Być Czechem, Grekiem, Anglikiem i Polakiem - jednocześnie!
Staram się wierzyć w dobre intencje nowej władzy, w jej troskę o pomyślność kraju i obywateli oraz planowane zmiany na lepsze. Bo czy podoba ci się, obywatelu, stan tego to co masz i widzisz? System podatkowy, przepisy VAT, służba zdrowia, ZUS, sądownictwo, prokuratura, szkolnictwo wyższe, średnie i zawodowe, sposób wydawania publicznych (Twoich!) pieniędzy na administrację i inwestycje, stan energetyki, pozycja banków, reklamy w mediach i na ulicach, miejsce kultury i sztuki w hierarchii priorytetów?
Przez te trzy miesiące rząd tego nie ruszył bo zajmował się polityką, „czyszczeniem przedpola” szybko i na siłę, ignorując opozycję i zdrowy rozsądek. Tymczasem mógł swoje osiągnąć nie ponosząc w rekordowym tempie (porównywalnym tylko z klęską Prezydenta Komorowskiego) takich strat politycznych i moralnych, w kraju i na świecie, a ostatnio wymiernych w postaci spadku złotego, ratingu (nawet gdy dyskusyjnego).
Wygląda to tak jakby graczom wprawiającym się w grę w okręty nagle dano do sterowania lotniskowiec. W grze w okręty jestem ja i ten drugi, którego trzeba trafić. Trafiony - zatopiny. Koniec. A lotniskowiec to skomplikowany, trudno sterowalny mechanizm z tysiącosobową załogą, której każdy członek wie co ma robić i się na tym zna. A tu ławka kandydatów do obsadzania załogi okazuje się krótka. Trafiają więc różne postacie na stanowiska daleko odległe od ich kompetencji. Walenie z grubej rury w znienawidzonego przeciwnika odbywa się publicznie, z wielkim hałasem i wywołuje niepokój, destabilizację, znaki zapytania i nieprzyjemne oraz nieprzewidywalne reakcje.
A można było inaczej - zacząć od przedstawienie projektów zmian, ale tych fundamentalnych dla Polski. Dobrobyt Polaków zależy od sprzyjających warunków dla przedsiębiorczości, bo to przedsiębiorcy ciągną tę gospodarkę. Trzeba ich upewnić o bezpieczeństwie inwestowania - a mają co, bo na ich kontach jest kilkaset (!!!) miliardów złotych, których nie inwestują, bo nie wierzą. A nowe inwestycje rodzą mechanizm innowacyjności i nie potrzeba do tego rządowych komisji ani uchwał o „dolinie krzemowej”. Firmy, inwestycje to zatrudnienie, potrzeba fachowców, motywacje dla młodych wchodzących na rynek pracy,. Ich powodzenie to właśnie dobre perspektywy dla tak ukochanej przez gadaczy rządowych i kościelnych - rodziny.
Trzeba było zacząć od pokazania perspektywy i planów konkretnych zmian w dziedzinach bolących, jak wyżej. Leczenia wymaga NSZ, ZUS wymiar sprawiedliwości (a nie tylko Trybunał). Myślę, że obywatela ucieszyłby bardziej niż podatek bankowy czy ten od sklepów wielkopowierzchniowych raczej projekt uproszczonych podatków, większe zaangażowanie Państwa w opiekę społeczną, żłobki, przedszkola, standardy nauczania, zachęty poprzez ulgi podatkowe i dofinansowanie dla odnawialnych żródeł energii (zamiast zakazów używania węgla), odchudzenie administracji, podwyżki dla specjalistów w budżetówce (żeby nie wyjeżdżali). zapowiedzi konkretnych reform NSZ i ZUSu.
Nie zaczęli, bo zajęli się od pierwszego gwizdka wykańczaniem przeciwnika i brnięciem w populistyczne ruchy zapowiedziane w kampanii (z marnym skutkiem) bo są, na własne życzenie, zakładnikami tego swojego populizmu. Prezes Kaczyński w tematy inne niż władza i rewanż się nie angażuje. A poza tym - chyba się nie przygotowali, nie odrobili pracy domowej, nie mają nic z tych rzeczy przemyślanych do końca! Król jest goły! Teraz się dopiero uczą. W międzyczasie swoimi ruchami pozbawili się przewagi i wiarygodności. Populizm czyni z nich wrogów sprywatyzowania tego co trzeba, ugrzęzną w swoich dogmatach, obsadzą wszystkie możliwe stołki w spółkach skarbu państwa (tak jak poprzednicy) swoimi zasłużonymi poddanymi a pieniądze nadal będą wyrzucane w błoto. Ale kij ma dwa końce. Molochy państwowe to także duża siła robotników gotowych najechać na Warszawę. Więc zajmuje ich raczej temat jak tu być jednocześnie w zgodzie z Ojcem Dyrektorem i górnikami a może także - mam nadzieje - klasą średnią.
Nie wystarczy, że Platforma nie ma się czym pochwalić, bo nawet jej hasło „aby ciepła woda w kranie” zostało na papierze (ani w sprawie energetyki ani wody żadnego ruchu). Olewanie przedsiębiorców, piętrowy nonsensownie zawiły i radośnie „poprawiany” system podatkowy, nieudolność komunikacji ze społeczeństwem, niechęć do podejmowania jakichkolwiek dalekosiężnych w skutkach decyzji, znamionuje jej małość ale nie usprawiedliwia PISu. Wizja, odwaga i konkrety tu potrzebne a nie zajadłość i arogancja. Gospodarka, głupcze!
PS Mój osobisty wkurw. Nawet za komuny, kiedy jako absolwent HZ pracownik centrali handlu zagranicznego (nakaz pracy, ale nie narzekam) w delegacji z głodową dietą ale z dobrym angielskim, w dżinsach dzwonach, z kubańskim papierosem Ligeros (sklep Havana Krucza róg Al.Jerozolimskich) po sprobowaniu którego tracili przytomność, obeznaniem w zachodniej muzyce i pasją samochodową - byłem dla nich jakimś rarogiem zza Żelaznej Kurtyny świadczącym o inności Polski -miałem swoją frajdę. Za Solidarności części chwały jako Polak za granicą doznawałem automatycznie, bez własnych zasług. Ale mogłem być dumny. Po wejściu do Unii poczułem się Europejczykiem, a młoda polska demokracja i niebywały zwrot ekonomiczny wzbudzały zainteresowanie, nawet podziw, a zawsze sympatię dla gościa z Polski.
Dzisiaj się wstydzę.