Ważne jest jak się zachowujemy nie kiedy wygramy, a kiedy przegramy. Mówiąc wprost: każdy głupi się cieszy kiedy wygrywa. Pytanie co się dzieje kiedy przegrywasz. Pytanie jak reagują Twoi kibice. Nie ma niczego bardziej okrutnego i powierzchownego niż kibice, którzy Cię noszą na rękach kiedy strzelasz gola, a wyzywają od ostatnich kiedy podwinie się noga. Tak kiedyś było, tak czasem nadal jest. Ale nie tym razem. Na tym EURO i na stadionach i przed telewizorami, kiedy straciliśmy gola w karnych, był zawód, był smutek, ale i tak krzyczeliśmy: DZIĘKUJEMY! (Przynajmniej tak mówią moje wtyki na stadionie w Marsylii, i tak było w barze, gdzie oglądałam mecz). I tak powinno być.
Na tych mistrzostwach, mam wrażenie, że po raz pierwszy od dawna chłopacy tworzyli tak bardzo zjednoczoną drużynę. Nie było gwiazd, bohaterów, którzy się wyrywają przed szereg i grają tylko na siebie. Byli zgraną ekipą. To było super.
Takie anegdoty też się liczą. To one budują klimat. Bitwa na przyśpiewki kibiców polskich i irlandzkich – i błyskotliwy pomysł, że jak oni zieloni, to my im Ogórka zaśpiewamy :)
4. FLAGI WSZĘDZIE
Cała Polska zaroiła się od flag! To naprawdę niesamowite. Znam dobrze Barcelonę, znam Madryt, byłam kilka razy w Stanach. To wszystko są miejsca, gdzie flagi narodowe (lub w przypadku Barcelony - mówię o fladze Katalonii) wiszą na co dzień na balkonach. U nas tylko na 1 i 3 maja, a i to nie u wszystkich. Dlaczego? Czy mamy problem z chwaleniem się flagą? A tym samym, z byciem dumnym, z tego, że jesteśmy Polakami? Może nie lubimy manifestowania uczuć? To nie jest czas i miejsce na długie dywagacje. Powiem tylko, że to było super, że nagle wszystkie samochody jeździły z flagami, że w barach wszyscy mieli biało-czerwone koszulki, pomalowane twarze, małe flagi do machania. Było widać, że ludzie są dumni z naszego zespołu.
Może najważniejsze. Nie oglądam za dużo sportu, więc może dlatego tak bardzo mnie to uderzyło. I za to ich podziwiam, nie za sprawność fizyczną, nie za milionowe kontrakty. Podziwiam Lewandowskiego, Milika, Stępińskiego, Błaszczykowskiego, Grosickiego, Jodłowca, Kapustkę, Krychowiaka, Linetty’ego, Mączyńskiego, Peszko, Starzyńskiego, Zielińskiego, Cionka, Glika, Jędrzejczyka, Pazdana, Salamona, Wawrzyniaka, Fabiańskiego, Boruca i Szczęsnego. I wszystkich innych sportowców świata. Za co? Za odporność psychiczną, jaką muszą nabyć. Za to, ile to musi ich kosztować. Lata treningów, setki godzin przygotowań do jednego meczu. I wszystko przesądza ułamek sekundy. Przegrywasz, odpadasz, EURO trwa dalej, a Ciebie już tam nie ma. Skończyła się bajka.