Wbrew zapowiedziom części mediów prawicy, koalicja PO – PSL zagrożona nie jest. Zmiana Waldemara Pawlaka na Janusza Piechocińskiego może być nowym impulsem dla obu formacji.
Nigdy nie byłem zaangażowany politycznie, ale otaczająca mnie rzeczywistość polityczna i społeczna zmusiła mnie do jej komentowania. Jestem też racjonalistą i antyklerykałem, choć nie wrogiem wiary
Zaskoczenie, sensacja? Tak, niewątpliwie. Jeszcze wczoraj, przed kongresem Polskiego Stowarzyszenia Ludowego gdy ktoś stawiał na zwycięstwo Janusza Piechocińskiego w wyborach władz – choć mówił o tym europoseł Wojciech Olejniczak - nikt nie dawał by temu pomysłowi większych szans. Były premier, a obecny wicepremier, przegrał grę wewnętrzną stosunkiem 547 głosów do 530. W partii rolniczej inżynier mechaniki przegrał wybory z ekonomistą... Warto to przypomnieć, jak warto się przypomnieć, czym jest dziś PSL.
Po PSL to partia oczywiście chłopów, rolników, wsi, ale również partia kasty, kadry rolniczych, różnych wiejskich organizacji (potężne, pozostające pod wpływem Władysława Pawlaka i PSL Ochotnicze Straże Pożarne), mniejszych i większych rolniczych biznesów. To partia homogeniczna, rodzinna, ale również pokoleniowa. Niektórzy twierdzą, że ideowa, ale Kościół katolicki, do którego się przyznaje, wymyka się ideom działania, a odwoływanie się do spuścizny Wincentego Witosa i Wierzchosławic to tradycja... marketingowa.
Powstaje wiele pytań, dotyczących samego PSL-u, jak się partia przekształci, jej relacji z innymi partiami, oczywiście poczynając z koalicyjną Platformą Obywatelską, jak się może zmienić układ współpracy z PO, czyli działanie samego rządu (tu dodatkowym pytaniem jest to, czy nie zmieni się sama struktura Rady Ministrów), jest to też pytanie o to, czy nie jest to dowód, że polska scena polityczna może się zmienić, szybciej, niż sądziliśmy. Pewne działania na głębokiej prawicy wskazują, że tam także może się okazać, że zamknięty układ PiS i reszta nie jest dane na zawsze.
Janusz Piechociński to polityk ambitny, to pokazuje od wielu lat kariery, zdeterminowany, z pomysłami zawodowymi (transport, infrastruktura kolejowa), od lat osadzony w polskim parlamentaryzmie. Dziś jednak nie wiadomo, czy jego głównym celem działalności będzie wzmocnienie swojej pracy i roli PSL w rządzie – a twierdzę, że jego wybór nie osłabi koalicji jako takiej, lecz jedna odwrotnie – czy jednak położenie nacisku na zmianę partii klasowej, kolesiowskiej, układowej, z ruchu wsi w ruch społeczeństwa. Pytanie, czy Piechociński będzie wstanie dla takiej drugiej idei zbudować wewnętrzny, nośny program. I czy znajdzie młodych, którzy go poprą. Jest w tym również taki prosty problem, że strukturalny nepotyzm tej formacji jest czymś immanentnym – można powiedzieć, należnym strukturalnie dla tej partii.
Następnym ważnym problemem są oczywiście relacje pomiędzy PSL pod nową władzą i PO Donalda Tuska, w kontekście działalności rządu. Ale tu również sądzę, że opinie, że będzie to współpraca trudniejsza i bardziej konfliktowa, nie potwierdzą się. Pragmatyk Piechociński zapewne będzie chciał zweryfikować umowę koalicyjną z PO, ale nie pod kątem zmiany sił pomiędzy obiema formacjami, ale raczej dla uporządkowania udziału swoich polityków w strukturach władzy.
Pobocznym, ale wcale nie marginalnym tematem jest to, czy sam premier Donald Tusk nie będzie chciał wykorzystać tej niespodzianki politycznej do dokonania zmian w rządzie. Były one spodziewane już tą jesienią, po drastycznym spadku poparcia dla PO, a także popularności samego premiera, ale ostatnie notowania – znów duża, ponad 10% przewaga sondażowa ponad PiS-em zatrzymała te spekulacje. Może to jest moment, aby rekonstrukcja rządu nastąpiła teraz. Zapowiedziana, choć oczywiście impulsywnie podana rezygnacja Waldemara Pawlaka z urzędu wicepremiera i ministra gospodarki może dać impuls do innych zmian. Ale na dziś Janusz Piechociński twierdzi, że do rządu nie wejdzie. Ta sprawa wyjaśni się jak sądzę w ciągu najbliższych kilku dni.
Warto pamiętać, że dla PO i dla samego premiera – biorąc pod uwagę stan przewagi koalicji w Sejmie, ale także rolę PSL w terenie – dobre relacje z tą partią są ważniejsze, niż się to akcentuje oficjalnie. Zdawał sobie z tego sprawę Pawlak, zdaje sobie również Janusz Piechociński. Dlatego obie strony będą jedna działać na rzecz dalszej jedności. Janusz Piechociński ma także krótki czas na to, aby ten wewnętrzny rozłam wyborczy zmienić na nową wartość dynamizującą i jak już wspomniałem, zmieniającą formację. I tu, dla wnętrza PSL odpowiedź na pytanie, czy uda się przekonać Waldemara Pawlaka, aby jednak nie odchodził z bieżącej pracy politycznej jest ważne. Kluczem do tego jest odpowiedź na to – czy zostanie w rządzie, czy jednak nie. Dużo w tym do powiedzenia w PSL będzie miał Marek Sawicki, którego działania przez zjazdem PSL mogły mieć kluczowe znaczenie przy wczorajszej zmianie.
Wbrew zapowiedziom części mediów prawicy, koalicja PO – PSL zagrożona nie jest. Wprost przeciwnie, to raczej okazja do zmian, roszad, poszukania nowych impulsów. Nie należy sądzić, aby obie strony złamały wobec siebie, co przez właśnie mijające się pięć lat koalicji nie zdarzyło, zasadę lojalności.