Nie pisałem od dawna. Przygotowania do 9 edycji festiwalu PLANETE+DOC zabrały mi wszystkie szare komórki w jasyr. Już jest lepiej. Pęta osłabły, wykupiłem się na tyle, że mogłem pomyśleć o regeneracji fizycznej i duchowej. Również o regularnym pisaniu.
Słońce i deszcz. I wiatr. I trochę słońca. Całe 4 dni tak wyglądały. Aby na chwilę odpocząć i wyłączyć się z przygotowań do festiwalu zabrałem rodzinkę…na inny festiwal do Nyon. Bonusem była wycieczka przez dwie przełęcze alpejskie. To, co najciekawsze było jednak w dolinach. Jest kilka jezior alpejskich o pięknym położeniu i widokach ale nic nie przebije jeziora Genewskiego (Lemańskiego). Wysokie pasma Alp schodzą prawie do samego jeziora od strony południowej (Francja) i południowo-wschodniej (Szwajcaria) i widać kolosy Alp włoskich ze wschodu. Winnice schodzące do samego jeziora po stronie północnej. Przestrzeń i światło, i wiatr. Miasta w Szwajcarii wyglądają bardzo podobnie. Wnętrza hoteli również. Styl lat 60 i 70. Oczywiście tu i ówdzie znajdzie się coś dla tych, którzy muszą być trendy i wydawać fortunę na „modern” ale to nie jest ani mile widziane i raczej trzymane na obrzeżach. Styl sprzed 50-40 lat przeważa właściwie w całej architekturze. Tak, jakby nic ciekawego już nie wymyślono. Na pewno nić bardziej praktycznego, co wniosło by coś ciekawego w tkankę miejską. Nikomu to nie przeszkadza.
Tak wygląda Zurych, Genewa, Berno. Tak wygląda Lozanna. W tej spokojnej, mieszczańskiej mieścinie, po której chodzi się z góry na dół lub odwrotnie, znaleźliśmy sztukę niepokojącą- L’Art Brut. Tworzą ją samoucy, pozostający na uboczu mainstreamu. Stosunek do świata, jego norm i społecznych zasad mają dość obojętny. Są pacjentami szpitali psychiatrycznych, więźniami, ekscentrycznymi samotnikami i wygnańcami. Nie uzyskują i nie oczekują poklasku. Tworzą własny świat sztuki, często przypominający enigmatyczny teatr. Ich zachowanie i stosunek do własnej twórczości jest częścią jej oglądu i zrozumienia. Kolekcja „De L’Art. Brut w Lozannie jest bogata w formy i style. Fascynuje różnorodność podejścia do figuratywności. Na czterech piętrach galerii stykamy się ze sztuką ludzi, którzy w większości uważali, że to nie oni, ale coś albo ktoś przez nich przemawiał. Większość z nich przeszła traumę w dzieciństwie. Niektórzy z nich po latach życia w społeczeństwie i odnoszenia sukcesów, jak pewien właściciel fabryk tekstyliów, wycofują się, zamykają, aby otworzyć się na własną sztukę. Sztukę pozostająca poza uwarunkowaniami kultury i społeczeństwa. Wspomniany fabrykant stworzył galerię blaszek w swojej samotni w górach. Przyczepiał je do drzew, domu, ogrodzenia tworząc system informacji o wszechświecie. Mojej dwuletniej córce najbardziej spodobał się koń w wymiarze 1:1, zrobiony z gałęzi, desek i połamanych mebli. Wyglądal trochę jak szkielet konia ale było w nim coś fascynującego. Misją córki w galerii była zamiana tabliczek informacyjnych. Pan kustosz uniemożliwił jednak szukanie nowych sensów. Ojca złapał na robieniu zdjęć, co bardzo mu się nie podobało. Nie chciało się pokazywać, że mam w telefonie zdjęcia obrazów Richtera, które robiłem legalnie na wystawie. Wystawą specjalną była pierwsza poza Chinami ekspozycja dzieł Guo Fengyi. Wiele długich na 10 i więcej metrów malowideł na płótnie, które przedstawiają postaci o wielu głowach, mających swoje cienie, często pokrytych kwiatami. Długie płótna rozciągnięte są na ścianie i na podłodze, tak że widzimy je jakby w dodatkowym wymiarze.
Nieopodal Lozanny w Vevey, nad samym brzegiem jeziora, (cena m2 ziemi taka jak w Monte Carlo), mieści się siedziba największego koncernu spożywczego na świecie Nestle. W 2005 roku ówczesny szef Nestle wypowiedział się do kamery, iż darmowa woda pitna, to wizja radykałów. W tym samym przytulnym Vevey, w latach 50 tych spotykali się ekonomiści i politycy, aby wykuć filozofię neoliberalizmu, którego formę skundloną doświadczamy na własnej skórze w Polsce. Nasz kraj był idealnym miejscem po 1989 roku na przeszczep tego, co nie udało się na Zachodzie: skrajny egoizm, brak poczucia dobra wspólnego, immanentny brak wiary w Państwo, jako instytucji, która może z sukcesem prowadzić politykę prospołeczną, brak kultury politycznej. Poza tym, Vevey to urocza miejscowość schodząca do jeziora, posiadająca luksusowe SPA z widokiem na jezioro i Alpy i ekskluzywne kluby dla najbogatszych na świecie. Ale tu bogactwa nie pokazuje się w sposób natrętny. Wszystko jest stonowane i skromne. Z Vevey do Nyon jest około 50 km. Oprócz festiwalu filmów dokumentalnych, fantastycznych Fillets de perches w knajpie „Biały koń” i stateczków do Francji, na zachodnich rogatkach mieści się siedziba mafii, która obejmie kilka miast w Polsce we władanie w czerwcu i do której te miasta dołożą jeszcze dużo naszych pieniędzy. Wojny nad Jeziorem Genewskim nie widziano od ponad 400 lat. Art Brut, mafia „moderne” i przyszli właściciele wody pitnej na Ziemi znależli bezpieczną przystań.