16 osób podczas wypadku kolejowego przeszło na drugą stronę mocy, potem Włodzimierz Smolarek, dzisiaj ze śpiewem, za nimi udał się Bogusław Mec. Pokłócimy się więc o żałobę, egzaltację, epatowanie smutkiem. A może po prostu – zatrzymać się, a potem życzliwiej i mocniej chłonąć „tu i teraz”?
Czasy mamy multimedialne, o kolejnych faktach dowiadujemy się niemal z szybkością światła. Także o tragediach, tych „większych” – w których uczestniczą grupy i tych, jednostkowych, o wydawałoby się „mniejszym” wymiarze. Która ważniejsza, której należy się żałoba narodowa?
Najpierw kolegialnie opuszczaliśmy flagi narodowe, zgodnie z ogłoszoną przez wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta żałobą. Kilka dni później dyskutowaliśmy czy rzeczywiście powinniśmy aż tak przeżywać ten czas. Przecież na drogach też giną ludzie, inni umierają po triumfie fatalnej choroby. Taka nasza natura, by dyskutować, znaleźć „ale”. Pewnie rzeczywiście tych smutnych chwil jakoś dużo w stosunku do innych państw. Słusznie w „Drugim śniadaniu mistrzów” w TVN 24 zauważyła Krystyna Janda, żeby nie popadać w paranoje. Sama przecież przeżywała osobisty dramat, więc wie jak to „w duszy smuci”.
Bliska mi osoba w 3 dni po śmierci ojca zatańczyła na ważnej uroczystości. Znam kontekst, osobę i jestem ostatni od potępienia. Każdy, ten trudny moment przeżywa inaczej. Warto na to pozwolić, także w wymiarze państwowym. Jeśli będę chciał pójść na premierę, to pójdę. Czując, że to nie przystoi – zostanę w domu. Polacy są inteligentni, mają uczucia, potrafią się zachować. Piszę na wyrost? Nie, nie generalizuję, a jeśli – to w pozytywną stronę.
Jak już prezydent ogłosił żałobę, to ją przyjmuję i zachowuję się stosownie. Choć pewnie, jak wielu obywateli – mam prawo, wyrażam swoje zdanie – dając dyskretny sygnał, że warto dać ją przeżywać indywidualnie. Niekoniecznie z przymusu, grupowo: w przedszkolu w Kołbaskowie i krakowskim teatrze.
Wracam do dziś. Nie znałem Bogusława Meca osobiście, nigdy nie miałem przyjemności być na koncercie. Ale utwory zapadły w pamięć. Przypadły mi też do gustu covery „Jej portretu”, i te wykonywane emocjonalnie przez Olgę Bończyk, i te z mocniejszym rifem przez Braci. Bogusław Mec, zmagał się z białaczką, zdawało się, że wrócił z dalekiej podróży, już na dobre. Nie udało się, nie ma na zawsze. Jest „tu i teraz” – warto pielęgnować, z troską. „Warto być dobrym człowiekiem”, jak śpiewała wspominana kapela braci Cugowskich. Lepiej zdążyć z uśmiechem dziś, niż nie doczekać się go jutro.
„Na pozór” artysta już nie zaśpiewa, piękne dźwięki zostawił jednak naprawdę. Kłaniam się więc nisko. Panie Bogusławie proszę teraz śpiewać Tym Wszystkim, po drugiej stronie. Tam, gdzie od dzisiejszego ranka przyszło Panu podróżować!