Reklama.
Minister Nowak nie zgłosił w sejmowym oświadczeniu majątkowym jednego z zegarków, wartości ok. 17 tys. złotych. Niektórzy twierdzą (tygodnik „Wprost”), że tych zegarków było więcej i że krążyły one po kilku osobach, nie zawsze czystych moralnie i biznesowo. To co się wydało kilka miesięcy temu, dziś doprowadziło do jego odejścia z rządu. Nie dymisji za jego pracę w rządzie Donalda Tuska, ale za epatowanie zegarkiem. Straty jednak może ponieść premier.
W niektórych mediach minister Sławomir Nowak zwany był „złotym dzieckiem Tuska”. Rzeczywiście jego praca ministerialna była dobra w realizacji zadań drogowych, choćby przed ubiegłorocznymi mistrzostwami Euro 2012 w piłce kopanej, błyskotliwe cięcia odsłon szos, dobrze się prezentowały w mediach. Wszyscy na tym dobrze wyszli – do czasu, kiedy nasi kopacze dali jedną z wielkich plam. Potem zaczęło się rozliczanie budowy dróg, czasem ich remonty, ale przecież do Polski zaczął nadjeżdżać Pendolino… No i dziennikarze zobaczyli na rękach ministra zegarki.
Kiedy sprawa została zwidelcowana przez „Wprost”, minister Nowak obiecał, że jeżeli prokuratura postawi mu zarzuty, to on poda się do dymisji – co też uczynił i co zostało przyjęte przez premiera. To na dziś sprawa JEDNEGO zegarka. Czy tak zostanie, zależy w dużym stopniu od prokuratora generalnego, Andrzeja Seremeta. Bo ta sprawa, według mojej oceny, ma drugie dno – czy w cyklu zmian w rządzie, planowanych w listopadzie, nie nastąpi również zmiana w Prokuraturze Generalnej. Raport ministra za rok ubiegły znów tylko na biurku premiera leży… I jeszcze dodatkowo, co jest ważniejsze politycznie niż problemy Sławomira Nowaka, są przecież wnioski o o odebranie immunitetów posłom Prawa i Sprawiedliwości, Mariuszowi Kamińskiego i Tomaszowi Kaczmarkowi.
Premierowi Donaldowi Tuskowi szybka reakcja Nowaka jest na rękę, ale siły tej ręki jednak nie wspomaga. To kolejny kłopot w rządzie i w partii, choćby po zamieszaniu w wyborach partyjnych na Dolnym Śląsku. Odejście Sławomira Nowaka i planowane, zapowiadane jako głębokie, zmiany w rządzie mogą się przełożyć na wyniki poparcia społecznego dla Platformy Obywatelskiej. Już były sygnały, że różnica pomiędzy PiS-em, prowadzącym od kilku miesięcy w sondażach, a PO, wynoszą kilkanaście procent. To cichy dramat, który może się przerodzić w tragedię, kiedy poparcie dla firmy politycznej Donalda Tuska spadną poniżej 20%. Może to oznaczać nie tylko porażkę w przyszłych wyborach sejmowych, ale również koniec kariery samego premiera.
Azrael