Zamach na niezależność Trybunału Konstytucyjnego obudził ze społecznego letargu klasę średnią. Niezawodne pozostają starsze pokolenia Polaków, które pamiętają czasy PRL-u. A młodzież ma w nosie.
Byłem w sobotę na demonstracji Komitetu Obrony Demokracji we Wrocławiu. Z żoną i synkiem. Spotkaliśmy tam przyjaciół, znajomych. Też z wózkami, niektórzy z pieskiem – wielu w ogóle nieaktywnych politycznie (chyba, że zaangażowaniem nazwiemy pomstowanie do telewizora na polityków przy wieczornych serwisach informacyjnych), może nawet po raz pierwszy na politycznej manifestacji. Wystylizowani po hipstersku lub na modłę weekendowej elegancji. Wielu przyzwoicie sytuowanych, syci, Beata Kempa powiedziałaby: „syte koty”. Ironicznie mówią na nas: „młodzi, wykształceni z dużych ośrodków miejskich”. Roześmiani, rozluźnieni, bez nadmiernego zadęcia i patosu. Bez „Marszałka Dąbrowskiego” lub „Boże, coś Polskę” na ustach. Bez pięści w górze i zaciśniętych w nienawiści zębów. Po wszystkim rozeszliśmy się spokojnie np. na świąteczny jarmark, kontynuować szał świątecznych zakupów.
Dlatego śmieją się z nas. Że zmanipulowane przez TVN i Gazetę Wyborczą konsumpcyjne lemingi zrobiły sobie przerwę w zakupach, by pokrzyczeć, a tak naprawdę niczego nie rozumieją. Nie rozumiemy, że postkomunistyczna elita – w tym sędziowie, urzędnicy korpusu cywilnego, dziennikarze nie-polskich mediów – dają opór „naprawie Rzeczpospolitej” i „dobrej zmianie”.
Dla mnie obecność „sytych kotów” to świadectwo wiarygodności protestów i budzącej się świadomości społecznej. Bo na manifestacje organizowane przez KOD nie chodzą dla własnego interesu. Nie walczą o podwyżki wynagrodzeń, przywileje zawodowe (co też jest ok), ale o standardy, do których przywykliśmy w Polsce przez ostatnie ćwierć wieku. Bardzo dawno tego w Polsce nie było. Zazwyczaj na ulicę wychodzimy po coś dla siebie. Tak było również w PRL-u, bo protesty z lat 1956, 1970, 1976 miały głównie podłoże socjalne. Teraz ludzie upominają się o coś, co ich teoretycznie w ogóle nie dotyczy - Trybunał Konstytucyjny. O tym trzeba pamiętać, bo o protestujących świadczy jak najlepiej.
Co do mediów, to oczywiście nie są bez winy. Bo w Polsce nie ma już dawno obiektywnych mediów. TVN, Gazeta Wyborcza, Polityka, Newsweek i natemat.pl wspierają konkretne opcje polityczne, tak samo jak Radio Maryja, TV Republika, Gazeta Polska i W sieci. Niekiedy różnica tkwi w stylu i racjonalności stosowanych argumentów. Można więc powiedzieć, że wszyscy jakoś tam jesteśmy poddawani manipulacji.
Najwięcej jednak „koderów” to ludzie z pokolenia moich rodziców i dziadków. Oni pamiętają czasy uzależnionego od władzy wykonawczej sądownictwa, fasadowej władzy ustawodawczej, ograniczonej wolności słowy, braku niezależnej od władzy prasy. Pamiętają z czym to się je i jak w nie-demokracji funkcjonuje. Niektórzy byli w Solidarności i są zaprawieni w sztuce obywatelskiego nieposłuszeństwa. To wspaniałe, że są, że nie jest im wszystko jedno. Dziękuje Wam za to.
Bardzo źle świadczy o naszej szkole niewielka ilość młodzieży. Młodzież w wielkiej mierze nie ma poglądów politycznych, polityka w zasadzie jest dla nich obciachowa, głosuje ich mało.
Młodzi nie wiedzą jak państwo funkcjonuje, o co chodzi z tym całym Trybunałem Konstytucyjnym. Zresztą nie chcą wiedzieć. Postrzegają historię i politykę w sposób uproszczony, zerojedynkowy i obrazkowy. Szkoda. Rośnie nam przez to pokolenie „patriotów” bardzo łatwych do zmanipulowania, którzy za nic mają fundamenty demokracji. Bez mrugnięcia okiem będą skłonni zrezygnować z tego, za co walczyli ich dziadkowie.