Mijający rok był dla kulinarnego świata obfity w wydarzenia. Oto mój mały przegląd najistotniejszych zdarzeń 2012 roku (kolejność przypadkowa, wybór rzecz jasna subiektywny):
Blogerka nie tylko kulinarna. Gotuje, fotografuje, obserwuje i opisuje.
1. Pojawianie się na rynku dwóch magazynów kulinarnych: KUKBUKA i Magazynu Smak.
Przez lata jedynym godnym uwagi tytułem traktującym o jedzeniu był magazyn Kuchnia, dwa lata temu pojawiła się polska wersja skandynawskiego pisma Food & Friends, zaś u schyłku jesieni 2012 roku naszym oczom ukazały się Magazyn Smak i KUKBUK. Ten pierwszy jest okołokulinarnym kwartalnikiem „o kulturze jedzenia i gotowaniu” (cyt.: redakcja magazynu). Niektórzy – pewnie przez zdjęcia modnych gotujących wąsaczy z tatuażami - zarzucają mu, że jest hipsterski, dla mnie to ładnie zaprojektowane pismo z ciekawymi artykułami. Nie zaglądam tu po przepisy, a po teksty i dobry design. KUKBUK to z kolei pismo, które mam ochotę zjeść. Apetyczne zdjęcia, kuszące przepisy okraszone są dobrymi artykułami i ubrane w piękną prostą formę (czcionka, papier, układ zdjęć). Niewątpliwą zaletą pisma jest fakt, że dostrzegł potencjał drzemiący w blogosferze kulinarnej, angażując do współpracy blogerki (czego pisząca ten tekst, tworząca dwie rubryki w KUKBUKU jest żywym przykładem).
2. Cook it Raw w Polsce.
W sierpniu 2012 roku, w ramach projektu Cook it Raw przyjechało na Suwalszczyznę trzynastu najznamienitszych kucharzy z całego świata, wśród nich m.in. Rene Redzepi czy Magnus Nillson. Akcja działa się nad jeziorem Jaczno, gdzie w pięknych okolicznościach przyrody kucharze poznawali regionalne smaki, gotowali na bazie lokalnych produktów i wymieniali się pomysłami.
Cook it Raw wpisuje się w regionalny trend, który staje się coraz wyraźniejszy i powszechniejszy: doceniamy lokalne składniki, wracamy do tradycyjnych potraw, interpretując je w nowoczesny sposób.
3. Tytuł Wschodzącej Gwiazdki Michelin dla Atelier Amaro.
W nowej edycji Przewodnika Michelin po najlepszych europejskich lokalach wymieniono kilkadziesiąt polskich restauracji, ale tylko jedna z nich otrzymała tytuł Wschodzącej Gwiazdki Michelin – Atelier Amaro, prowadzona przez Wojciecha Modesta Amaro. Tytuł ten stanowi swoistą promesę otrzymania gwiazdki Michelin, jeśli w ciągu roku restauracja utrzyma swój poziom. Choć podchodzę sceptycznie do wszelkich klasyfikacji kulinarnych, trzymam kciuki za Atelier Amaro w przyszłym roku, a jednym z moich postanowień kulinarnych na 2013 rok jest odwiedzić to miejsce.
Sceptycy będą kręcić nosami, że żadne to wydarzenie, dla mnie jednak ukazanie się na rynku książki z przepisami i zdjęciami „naszej” blogerki to jedno z najistotniejszych zdarzeń kulinarnych mijającego roku. Mam z resztą na to twarde dowody: książka Liski znalazła się na 36. miejscu bestsellerów książkowych Empiku. W kategorii "kuchnia" „Słodkie…” wyprzedziły tylko książki Nigelli Lawson i Jamiego Olivera.
5. Zakończenie pierwszej edycji "MasterChef Polska".
Nie jest to najważniejsze wydarzenie kulinarne roku, ale z pewnością jedno z głośniejszych. Mimo wielu negatywnych głosów na temat programu, cieszył się na tyle dużą popularnością, że doczekamy się jego kolejnej edycji. Oby fala krytyki "MCh", jaka przelała się przez media, była dla twórców i prowadzących jak zimny prysznic.
Ostatni punkt stanowi dodatek do mojego zestawienia, bo stanowi o trendzie, nie zaś o konkretnym wydarzeniu: 6. Gotowanie stało się modne.
Myślę, że 2012 rok ostatecznie utwierdził nas w przekonaniu, że moda na kulinaria na dobre zawitała do Polski. Gotowanie jest trendy, to już fakt. Wybieramy spośród dziesiątek warsztatów poświęconych gotowaniu, kilku dobrych tytułów (vide punkt 1), zakładamy blogi kulinarne, gotujemy z przyjaciółmi, jeździmy na festiwale kulinarne (tych nastąpił istny zalew), wracamy do korzeni (vide punkt nr 2), chodzimy na domowe burgery, w kawiarni podgryzamy wypiekane na miejscu bagietki, jedzenie oglądamy w telewizji (vide punkt 5), o jedzeniu słuchamy, czytamy i piszemy.
Ciekawa jestem, kiedy ów trend zacznie nużyć (sama zaczynam zauważać pierwsze zmęczenia „modną” stroną gotowania, ale to temat na oddzielny tekst) i szczytem oryginalności stanie się deklaracja, że nigdy nie zrobiło się domowego makaronu, a na obiad jada się tylko kebaby z okolicznej budki…