Patrzymy na Ukrainę uważnie, ale wcale nie obiektywnie. Polacy, przeżywszy lata 1980 – 81, wcześniejsze lata od 1968, 1970, 1976 i późniejszy rok Okrągłego Stołu, mają wielkie doświadczenie. Nie oznacza to jednak wcale obiektywizmu politycznego.
Nigdy nie byłem zaangażowany politycznie, ale otaczająca mnie rzeczywistość polityczna i społeczna zmusiła mnie do jej komentowania. Jestem też racjonalistą i antyklerykałem, choć nie wrogiem wiary
Dziś zamiast następnego etapu rozmów prezydenta Janukowycza z Kliczką, Jaceniukiem i Tiahnybokiem, mamy następny dzień nieskoordynowanych walk ulicznych – na brzegach Majdanu. Nie wiemy, tu w Polsce, ale być może nie jest do końca wiadome i tam, w Kijowie, co było powodem następnych starć. Tak, oczywiście, dzisiejsze rozruchy nie zaczęły się od rozkazów strzelania opozycyjnych działaczy. To nie jest cel działalności UDARU, czy Swobody. Pytanie jednak pozostaje otwarte – czy to co się dzieje na Majdanie jest polityką, rewolucją, czy jednak walką o przetrwanie…?
Bardzo chętnie używamy wobec tego, co się dzieje na kijowskim Majdanie określenia „rewolucja”. Nie wiem, czy jednak to w pełni oddaje sens walk – od trzech miesięcy walk politycznych – wobec oczekiwań Ukraińców i Rosjan zamieszkujących Ukrainę. Obok jest także Rosja, która obserwuje uważnie to, co się dzieje i dla której „rewolucja” ukraińska, przekazująca Ukrainę w ręce Zachodu nie jest na rękę. Z tego doskonale zdaje sobie zapewne Janukowycz – czy jednak „rewolucjoniści” – tego już pewnym nie można być do końca.
Polski polityk europarlamentu, Jacek Saryusz-Wolski, uważa, że należy wobec Janukowycza prowadzić twardą politykę. Ma to według niego polegać na unii Unii Europejskiej i USA, mającej na celu – jeszcze po cichu – przejęcie władzy na Ukrainie z rąk Janukowycza. Dobry pomysł, tylko, że on może oznaczać wiele scenariuszy wewnętrznych na Ukrainie. Pierwszym, najbardziej realnym to rozpad Ukrainy. Bo ponad 25% Rosjan ze wschodu kraju na to nie pójdzie…
Wracając do tego, co się dzieje dziś na Majdanie. Kolejne ostrzały, od 48 godzin – do końca nie wiadomo, czyje – mogą rzeczywiście oznaczać utracenie kontroli nad tym, co się dzieje. Widzimy w mediach rzeczywiście chaos i krew. Nie wiemy, czy to co się dzieje, jest pod kontrolą, czy poza kontrolą Janukowycza. Czy nie jest tu już realizowany scenariusz zewnętrzny, z Putinem jako scenarzystą. Biorąc pod uwagę to, co się działo kilka lat temu w Gruzji, jest to zupełnie możliwe…
Władimir Putin nie oczekuje tego, aby w Kijowie zapadł spokój. On raczej czeka na to, aby Barack Obama i José Manuel Barroso zwrócili się do niego o pomoc i interwencję. Ten scenariusz rozwiązania problemów może być dla Ukrainy dziś najbardziej realny. Warto pamiętać i warto zrozumieć – Rosja i Putin nie oddadzą swoich wpływów i kontroli nad Ukrainą. Chyba, że tak jak wspomniałem – nastąpi jej rozpad. Stół, nieważne , czy kwadratowy, czy okrągły, do rozwiązania problemów Kremla stoi w Moskwie.
Wydawało się, że Polska Donalda Tuska odgrywała wiodącą rolę w rozwiązaniu problemu wewnętrznych konfliktów na Ukrainie. Okazało się jednak, że tak się nie dzieje. Klucze do rozwiązania problemów ukraińskich są w Moskwie.