500 złotych na dziecko brzmi kusząco. W kampanii wyborczej brzmiało na tyle kusząco, że PiS wygrał wybory. Ale jak przyszło do realizacji, to okazuje się, że 500 złotych owszem, ale nie dla każdego. Uprawnionych dzieci okazuje się być coraz mniej. Nie jest to w takim razie świadczenie na utrzymanie i edukację dzieci. Nie jest to też świadczenie stricte socjalne, bo pieniędzy nie dostaną samotne matki, czy ojcowie wychowujący dzieci. Nie dostaną też rodzice jednego dziecka, gdzie dochód na osobę przekracza 800 zł. A więc pensja poniżej 1000 zł (ale powyżej 800 zł) jest uważana za całkiem niezłe wynagrodzenie i rząd uznał, że takim rodzinom 500 zł na dziecko nie jest już potrzebne. Jednocześnie rząd uznał, że z pewnością przyda się 500 zł zamożnym rodzicom z dwójką dzieci. Gdzie tu sens? Gdzie strategia państwa? Gdzie wreszcie zachęta do posiadania licznego potomstwa?
Rząd najwyraźniej zapomniał, że aby mieć drugie dziecko, najpierw trzeba mieć pierwsze dziecko. A żeby zdecydować się na pierwsze dziecko przyszli rodzice z pewnością chcieliby mieć stabilną pracę, mieszkanie, a przyszła mama gwarancję zatrudnienia po urlopie macierzyńskim, czy wychowawczym, i powszechny dostęp do żłobka i przedszkola. Z dostępem do przedszkola to będzie problem już w tym roku. Jeżeli sześciolatki nie pójdą do szkoły albo rodzice zdecydują o powtórzeniu klasy, to nawet najbardziej sprawne samorządy nie wybudują nowych przedszkoli dla tegorocznych trzylatków. Czy to dobra zachęta do powiększenia rodziny?
Podzielone zostały również dzieci niepełnosprawne. Zwiększone kryterium dochodowe 1200 zł dotyczy tylko dzieci niepełnosprawnych w stopniu umiarkowanym lub znacznym. Rodzice dzieci z lekką niepełnosprawnością otrzymają świadczenie, jeżeli dochód na osobę nie przekracza 800 zł.
To nie jest także program dla rodzeństwa ze zbyt dużą różnicą wieku. Ukończenie 18 lat przez jedno dziecko automatycznie pozbawia to drugie, rzekomo uprawnione, tegoż świadczenia. Według rządzących przeciętna polska rodzina powinna być modelem 2+2 z niewielką różnicą wieku potomstwa. Samotne matki wiodą zaś nieustabilizowane życie, które rzeczniczka PiS radzi zweryfikować, aby załapać się na 500 złotych. Kuriozalnych przesłanek i stwierdzeń nie brakuje. Brakuje za to pieniędzy na finansowanie programu w kolejnych latach.
Program 500+ na dziecko to nie jest żaden nowatorski pomysł na zwiększenie dzietności. W krajach Unii Europejskiej rozwiązania typu „pieniądze na dziecko” funkcjonują nieco inaczej. W Niemczech na każde dziecko dostaje się świadczenie w wysokości 190 Euro miesięcznie do ukończenia 25 roku życia (pod warunkiem, że dziecko się cały czas uczy, od trzeciego dziecka świadczenie jest wyższe). Można argumentować, że Niemcy to bogaty kraj, o zupełnie innej gospodarce niż nasza i państwo stać na tak wysokie świadczenie. Możemy więc wzorować się na Irlandii, do której już kiedyś przecież aspirowaliśmy. Kraj dotknięty kryzysem, a wypłaca 120 Euro na każde dziecko do 18 roku życia. Nie ma kryteriów dochodowych, nie ma dyskryminacji samotnych rodziców, nie ma różnicowania jedynaków i innych wyjątków od reguły. To jest prawdziwy program dający rodzicom gwarancję świadczenia przez cały okres dorastania każdego dziecka. Wprowadzenie kompleksowego programu, wraz z odpowiednią infrastrukturą wspierającą rodzinę - żłobki, przedszkola, ulgi prorodzinne, pomoc socjalna, tanie mieszkania, system stypendialny, opieka medyczna nad dziećmi w szkole - to jest dopiero prawdziwa inwestycja w przyszłość społeczeństwa.
Miało być 500 zł na dziecko, a wyszło jak zawsze. Dziecko wylane z kąpielą. Droga ta kąpiel i do tego bez mydła.