Maria Czubaszek to bezwstydna ekshibicjonistka, a uczestnikami poważnej debaty o przerywaniu ciąży mogą być politycy i księża - tak można streścić felieton Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, którą boli i “uwiera” wyznanie Marii Czubaszek dotyczące ulgi z powodu przerwania ciąży.
Redaktorka Kolenda-Zaleska wspomniała w swoim tekście także o Fundacji Feminoteka, potępiając nas za to, że nie jesteśmy oburzone słowami znanej satyryczki. Dlatego pozwolimy sobie odnieść się do felietonu redaktorki, która - deklarując, że nie osądza - próbuje wpędzić kobiety w Polsce w poczucie winy i zakneblować je w temacie przerywania ciąży.
W przeciwieństwie do dziennikarki uważamy, że o przerywaniu ciąży powinni dyskutować nie tylko politycy (77% obecnych parlamentarzystów to mężczyźni) i księża katoliccy (100% parytet mają mężczyźni), ale przede wszystkim osoby, których ta kwestia najbardziej dotyczy, czyli kobiety. W 1993 roku aborcja została zdelegalizowana pomimo masowego sprzeciwu społecznego, podobnego w swej skali, a może nawet przekraczającego obecne protesty przeciwko ACTA. Nic o nas bez nas, myślały kobiety. Polki i Polacy, w czasach gdy nie było internetu, a media publiczne emitowały materiały według jedynie słusznej, pampersowej, bogoojczyźnianej linii, zebrali ponad milion podpisów pod referendum o utrzymaniu legalności przerywania ciąży. I co? I nic. Mężczyźni z parlamentu zawarli kompromis z mężczyznami z episkopatu ponad głowami kobiet i ogólnie całego społeczeństwa. To tyle, jeśli chodzi o (po)wagę publicznej debaty.
Wypowiedź Marii Czubaszek jest bardzo ważna w kraju, gdzie kobieca rozrodczość jest sprawą polityczną, a ciało kobiety ciężarnej należy do państwa. To wejście w dyskurs, które przerywa zmowę milczenia i obnaża powszechną hipokryzję, w którą wpisuje się tekst red. Katarzyny Kolendy-Zaleskiej. Co roku tysiące Polek przerywa ciążę - jedne korzystają z pomocy Women on Web, inne wyjeżdżają na weekend do sąsiednich państw, jeszcze inne wysyłają męskich krewnych po leki na stawy. Inne kobiety wreszcie przerywają ciążę wygiętym wieszakiem, wstrzykują sobie żrący płyn do czyszczenia toalet czy proszą męża o ciosy w brzuch.
Dramatyczna nie jest debata, w której głos najważniejszych uczestniczek - kobiet - został wycięty. Dramatyczna jest ustawa antyaborcyjna i jej skutki. NIE ma 100% skutecznej antykoncepcji. Wiele kobiet odczuwa ulgę po przerwaniu ciąży, bo - wbrew temu, co myśli część konserwatystów (i ten ton przebija w tekście Kolendy-Zaleskiej) - kobiety to nie bezradne, bezmyślne kobieciątka, które przerywają ciążę, bo nie mają co ze sobą zrobić w wolne popołudnie. Nie są to też osoby, które hobbystycznie obdzielają swymi wdziękami przypadkowych mężczyzn w krzakach pod dyskoteką, myśląc ‘najwyżej usunę’. To osoby, które wiedzą, czy chcą w ogóle i chcą teraz być w ciąży i podejmują odpowiedzialne decyzje.
Pani Marii Czubaszek możemy tylko podziękować za to, że przywróciła w debacie głos polskim kobietom.