Dwóch studentów łódzkiej PWSFTViT, Mateusz Konopacki i Marek Szymański, postanowiło uciec na Pitcairn, główną wyspę archipelagu Pitcairn, położoną na Oceanie Spokojnym w Polinezji. Przy pomocy sponsorów udało im się dotrzeć do celu. Będąc na miejscu nakręcili film dokumentalno-podróżniczy "Uciec na Pitcairn" relacjonujący ich przebywanie na wyspie. Premiera filmu pod koniec 2013 roku, a ja zapraszam do lektury wywiadu z jego twórcami. Aż chciałoby się krzyknąć: idealizm nigdy nie zginie!
Blog o kulturze, nauce i pasji odkrywania. O oczarowaniu tajemnicą
Skąd pomysł na powstanie filmu "Uciec na Pitcairn"? Dlaczego wybraliście akurat tę pacyficzną wysepkę?
Marek - Odpowiedź na pytanie znajduje się w samym tytule. Uciec, bo przynajmniej ja czułem się przybity przez los, nieusatysfakcjonowany, zawiedziony, zły. Potrzebowałem uciec jak najdalej, żeby sprawdzić czy można się odciąć i w ten sposób sobie pomóc, zrobić coś tak dużego, żeby przyćmiło żal. O wyspie powiedział mi brat marynarz, zawsze zarzuca mnie ciekawostkami, ale ta wyspa, nie wiem dlaczego, nie dawała mi spokoju. Myślę, że czekała, aż ją odkryję i była odpowiedzią na moje niepokoje, poza tym to świetny temat, najmniejsza demokracja świata pośrodku oceanu!
Mateusz - Marek zarzucił mi na przystanku pomysł na film o Pitcairn, miał wtedy trochę gorszy dzień i stwierdził, że super byłoby to zrobić za parę lat, po studiach, jak się rozkręcimy zawodowo. Ja nie mogłem przestać o tym myśleć, spotkaliśmy się parę dni później, upiliśmy, gadaliśmy o tym, jaki mógłby być to film, przekonałem Marka, że damy radę, zróbmy to! Rano na kacu pisaliśmy zarys scenariusza i plan działania względem sponsorów. Wychodząc z mojego mieszkania Marek zarzucił, że zdobędziemy świat! Robimy to, po prostu założyliśmy z góry, że się uda. Choć oczywiście nie było tak różowo ciągle.
W jaki sposób udało wam się pozyskać sponsorów do finansowania waszego przedsięwzięcia?
Marek - Nakręciliśmy filmik, wrzuciliśmy na Youtube, mówimy w nim, że potrzebujemy pieniędzy, żeby uciec i nakręcić film.
Mateusz - Link do filmiku trafił do lokalnego dziennikarza tv polskiej, zrobił o nas krótki materiał i puścił pod koniec wieczornych informacji. Po paru dniach do tv odezwał się nasz pierwszy sponsor firma MATBET, której właściciel za młodu pragnął tam popłynąć, ale z racji czasów, czyli komuny i biedy po prostu nie mógł tego zrobić. W pewnym sensie zrealizowaliśmy jego marzenie.
Marek - Potem kolejne filmiki na Youtube, miliony maili, kombinowania, jeżdżenia, modlenia. Zastosowaliśmy crowd funding, otrzymaliśmy trochę wsparcia od fanów naszego projektu i tak powoli konsekwentnie z zaciśniętymi kciukami, udało się. W sumie 4 miesiące zajęło nam to wszystko.
Mateusz - Przekonaliśmy szkołę filmową, żeby została koproducentem filmu, choć przymykali na nas oko. Od firmy EBH otrzymaliśmy nieodpłatnie wysokiej klasy sprzęt filmowy na czas wyjazdu.
Marek - I dużo otuchy od ludzi i oczywiście dużo ironicznych potakiwań, gdy opowiadaliśmy o naszym masterplanie.
Jak w ogóle się poznaliście przed nakręceniem filmu?
Marek - Jesteśmy kolegami z roku, oboje studiujemy organizację produkcji filmowej na PWSFTViT w Łodzi.
Ale niespecjalnie się polubiliśmy, Mateusz stwierdził, że jestem odciętym aroganckim trepem, a ja, że on jest zwykłym wieśniakiem. Raz, gdy popsuł mu się samochód, pomogłem mu go uruchomić i tak zaczęliśmy gadać. To było gdzieś 3 miesiące przed wpadnięciem razem na realizację projektu.
Pitcairn... Opowiedz trochę o miejscu, dokąd trafiliście... jak wygląda budowa geologiczna wyspy? Ilu mieszkańców na niej mieszka?
