Wrocławscy aktywiści miejscy protestują przeciw sprzedaży kamienicy, która miała zostać przeznaczona na cele społeczno-kulturowe. Prezydent Dutkiewicz pozostaje głuchy i rozpisuje przetarg na jej sprzedaż, a jego pijarowiec nazywa aktywistów „małpami z brzytwą”. Tyle nam zostało z angażu ruchów miejskich w zarządzanie miastem.
Jest w historycznym centrum Wrocławia miejsce, w którym od lat – pod chmurką, na trawce, nad brzegiem Odry – spędzają czas Wrocławianie, studenci i turyści. Spotykają się, spacerują, piją, grillują, śmieją się, grają w badmintona lub szachy. To miejsce na koncerty i imprezy plenerowe. Przy brzegu zacumowały knajpy na barkach. Magii miejsca sprzyja widok na rzekę poprzecinaną mostami i monumentalny gmach Uniwersytetu. To Wyspa Słodowa. Od wiosny do późnej jesieni teren tętni życiem, bywa tam tłumnie jak na plaży w Międzyzdrojach. Możliwości Wyspy – parafrazując tytuł powieści Houellebecqa – są spore.
Pośrodku Wyspy stoi samotnie XIX-wieczna kamienica. Plan był taki, żeby budynek przeznaczyć na cele społeczno-kulturowe, oddać przestrzeń artystom, animatorom kultury i studentom. Bogdan Zdrojewski powiedział, że docelowo w kamienicy miał być dom kultury. Chęci były dobre, ale wyszło jak zawsze, bo – wiadomo – czym wybrukowane jest piekło.
Magistrat dąży więc do prywatyzacji kamienicy i areału wokół niej. Został rozpisany przetarg i przeprowadzono pierwszą licytację nieruchomości – nieskuteczną, bo za 7 milionów złotych żaden deweloper nie był chętny do zakupu.
Plany komercjalizacji terenu, który miał być przeznaczony na cele społeczne, sprowokowały sprzeciw zaangażowanych Wrocławian. Zebrała się grupa miejskich aktywistów, społeczników, animatorów kultury, dziennikarzy, którzy dążą do anulowania przetargu i przeznaczenia tego terenu na cele społeczno-kulturowe oraz opracowują konkretne plany zagospodarowania tej przestrzeni. Wrocławianie nie chcą na Wyspie dewelopera, który wybuduje kolejny apartamentowiec lub hotel (podobne inwestycje już stoją obok: na Wyspie Piasek i Wyspie Młyńskiej). Mieszkańcy Miasta Spotkań potrzebują przestrzeni do spotkań nie tylko w galeriach handlowych lub drogich restauracjach. Grupa inicjatywna „Wyspa Słodowa 7” zbiera pomysły na partycypacyjne wykorzystanie kamienicy i przyległości. Na kamienicy powiesili skrzynkę, do której ludzie wrzucają listy z pomysłami na zagospodarowanie tej przestrzeni, i organizują spotkania, na których dyskutują nad przyszłością Wyspy. Wśród pomysłów wymienię np. sale wykładowe, taneczne, treningowe, do jogi, pracownie artystyczne, przestrzeń warsztatową, klubokawiarnią, browar, hostel, mieszkania socjalne, inkubator przedsiębiorczości, szkołę językową czy miejsce postojowe dla tzw. foodtrucków. Na Facebooku (www.facebook.com/wyspaslodowa7) akcję w kilkanaście dni poparło ponad 2500 osób.
Kiedy okazało się, że będzie II tura Rafał Dutkiewicz obiecał, że będzie „bliżej” mieszkańców: na dwa tygodnie wyszedł z prezydenckiej limuzyny i agitował na miejskich przystankach tramwajowych oraz zapowiedział prezydenckie dyżury dla mieszkańców. Stare przyzwyczajenia okazały się silniejsze. Prezydenckie dyżury dla mieszkańców już mu się znudziły, a i w opisywanej sprawie raczej nie zamierza posłuchać miejskich aktywistów. Prezydent Dutkiewicz stwierdził, że co prawda pierwszy przetarg na sprzedaż kamienicy na Wyspie Słodowej był nieudany, to proces prywatyzacyjny jest w toku i nie wycofuje się ze sprzedaży. Niedługo po zdjęciu billboardów z hasłem „Bliżej” Dutkiewicz po swojemu – bez obracania się na głos ruchów miejskich, aktywistów, społeczników i mieszkańców w ogóle - zarządza Wrocławiem autorytarnie. Szef magistrackiego portalu wroclaw.pl w liście do „Gazety Wyborczej” nazwał zaś członków grupy Wyspa Słodowa 7 „małpami z brzytwą”.
Po ostatnich wyborach samorządowych wydawało się, że głos ruchów miejskich, którzy na nowo zdefiniowali miejskie potrzeby, będzie – szczególnie w metropoliach – lepiej słyszany i uwzględniany przez magistraty. Że nadchodzi zmierzch miejskich despotii i zaangażowani mieszkańcy zostaną dopuszczeni do kreowania otaczającej ich przestrzeni. Historia z wrocławskiej Wyspy Słodowej pokazuje, że nadzieje te we Wrocławiu mogą okazać się płonne.