Nie znasz dnia ani godziny kiedy wyszukiwarka dostarczy ci niezwykle interesujących informacji, choć niekoniecznie tych, których szukasz. Tak właśnie stało się, gdy wpisałam do Google "elżbieta bieńkowska wikipedia". Jako czwarty wynik ukazała się propozycja Faktu, który zachęca do wejścia na swoją stronę sugerując, że dysponuje nagimi zdjęciami pani ministry.
Oczywiście nie ma żadnych nagich zdjęć, jest za to właściwe patriarchatowi zredukowanie jednej z najważniejszych osób w państwie, wykonującej pracę umysłową, do (nagiego) ciała, dlatego że ta osoba jest kobietą. Nic nowego.
Postanowiłam jednak sprawdzić, czy i jakie niespodzianki Fakt przygotował w przypadku wpisania do Google nazwisk innych osób z gabinetu Donalda Tuska. Wzięłam pod uwagę tylko pierwszą stronę wyników wyszukiwania "imię i nazwisko ministra wikipedia". Dla większości członków i członkiń rządu rezultaty są neutralne lub nie ma ich wcale, ale są znaczące wyjątki.
Googlowanie premiera przynosi zajawkę Faktu dotyczącą daty urodzin jego córki. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz pojawia się w Fakcie w kontekście Big Brothera. Minister sportu, pan Andrzej Biernat, dziwnie nie wyśmiewany przez panów dziennikarzy za sportową niekompetencję, wyszukiwany w Google razem ze słowem "wikipedia" pojawia się w wynikowym linku Faktu z przymiotnikiem "pijany".
Wyszukiwanie przez Google ministry edukacji narodowej, Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Wikipedii, przynosi rezultat w postaci notatki Faktu o jej mężu i życiu prywatnym (w przypadku polityczek troska o kształt ich życia prywatnego to gwóźdź medialnego programu).
Liczę na to, że specjalistka lub specjalista od wyszukiwarek napisze w komentarzu, na jakiej zasadzie dokonując tak neutralnych wyszukiwań otrzymuje się tak specyficzne wyniki. Jedno jest pewne: Google po raz kolejny ujawnia nagą prawdę o nas jako społeczeństwie, nawet jeśli oferuje nieprawdziwe - jak w przypadku rzekomych nagich zdjęć ministry Bieńkowskiej - wyniki.