Sąd odesłał sprawy odwołań od decyzji emerytalnych wydanych na podstawie tzw. ustawy dezubekizacyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. Sąd ma oczy szeroko zamknięte, bo widzi nieprawość ustawy, ale jednocześnie nie chce jej widzieć i woli zostać związany wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. To dwójmyślenie rodem ze „Zniewolonego umysłu” Miłosza, bo emerytom daje do zrozumienia, że dzieje się niesprawiedliwość, ale drugiej stronie, czyli władzy, puszcza oko i pozostawia rozstrzygnięcie podległemu jej TK.
Znamy już uzasadnienie postanowienia warszawskiego sądu okręgowego o skierowaniu pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego co do konstytucyjności tzw. ustawy dezubekizacyjnej. Lektura uzasadnienia tego orzeczenia smuci. Bo co z tego, że sąd odniósł się z dezaprobatą do ustawy, nazywając ją choćby „represyjno-odwetową”, skoro odesłał ją do TK, niemal przesądzając tym rozstrzygnięcie? Co z tego, że Sąd Okręgowy w Warszawie dał wyraz temu, że ustawa o zaopatrzeniu emerytalnym policjantów w brzmieniu nadanym nowelizacją z 16 grudnia 2016 roku narusza Konstytucję, choćby przez naruszenie zasady ochrony praw nabytych, zaufania obywatela do państwa i prawa, niedziałania prawa wstecz, równouprawnienia, sprawiedliwości społecznej, zakazu podwójnego karania, skoro nie zdecydował się Konstytucji zastosować bezpośrednio? Co z tego, że sąd podzielił wątpliwości odwołujących się od decyzji emerytów i rencistów policyjnych, skoro nie dał im szansy na rozstrzygnięcie sprawy bez zbędnej zwłoki i zawiesił sprawę zapewne na lata, skazując wielu na to, że końca sprawy nie doczekają?
Sąd użył w uzasadnieniu wielu mocnych słów o represji, odwecie, dyskryminacji, zaufaniu, sprawiedliwości, odpowiedzialności zbiorowej, podwójnym ukaraniu, ale w ostatecznym rozrachunku zachował się – stwierdzam to ze smutkiem i przygnębieniem – tchórzliwie i konformistycznie. Warszawski sąd niby dokonał negatywnej oceny ustawy dezubekizacyjnej, poszukiwał sprawiedliwości, ale jednocześnie doszedł do przekonania, że się nie da, bo „uznał, że nie ma możliwości dokonania samodzielnej oceny zgodności lub niezgodności (…) z Konstytucją RP”. To taka sądowa niemoc, źle pojęty prawniczy pozytywizm. Sąd napisał wiele pięknych słów o sprawiedliwości, ale jego rozstrzygnięcie nie zmierza do dania zadość sprawiedliwości i naprawienia krzywdy, która została wyrządzona. Sąd umył ręce. I zrobił to z pełną świadomością konsekwencji swojego rozstrzygnięcia.
Co z tą ustawą dezubekizacyjną?
Ale od początku. 16 grudnia 2016 roku na „słynnym” posiedzeniu Sejmu w Sali Kolumnowej bez udziału posłów opozycji (legalność tego posiedzenia jest przedmiotem postępowania karnego) Sejm uchwala nowelizacje policyjnej ustawy zaopatrzeniowej w świetle przepisów, której bardzo szeroki katalog funkcjonariuszy w służbie przed 1990 rokiem (art. 13b wymienia np. pracowników departamentów PESEL, absolwentów akademii milicyjnej) kwalifikuje jako pełniący „służbę na rzecz totalitarnego państwa” i obniża im podstawę wymiaru emerytur do 0,0 proc. za każdy rok służby przed 31 lipca 1990 roku. Tak więc, wszyscy wymieni w ustawie funkcjonariusze – niezależnie od długości i charakteru służby - jeżeli choćby jeden dzień służyli przed 1990 rokiem za ten okres nie będzie im naliczana emerytura. Ustawa dotyka również rencistów i rencistów rodzinnych, czyli np. wdowy po funkcjonariuszach. Ustawa wchodzi w życie 1 stycznia 2017 roku, a Zakład Emerytalno-Rentowy MSW od czerwca ubiegłego roku rozsyła kilkadziesiąt tysięcy decyzji obniżający emerytury i renty, które to decyzję obowiązują od 1 października 2017 roku. Prawie połowa z nich wnosi odwołania do Sądu Okręgowego w Warszawie Wydziału Ubezpieczeń Społecznych. Emeryci powołują się w odwołaniach na naruszenie Konstytucji (m. in. art. 2, 30, 32 ust. 1, 45 ust. 1, 47, 67 ust.1).
Czy Sąd mógł zastosować Konstytucję?