Marek - Wyspa wulkaniczna 1,6 na 4.2 km, mniejsza od mojego miasta rodzinnego Swarzędza, zbudowana głównie z bazaltów, otoczona rafą. Wszystko pokrywają lasy tropikalne, wyspa jest bardzo górzysta, pełna stromych zbocz. Obecna liczba mieszkańców 54, choć ta liczba jest zmienna, nigdy nie przekracza tej granicy. Żadnych piaszczystych plaż.
Jak przebiegała wasza podróż na nią? W jaki sposób można tam dotrzeć?
Mateusz - Droga powietrzna w naszym przypadku: Warszawa - Amsterdam, Amsterdam - Los Angeles, Los Angeles - Papeete, Papeete - Mangareva. Stamtąd statkiem na Rikitea i z Rikitea kolejnym statkiem już na Pitcairn.
Czym się zajmują mieszkańcy Pitcairn? Z czego się utrzymują? Jak wygląda ich życie w porównaniu z zachodnim indywidualistycznym biegiem ku karierze?
Marek - Mieszkańcy pracują jak każdy. Mają po 3-4 różne prace, choć żadną na pełen etat np. jedna pani jest pielęgniarką, opiekuje się starszymi, sprząta cmentarz i drogi. Jednak obecnie wypłatę otrzymują od rządu Wielkiej Brytanii. Życie jest powolne i spokojne, prawie każdy jest własnym szefem. Wykonują swoje prace wtedy, kiedy mają na to ochotę. Ale również i tam występuje bieg ku karierze, głównie wśród członków lokalnego rządu.
Z jakim przyjęciem ze strony mieszkańców Pitcairn się spotkaliście? Kto zarządza tą brytyjską kolonią?
Marek - Przyjęli nas dobrze, bo musieliśmy im słono zapłacić za przebywanie na wyspie, nie da się tam wpaść z namiotem i spać w dżungli. Choć wyczuliśmy lokalne konflikty i pewną niechęć ze strony części mieszkańców, obawiających się tego, jakiego rodzaju materiał o nich zrobimy. Na wyspie rządzi 8-osobowy rząd z burmistrzem na czele, władzę oficjalną poza wyspą sprawuje ambasador brytyjski w Nowej Zelandii.
Na Pitcairn znajduje się miejscowość Adamstown. Jak wygląda?
Marek - Kościół, budynek sejmu, który jest jednocześnie miejscem, gdzie wszyscy mieszkańcy mogą się spotkać, taka lepiej odmalowana większa stodoła. Małe biuro poczty i lokalnego banku. To wszystko na planie kwadratu z placem pośrodku.
Opowiedzcie jakieś zabawne czy nietypowe historie związane z waszym pobytem na wyspie.
Marek - Na wyspie nie ma zwyczaju picia alkoholu, pije jedynie Pirate Pawl, gość który udaje pirata. Jako jeden z 3 osób ma problem z alkoholem. Byliśmy pierwszymi Polakami, z którymi pił, powiedzieliśmy mu, że jesteśmy za twardzi, żeby nas upić. Ma w swoim domu zbudowany bar i powiedział, że nikt od niego trzeźwy nie wychodzi, więc podjęliśmy rękawicę. No i przegraliśmy, natomiast istotne jest to, że odwożąc nas quadem do domu, zażądał od gospodyni Mateusza 80 dolarów za to, co wypiliśmy. Ona kazała mu iść do diabła. Okazało się, że zaprasza filmowców i dziennikarzy, którzy przyjeżdżają na wyspę, a następnie wyciąga od nich pieniądze. Cała ta impreza to bardzo rozległa kwestia i będzie poruszona w filmie, ponieważ wiele dowiedzieliśmy się wtedy o relacjach na wyspie.
Na jakim etapie post-produkcji znajduje się Wasz dokument "Uciec na Pitcairn"? Kiedy odbędzie się jego premiera?
Mateusz - Obecnie trwa montaż, planujemy premierę kinową filmu pod koniec tego roku.
Czy korespondujecie z mieszkańcami Pitcairn? Chcielibyście tam w przyszłości wrócić?
Marek - Tak, ja utrzymuję kontakt, z chęcią wróciłbym tam za około 10 lat sprawdzić, jak mieszkańcy poradzili sobie z problemem starzejącego się społeczeństwa, które de facto eliminuje możliwość funkcjonowania wyspy.
Mateusz - Ja też jestem w ciągłym kontakcie z mieszkańcami, jednak chyba już tam nie powrócę (jedynie aby nakręcić kolejną część ucieczki), ale świat jest piękny, trzeba go poznawać, a my mamy już kilka kolejnych pomysłów - jedyne co możemy już teraz powiedzieć to to, że będzie dużo energii, będzie daleko i niebezpiecznie! Śledźcie naszego Fanpage`a i sprawdźcie jak ucieka się na koniec świata.