Marsz Niepodległości narodowców, prezydenckie „Razem dla Niepodległej”, smoleńskie uroczystości PiS-u. Wygląda na to, że tylko prawica to patrioci. Gdzie jest lewica?

REKLAMA
Marsze Niepodległości, Marsze Patriotów rokrocznie skupiają środowiska narodowe i skrajnie prawicowe. Organizacja warszawskiego Marszu Niepodległości jest dla Ruchu Narodowego centralnym punktem jej działalności, kluczowym momentem promocji tej formacji. Narodowcy odwołują się do tradycji endecji spod znaku Romana Dmowskiego. Uroczystości zorganizowane przez „prawdziwych Polaków” przeradzają się niejednokrotnie w burdy, zadymy, chuliganerie. W zeszłym roku w stolicy doszło do ataku na squat wypełniony ludźmi i rosyjską ambasadę, podpalenia tęczy na Placu Zbawiciela i prywatnych samochodów. Trzy lata temu nacjonaliści dla uczczenia Dnia Niepodległości podpalili wóz transmisyjny TVN24. 11-go listopada najgłośniejsi są „prawdziwi Polacy”. Z racji liczebności uczestników i zagrożenia rozróbami skupiają uwagę mediów, angażują Policję. Osobno świętują Jarosław Kaczyński i PiS, którzy ogniskują uroczystości wokół smoleńskich trumien. Prezydent Komorowski organizuje natomiast obchody pod hasłem „Razem dla Niepodległej” w narracji radosnej i pojednawczej. Taki konserwatyzm z ludzką twarzą.
O lewicy w tych dniach nie słychać. Dlaczego? Czy ludzie lewicy nie brali czynnego udziału w odzyskaniu przez Polskę niepodległości? Czy walka narodowo-wyzwoleńcza to tylko domena i zasługa prawicy, narodowych demokratów (endecji)? Elementarzem polskiej historii jest spór Polskiej Partii Socjalistycznej i Narodowej Demokracji o drogę do odzyskania niepodległości, a następnie o kształt II Rzeczpospolitej. Powstała w 1892 roku PPS i później jej większościowa Frakcja Rewolucyjna na cel swojej działalności obrała „niepodległą rzeczpospolitą demokartyczną” oraz „obalenie (…) niewoli politycznej i zdobycie władzy dla proletatariatu”. Podczas I wojny światowej PPS jednoznacznie opowiedziała się za budową Polski jako niezależnej republiki demokratycznej i socjaliści czynnie uczestniczyli w walce zbrojnej. Na czele pierwszego niepodległego rządu stanął socjalista Ignacy Daszyński, którego kontynuacją był ludowy rząd Moraczewskiego. W pierwszych miesiącach II Rzeczpospolitej Roman Dmowski kierował polską delegacją na paryskiej konferencji pokojowej, podczas gdy w kraju socjalista Piłsudski realizował politykę faktów dokonanych. Efektem tej współpracy była Polska w granicach z międzywojnia. Bez socjalistów (jak i endeków) nie byłoby II Rzeczpospolitej.
Tak jak prawica, i lewica ma więc swoją niepodległościową legendę. Ale tylko prawica, szczególnie nacjonalistyczna, potrafi zagospodarować swoją opowieść, kreować narrację patriotyczną, postawić się w roli jedynych spadkobierców idei niepodległościowej. Natomiast lewica nie może się przebić. Powstaje wrażenie, że tylko na prawicy są patrioci. A przecież lewica dysponuje podstawami do stworzenia własnej opowieści niepodległościowej - z młodym Piłsudskim i romantycznymi socjalistami walczącymi o wolność i równość, z tworzeniem przez socjalistów zrębów polskiej państwowości. Całość narracji patriotycznej zawłaszczyła prawica. Szkoda, bo lewicowa opowieść jest ciekawa, autentyczna i piękna. Obecnie w niezasłużonej defensywie.