Odwołujący się argumentują, że sąd może i powinien zastosować Konstytucję bezpośrednio, czyli na zasadzie rozproszonej kontroli konstytucyjności. Czy sąd może to zrobić? Według wielu prawników – również i w mojej ocenie – tak. Szczególnie w sytuacji tak oczywistego pogwałcenia Konstytucji i przy niewydolnym sądzie konstytucyjnym. Taką możliwość pozostawia sądowi norma konstytucyjna o bezpośrednim stosowaniu ustawy zasadniczej wyrażona w art. 8 ust. 2 Konstytucji oraz w art. 178 Konstytucji o podległości sędziego nie wyłącznie ustawom, lecz również - a raczej przede wszystkim – Konstytucji. Taką możliwość potwierdzono w orzecznictwie (np. w wyroku Sądu Najwyższego z dnia 17.03.2016 r., V CSK 377/15) oraz przez przedstawicieli doktryny z zastrzeżeniem, że bezpośrednio stosowane w postępowaniu sądowym mogą być tylko normy konstytucyjne, które przyznają podsądnemu określone uprawnienia (B. Nita, Bezpośrednie stosowanie Konstytucji, a rola sądów w ochronie konstytucyjności prawa w „Państwo i Prawo” nr 9, 2002). Z całą pewnością do takich przepisów należą przepisy statuujące prawo do zaopatrzenia emerytalnego. W sytuacji braku możliwości przeprowadzenia szybkiej i skutecznej kontroli konstytucyjności opcję bezpośredniego zastosowania Konstytucji przez sąd dopuszczają np. Fryderyk Zoll, Ewa Łętowska, Małgorzata Gersdorf, Marcin Matczak, Ryszard Balicki, Maciej Gutowski i Piotr Kardas. Wreszcie, do zastosowania rozproszonej kontroli konstytucyjności warszawski sąd powinna skłonić sytuacja w jakiej znalazł się Trybunał Konstytucyjny. Taką sytuacją rozważał zresztą Sąd Najwyższy w uchwale z 23 marca 2016 r. (sygn. III CZP 102/15), w której SN stwierdził, że „podział funkcji między Trybunał Konstytucyjny oraz Sąd Najwyższy i sądy powszechne wyraża się w tym, że oceny zgodności z Konstytucją norm prawnych dokonuje Trybunał. Nie dokonują jej – w zasadzie ad casum - Sąd Najwyższy i sądy powszechne”. Sąd Najwyższy dodał jednak z całą mocą, że „założenie to obowiązuje dopóty, dopóki Trybunał Konstytucyjny jest władny – w istniejącym otoczeniu normatywnym – realizować swoje funkcje ustrojowe”. Sytuacja, w jakiej znalazł się obecnie sąd konstytucyjny, a mam tu na myśli jego polityczne ubezwłasnowolnienie oraz postępującą dysfunkcyjność, przemawia za tym, że stracił on możliwość realizowania swej funkcji ustrojowej, czyli taj jak to zostało opisane w uchwale SN z 23 marca 2016 r. Tak więc, da się w świetle norm konstytucyjnych popartych poglądami Sądu Najwyższego i uznanych prawników zastosować Konstytucję bezpośrednio. Trzeba jednak chcieć.
Co na to Sąd Okręgowy w Warszawie?
Warszawski Sąd Ubezpieczeń Społecznych pozostał głuchy na te argumenty. Pomimo, że dał jasno do zrozumienia, że tzw. ustawa dezubekizacyjna łamię Konstytucję to jednocześnie doszedł do przekonania, że „nie ma możliwości dokonania samodzielnej oceny zgodności lub niezgodności przepisów ustawy z Konstytucją RP”. Sąd w pełnym pasji uzasadnieniu postanowienia o skierowaniu pytania do TK napisał, że „odebranie teraz funkcjonariuszom uprawnień nabytych słusznie i sprawiedliwie w III RP, za nienaganną służbę może stanowić zaprzeczenie zasady zaufania obywatela do państwa”, „co należy poczytywać za represje analogiczną do kar stosowanych w prawie karnym”, a także mówi o arbitralnym obniżeniu świadczeń, motywowanym jedynie względami politycznymi, naruszającym zasadę równości, ochrony praw nabytych, zaufania obywateli do państwa i prawa, ale jednocześnie daje wyraz, że nic z tym nie zrobi, zasłania się koniecznością odesłania sprawy do Trybunału Konstytucyjnego
Sąd ma jakby oczy szeroko zamknięte, bo z jednej strony dostrzega nieprawość ustawy z 16 grudnia 2016 roku, ale z drugiej strony nie chce jej widzieć i woli zostać związany wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. To takie dwójmyślenie rodem ze „Zniewolonego umysłu” Miłosza, bo podsądnym daje do zrozumienia, że zostali niesprawiedliwie potraktowani, mówi, że dzieje się nieprawość, ale drugiej stronie, czyli władzy, puszcza oko i pozostawia rozstrzygnięcie podległemu jej Trybunałowi. Sąd chyba chciał „Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, ale nie wyszło, bo emeryci zostaną z niczym, poza pięknym uzasadnieniem postanowienia Sądu Okręgowego. Ponadto, sąd odebrał odwołującym szansę na rozstrzygnięcie bez zbędnej zwłoki, do czego jest konstytucyjnie zobligowany, co w przypadku podsądnych w podeszłym wieku może skutkować, że w ogóle nie doczekają rozstrzygnięcia. Sąd nie zechciał opierając się na Konstytucji i Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności wymierzyć sprawiedliwości. A czyż nie o to wymiarze sprawiedliwości chodzi?