Lider kiboli piłkarskiego Śląska Wrocław w prowadzonym przez niego klubowym sklepie sprzedawał książkę własnego autorstwa: „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. Tymczasem miasto Wrocław pod wodzą prezydenta Dutkiewicza hojną ręką finansuje piłkarski klub. Wrocław jest polukrowany otoczką miasta otwartego i wielokulturowego. Prawda zaś w oczy kole.
To, że stadiony piłkarskie są częstą areną dla burd i chuligaństwa to banalna prawda. Niedawno, we Wrocławiu, po podczas towarzyskiego meczu z Borussią Dortmund kibole dotkliwie pobili przypadkowego mężczyznę, obrażali drużynę i kibiców z Niemiec oraz okradli ich z szalików i flag. Wobec zaś odpalenia rac, Policja wniosła o zamknięcie jednej trybuny na stadionie wybudowanym na Euro 2012.
To, że duża część kiboli demonstruje na stadionach (poza nimi również) rasizm, antysemityzm, ksenonofobię i w ogóle nienawiść do Innych, to też truizm. Początkiem tego roku poznańska prokuratura prowadziła postępowanie dotyczące okrzyków antysemickich kiboli Lecha (m.in. „Jazda z Żydami” i „Do gazu”). Śledczy uznali, że takie zachowanie nie jest zabronione (o zgrozo!), bo było skierowane pod adresem drużyny przeciwnej (Widzew Łódź) i jej kibiców, a nie do Narodu Żydowskiego. Prokuratura wyższej instancji nakazała jednak wznowienie śledztwa. We Wrocławiu natomiast w stan oskarżenia został właśnie postawiony autor książki o wiele mówiącym tytule „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”, którą w zeszłym roku można było kupić w autoryzowanym sklepie Śląska Wrocław. Nic dziwnego. Wszak fan geniuszu i charyzmy Fuhrera ten sklep prowadzi i uchodzi za jednego z liderów kiboli wrocławskiej drużyny.
Problemu manifestowania radykalnego nacjonalizmu, czy neofaszyzmu przez niektórych kiboli nie chcą lub nie potrafią rozwiązać urzędnicy. Jeszcze w lipcu 2013 roku podczas debaty w ramach Społeczej Akademii Kultury Jacka Żakowskiego wiceprezydent Wrocławia Anna Szarycz złożyła zapewnienie, że do końca września tamtego roku przedstawi program antyrasistowski w klubie Śląsk Wrocław. I co? I nic! Ponad rok później o „programie” nie słychać. Nie ma żadnych śladów działań prezydenta ukierunkowanych na zwalczanie radykalizmu i przeciwdziałaniu mowie nienawiści.
Jest wręcz odwrotnie, bo magistrat od lat utrzymuje zespół. Piłkarski Śląsk Wrocław, który nic nie zrobił w kwestii zwalczania faszyzmu w szeregach swoich kiboli, może liczyć na hojne finansowanie z miejskiego budżetu (miasto jest współwłaścicielem Śląska od 2006 roku). W 2014 roku z miejskiej kasy na Śląsk Wrocław ma zostać wydane 16 mln złotych. Kwota ta jednak nie uwzględnia pieniędzy, które klub otrzymuje z komunalnych spółek. Milion złotych drużyna otrzyma bowiem od Młodzieżowego Centrum Sportu – organizatora wrocławskiego maratonu. Organizacja powołana do finansowania sportu amatorskiego, w szczególności uprawianego przez młodzież, przekaże zatem okrągłą sumę na działalność zawodowego i komercyjnego klubu piłkarskiego, którego najlepiej uposażony zawodnik (Sebastian Mila) jest trzecim najlepiej zarabiającym piłkarzem polskiej ligi. We Wrocławiu głośno było też o pożyczce, jaką w ubiegłym roku udzieliło Śląskowi Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Komunalna spółka pożyczyła klubowi 4 miliony złotych (!).
Tym bardziej, miasto – jako większościowy współwłaściciel Śląska Wrocław i jego hojny sponsor – powinien wymagać od klubu działań mających na celu przeciwdziałanie szerzących się wśród kiboli rasistowskich postaw. Polskie prawo zakazuje przecież istnienia organizacji dopuszczających nienawiść rasową i narodowościową (art. 13 Konstytucji) i potępia nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych (art. 256 Kodeksu karnego) oraz znieważanie na tym tle (art. 257 Kodeksu karnego). Miasto, finansuje zaś klub, który pozwala na prowadzenie jego autoryzowanego sklepu piewcy talentów Hitlera. Nic nie warte wydają się zatem zapewnienia wiceprezydent Wrocławia. Wygląda bowiem na to, że Wrocław nie tylko nie zwalcza faszyzujących środowisk, a wręcz je pośrednio finansuje. I tyle pozostaje z forsowanej od lat przez speców od PR i marketingu z wrocławskiego magistratu opinii, że stolica Dolnego Śląska jest najbardziej otwartym i wielokulturowym miastem w Polsce („miasto spotkań”).