Parę dni temu miałem okazję zobaczyć jak powstaje jeden z najdroższych apartamentowców w Europie. Budowa Złotej 44 pomimo różnych problemów z inwestorami dobiega końca i jeszcze w tym roku pierwsze mieszkania zostaną odebrane przez nowych właścicieli. Czym rożni się taki apartament od zwykłego M3?
Dziennikarz i copywriter. Zakochany w grach komputerowych i architekturze.
Historia powstawania dzieła Daniela Libeskinda nie jest łatwa. Większość mieszkańców Warszawy z pewnością pamięta zachwyty nad pierwotną koncepcją i wizualizacjami, które przedstawiały budynek o niezwykłych załamaniach, eleganckiej linii - niczym wzbijający się do lotu orzeł. Zachwyty z czasem zamieniły się w lekkie zażenowanie gdy widzieliśmy dziwną elewację okrywającą szkielet budynku. Potem doszły problemy ze sprzedażą mieszkań i ogólna zapaść dewelopera. Budynek Złotej 44 z pewnością nie jest tym, który widzieliśmy na początku tej trudnej drogi.
Z czasem doceniłem bryłę budynku i dostrzegam tą niezwykłość w wykonaniu architektonicznego mistrza. Ale, by się o tym przekonać postanowiłem się wybrać do wnętrza budynku i przyjrzeć się naocznie jak wyglądać będzie życie high-class.
Wyjątkowo komfortowo. I nie chodzi, jedynie o lokalizację. Bo to jest przecież centralna cześć centrum. Już bardziej w centrum Warszawy, nie da się mieszkać! To tylko jeden z atrybutów Złotej. Do budynku można wejść przez lobby zaprojektowane przez światowej klasy architekta Daniela Libeskinda bądź poprzez parking. Wjazd znajduje się na poziomie -1, a sam parking zajmuje 9 pięter, aby pomieścić wszystkie luksusowe auta osób, które będą mieszkać pod tym adresem.
Za pomocą specjalnej karty wjadę na swoje piętro i dostanę się do pokoju, ale gdybym na przykład chciał odwiedzić sąsiada poniżej to muszę skontaktować się z… conciergem na dole. Tak jest. Nie dostanę się na piętro inne niż moje własne bez wcześniejszej zapowiedzi. Pewnie uważacie to za wadę? Spójrzcie na to z innej strony. Ludzie mieszkający w takim apartamentowcu jak Złota 44, nie są zwykłymi Kowalskimi. Często są to osoby będące na świeczniku. A nikt tak naprawdę nie pragnie spokoju i prywatności jak oni. Nie dziwi więc właśnie taki system, który jest całkiem popularny w zachodnich apartamentowcach.
Wspomniany concierge nie tylko, pomoże dostać się na dowolne piętro sąsiada. Jego zadania są bardzo różnorodne. Będąc właścicielem jednego z lokali, a jednocześnie płacąc czynsz posiadamy dostęp do prywatnego „concierga”, który może nam pomóc w godzeniu wszystkich domowych obowiązków. Wyjeżdżamy na długo, a po powrocie chcemy mieć kolację w pokoju? Nic trudnego. Nie mamy czasu zamówić biletów do kina bądź opery? Nie ma sprawy. Potrzebny dentysta? Concierge to wszystko załatwi.
Ale to nie wszystko. Na właścicieli mieszkań w Złotej 44 czeka całe 8 piętro wypełnione po brzegi atrakcjami, których nie powstydziłby się nawet luksusowy fitness klub. Siłownia, basen, sauna, kino? Wszystko jest na swoim miejscu. Bez wychodzenia z budynku.
Gdy stanąłem na 50 piętrze, a na wysokości mojego wzroku ujrzałem tarczę zegara z Pałacu Kultury i Nauki, uświadomiłem sobie jak wysoko jestem. Pierwsze minuty spędziłem na podziwianiu widoków, a można praktycznie zobaczyć całą Warszawę i ościenne miejscowości (halo Rembertów!). Dopiero później zająłem się przyglądaniu wnętrzom pokazowym. Nowy właściciel Złotej wyszedł ze sprytną inicjatywą. Kupując apartament, w cenie otrzymujemy kompleksowe wykończenie, a wybrać można spośród 9 wariantów aranżacji. Ma to sens! Wnętrza w budynku składają się również ze ścian wygiętych pod różnymi kątami. Ciężko w takiej sytuacji dobrać meble, ale na szczęście specjaliści z renomowanej pracowni WoodsBagot doskonale znają się na swojej robocie. Zaproponowane przez nich aranżacje są wykonane ze świetnych materiałów i doskonale wkomponowują się w nieregularne momentami ściany. To bardzo dobre wyjście również dlatego, że czasami lepiej oddać pole do popisu znawcom tematu, niż samemu „nabroić”.
Jednym z najczęstszych zarzutów względem wysokościowców jest nomen omen ich... wysokość. Budynki o takich rozmiarach z racji swojej konstrukcji, często są pokrywane szkłem. A co gorsza, zgodnie z przepisami budowlanymi nie można stosować otwieranych okien powyżej 55 metrów wysokości (Złota 44 ma 192 metry). I tutaj pojawia się dyskomfort w użytkowania mieszkania. Mając szklaną ścianę nie można uchylić okna, żeby wpadło świeże powietrze. A dodatkowo dochodzi problem braku prywatności. Ponieważ trudno o nim mówić mając szybę zamiast za ściany.
Na szczęście architekci rozwiązali oba problemy stosując sprytne zabiegi projektowe. W każdym z apartamentów znajduje się „elektroniczny lufcik”, steruje się nim za pomocą specjalnego pilota. Za jego pomocą można uchylić do 18 stopni specjalny panel. Przez powstałą szczelinę wpada do środka świeże powietrze oraz odgłosy miasta. Takie rozwiązanie daje poczucie „otwarcia”, ponieważ nie jesteśmy skazani jedynie na powietrze z mechanicznej klimatyzacji. Rano człowiek się budzi słysząc trąbiących kierowców, a nie bezwzględną ciszę hermetycznej puszki ze szkła.
Poczucie komfortu zaburzone przez nadmierną ekspozycję okien panoramicznych, jest sprytnie rozwiązane w sypialniach. W tych pomieszczeniach część ściany zewnętrznej jest skonstruowana z nieprzezroczystych paneli. Tworzą ścianę. Budząc się rano, mamy uczucie posiadania dużego okna, ale nie przezroczystej ściany.
Ile kosztuje taki luksus? Niemało. Ceny zaczynają się od 24 tysięcy złotych ZA METR kwadratowy. A najmniejsze lokale typu „studio” zajmują ponad 60 metrów. Górnej granicy, tak naprawdę nie ma. Ponieważ można wykupić na własność nawet całe piętro. A cena w zależności od wyboru wyposażenia i aranżacji może wzrosnąć do 40 tysięcy złotych za metr.
Jeżeli uważacie, że to za duża kwota to znaczy, że faktycznie Cię na nie nie stać. Ale są osoby, dla których kupno takiego mieszkania to naprawdę nie jest duży wydatek finansowy. Ale to temat na zupełnie inny wpis.
Więcej o nieruchomościach przeczytacie na Domiporta.pl
Mój blog o architekturze w grach: Archigame.pl