. The Killing
The Killing, czyli po polsku „Dochodzenie” powstało dla AMC, tej samej stacji telewizyjnej, która stworzyła takie hity jak „Breaking Bad”, „Mad Men’ czy „The Walking Dead”. Nakręcone na podstawie duńskiej produkcji „Forbrydelsen” (jeszcze nie widziałam, ale poluję na to). Moje ulubione są dwa pierwsze sezony, które łączy pytanie: „Kto zabił Rosie Larsen?” - niewinną, bezbronną nastolatkę z normalnej, kochającej rodziny. Co wyróżnia ten serial na tle tysiąca innych historii kryminalnych? Realizm. Realizm otoczenia, realizm fabuły, realizm postaci. Akcja dzieje się w Seattle, i chyba w każdym odcinku pada deszcz. Każdy odcinek to jeden dzień śledztwa, które jest czasem mozolne i zupełnie nieefektowne. Głowni bohaterowie nie są piękni. Detektyw Sarah Linden nie biega na obcasach za zbrodniarzami, i nie rozwiązuje zagadki w ciągu jednego dnia. Nie łączy perfekcyjnie kariery z samotnym wychowywaniem syna. Dużo rzeczy jej nie wychodzi. Nie ma czasu gotować, więc żyje na kawie i przekąskach z automatów. Detektyw Stephen Holder w nieśmiertelnej bluzie z kapturem i przetłuszczonych włosach też jest daleki od ideału stróża prawa. Grający go Joel Kinnaman pojawia się również w ostatnim sezonie House Of Cards, i w obu produkcjach radzi sobie świetnie. Uwielbiam aktorów, którzy dla ról zmieniają głos, akcent, intonację. Holder w wykonaniu Joela (który jest… Szwedem) jest bezbłędny!
5. The Newsroom
Serial z lat 2012-2014, który nie przestaje być aktualny. Druga produkcja HBO na mojej liście. Jego twórcą jest Aaron Sorkin, scenarzysta oskarowych filmów: „The Social Network” (historia powstania Facebooka), „Moneyball” z Bradem Pittem, zeszłorocznego „Steve Jobs” z Michael’em Fassbender’em. Jak widać, Sorkina interesują przełomowe momenty, które zmieniają sposób w jaki żyjemy oraz ludzie, którzy na te zmiany mają wpływ. W „Newsroomie” wziął na warsztat media, analizując gigantyczny wpływ jaki mają na nasze życie. Oraz gigantyczny wpływ, jaki na to co i jak nam zostanie za pomocą mediów przekazane, ma walka o słupki oglądalności, polityka, konkretni ludzie na konkretnych stanowiskach. Czy da się we współczesnym świecie, którym rządzą krzykliwe nagłówki, uczciwie i rzetelnie przekazywać informacje? Czy da się normalnie żyć, pracując w branży, która nigdy nie śpi, gdzie liczy się kto pierwszy zdobędzie newsa? „The Newsroom” pozwala nam zajrzeć za kulisy, uczestniczyć w spotkaniach redakcyjnych, poznać funkcjonowanie wielkich stacji telewizyjnych. Po rozmowach ze znajomymi dziennikarzami - wiem, że robi to w sposób bliski rzeczywistości. Polecam!
Na tym się kończy moja dzisiejsza piątka. Z ciężkim sercem odrzuciłam kilka tytułów, szczególnie tych nowszych - wychodząc z założenia, że w tej publikacji stawiam na klasyki, które przetrwały u mnie próbę czasu (no, tych kilku lat przynajmniej). Więc: wiem, jest jeszcze The Knick, są klimatyczni Peaky Blinders, The Wire, który ma świetne recenzje, a którego ciągle jeszcze nie widziałam. Ale spokojnie, nigdzie się nie wybieram, temat seriali jeszcze wróci. A w tym czasie piszcie Wasze sugestie, Wasze ulubione produkcje!