Reklama.
Dbanie o wskaźniki ekonomiczne to za mało, aby wyrwać się z tak zwanej pułapki średniego wzrostu. Do tego potrzeba jeszcze czegoś więcej - kapitału, który nie ma materialnej formy - kapitału społecznego. Parafrazując popularne kiedyś zawołanie to czego Polska potrzebuje można podsumować hasłem “Społeczeństwo, głupcze!”. To społeczeństwo tworzy gospodarkę. Społeczeństwo jest źródłem innowacji, nowych pomysłów, idei, działań które poprawiają funkcjonowanie państwa, podnoszą jakość życia i napędzają gospodarkę, która dostarcza kapitału materialnego potrzebnego do podnoszenia poziomu życia, lepszej organizacji państwa i tak dalej.
Tutaj niestety zaczynają się schody. Kapitał społeczny jest kruchy, nieuchwytny, wieloaspektowy. Łatwo go zniszczyć złą polityką. Nie da się go zmierzyć jak PKB. Trudno wskazać metody jego budowania. Tworzy się on w wyniku procesów historycznych na które nie mamy wpływu. Działania państwa zawsze będą tylko pośrednio oddziaływać na jego budowanie. Nie da się więc łatwo zaplanować jego rozwoju, określić w jaki sposób doprowadzić do jego wzrostu.
W Polsce kapitał społeczny jest niewielki i niestety nie rośnie wraz z PKB. Właściwie każdy wskaźnik mierzący któryś z aspektów kapitału społecznego - poziom zaufania, zaangażowania społecznego, innowacyjność jest na niskim poziomie i praktycznie nie zmienia się od czasu upadku PRL. I nic nie wskazuje na to, żeby ta sytuacja miała się zmienić w dającej się przewidzieć przyszłości.
Rządząca partia receptę na problemy Polski widzi w konsolidacji władzy państwowej tylko, że takie podejście nigdzie na świecie nie doprowadziło do rozwoju kapitału społecznego a wręcz przeciwnie pogłębiło jego erozję. Niestety obecna opozycja również nie dostrzega sedna problemu. Ich pomysłem na Polskę jest imitowanie rozwiązań zachodnich co na pewno jest lepszym rozwiązaniem niż działania rządzących. Jednak wciskanie polskiego społeczeństwo na siłę do zachodnich wzorców prędzej czy później prowadzi do kontrrewolucji.
Utknęliśmy w zaklętym kręgu. Niski poziom kapitału społecznego hamuje rozwój gospodarczy, a relatywnie do krajów zachodnich niska zamożność społeczeństwa zwiększa poziom frustracji, która przysparza popularności radykalnym rozwiązaniom i populistom. To z kolei blokuje wzrost wielkości kapitału społecznego i tak kręcimy się w kółko. Przez 25 lat większość uważała, że wystarczy dbać o gospodarkę i kopiować zachodnie instytucje, aby Polska stała się jednym z krajów zachodnich. Problem w tym, że to nie instytucje i gospodarka tworzą społeczeństwo, ale to społeczeństwo tworzy instytucje i gospodarkę. Przez lata narastała więc tylko rozbieżność między stanem społeczeństwa, a istniejącymi w Polsce instytucjami i sposobem działania gospodarki. Rosły napięcia, których efekty widzimy na przykład na marszach niepodległości. Niektórzy te problemy zauważali wcześniej, ale uważaliśmy ich za oszołomów. Kopiowaliśmy zachód, ale bez zrozumienia i przez to często nieudolnie. Najpierw powinniśmy więc zrozumieć czym jest zachód. Jakie są jego idee i wartości, przetrawić je i przyjąć za własne. Zrozumieć czym dla zachodu jest wolność indywidualna i społeczeństwo obywatelskie. Na tej bazie możemy budować dopiero własne demokratyczne instytucje obejmujące nie tylko sferę polityczną, ale też gospodarczą. Tak możemy podnieść kapitał społeczny.
Polska, aby dołączyć do grona krajów najlepiej rozwiniętych musi zbudować kapitał społeczny na poziomie tych właśnie państw. Niestety na razie nie widać początku tej drogi. Być może pozytywny przełom nadejdzie jako odpowiedź na obecną kontrrewolucje, choć dziś takie przekonanie wygląda na życzeniowe myślenie, gdyż nic takiego przełomu nie zapowiada. Poziom kapitału społecznego powoduje, że prognoz na to co się w Polsce będzie działo w najbliższych dekadach trzeba szukać nie w Europie Zachodniej, a raczej w krajach Ameryki Południowej. Promyk nadziei, że sprawy potoczą się jednak inaczej daje przynależność do Unii Europejskiej oraz bliskość geograficzna i kulturowa krajów zachodnich, ale to jest tylko mały promyczek. Nic nie zrobi się samo.