Reklama.
10 kwietnia 1912 roku transatlantyk "Titanic", ongiś duma brytyjskiej żeglugi pasażerskiej, wyruszył w feralny dziewiczy rejs do Nowego Jorku. Zaledwie 4 dni później około godziny 23.40, znajdując się na południowy wschód od Nowej Funlandii, 'niezatapialny' statek uderzył w górę lodową, którą zbyt późno dostrzeżono z bocianiego gniazda. Agonia "Titanica" trwała niespełna trzy godziny. W wyniku katastrofy łącznie zginęło 1500 osób, uratowano zaledwie 730. Do śmierci tak wielu ludzi przyczyniła się zbyt mała liczba szalup ratunkowych, hurraoptymistyczna wiara w 'niezatapialność' statku, regulowana absurdalnymi przepisami hierarchia klasowa w zakresie przydziału miejsc, nadmierna prędkość oraz wybuch paniki. 15 kwietnia tego roku minie 100-letnia rocznica najsłynniejszej katastrofy marynistycznej XX wieku. Na dzień przed w polskich multipleksach (i nie tylko) zadebiutuje trójwymiarowa wersja hitu filmowego Jamesa Camerona "Titanic" (1997).