Od kilku tygodni większość oczu skierowana jest na Amerykę Południową. Setki tysięcy Brazylijczyków protestuje przeciwko skorumpowanym władzom, rosnącym nierównościom oraz organizacji piłkarskich mistrzostw świata, która pochłania ogromne nakłady finansowe. Znajome problemy?
Tunezja, Maroko, Libia, Egipt, Liban a nawet Liberia… W każdym z tych państw ulice płonęły lub nadal płoną. Ogromną rolę w roznieceniu wolnościowego ognia odegrała kultura hip-hopu, która stała się motorem napędowym demokratycznych przemian. Podobnie jest w Brazylii.
Jednym z pierwszych raperów, który dołączył do protestów jest Criolo. W twórczości 37-letniego artysty, który urodził się w fawelach Sao Paulo dużą rolę odgrywa jego przeszłość i zmagania z ubóstwem,. Jeden z jego najpopularniejszych utworów „Não Existe Amor em SP” („Nie ma miłości w Sao Paulo”) w poetycki sposób wyraża frustracje i nadzieje klasy robotniczej.
Muzyk trzy dni temu udzielił ciekawego wywiadu portalowi Nuvo.net, w którym został zapytany o swoje przemyślenia na temat fali protestów, które przetoczyły się przez jego kraj. Criolo uważa, że „każdy pojawił się na ulicy z innych powodów, ale wspólnie tworzą kolektyw”. Zwraca także uwagę na to, że w niektórych regionach kraju jedyną szansą na przeżycie jest udział w protestach.
W odpowiedzi na pytanie o swoją rolę stwierdza, że „w niczym nie różni się od pielęgniarki, szewca, dentysty czy stolarza” i jeżeli „poświęcił 25 lat na pisanie tekstów, w których wołał o czujność to nieodpowiedzialnym byłoby nie zabrać dziś głosu”. Za główny problem, który wiąże Brazylijczykom nogi i ręce uważa korupcję, która swoje początki ma w „kolonizacji i zmuszaniu rdzennej ludności do przejścia na katolicyzm”.
Criolo przyznaje także rację protestującym, którzy zestawiają problemy służby zdrowia z nakładami finansowymi jakie są konsumowane przez organizację Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej „widziałem w poczekalni szpitali umierających sąsiadów, ponieważ nie miał się nimi kto zająć. Widziałem wiele cierpienia malującego się na ich twarzach. Jest wiele powodów tego bólu, ale wszystko ma swój początek w korupcji”.
Mimo wszystko Criolo nie uważa się za lidera, jest „tylko uczniem, któremu lekcje mogą dawać rymujące na ulicach dzieci”.
Brazylijskich członków kultury hip-hop łączy niesamowita chęć przyczynienia się do budowy lepszego jutra.
Rodrigo Brandao, MC, pisarz, gospodarz telewizyjnego programu uważa, że mamy do czynienia z „potężną chwilą”, ponieważ „po raz pierwszy od ciemnych czasów wojskowej dyktatury całe brazylijskie społeczeństwo staje w obliczu przemocy”. Zwraca także uwagę na to, że dzięki internetowi próby manipulowania faktami przez mainstreamowe media są nieskuteczne. Co szczególnie ważne Rodrigo skrytykował także raperów, którzy zdają się celowo nie zauważać problemów (niektórym podpisanym w dużych wytwórniach odpowiada status quo…).
Ciekawą opinię wyraził także Emicida (który obecnie koncertuje z Cirolo):
„Możliwe, że żyjemy w historycznym momencie. Nie pamiętam innej sytuacji, w której moje pokolenie wyszło na ulice, aby domagać się swoich praw. To powstanie jest bardzo ważne.
Parafrazując wypowiedź Wilsona Nevesa dzień, w którym ludzie wyjdą ze slumsów na ulice nie ze względu na karnawał skończy się wojną. Nie będą protestować z transparentami STOP KORUPCJI. Będą myśleć o tym, dlaczego ich krewny został zamordowany dzień wcześniej przez policję, a dom zniszczony przez rząd.
Głodny nie będzie chciał rozmawiać. Błędem jest ignorowanie tego. Pytanie czy w tym wszystkim chodzi o cenę biletów autobusowych jest dziecinne. To był tylko znak. Wiele rzeczy dzieje się źle przez zgniłe intencje naszych polityków.
Jestem bardzo zadowolony z tego, że młodzi ludzie przejmują ulice. Boję się jednak, że media przedstawią ich w zły sposób lub wykorzystają siłę protestów do własnych politycznych interesów.
Artysta musi być szczery. Niestety niektórzy wykorzystują to, jako szansę na zwrócenie na siebie uwagi. Dla tych, którzy robią to bezinteresownie ofiaruję swój szacunek i podziw. Walczymy po tej samej stronie.”
Na historyczną chwilę zwraca uwagę także MV Bill, najpopularniejszy raper w historii Rio de Janeiro.
„To historyczna chwila! Powstał ruch bez partii politycznych i liderów, którego uczestnicy dzielą wspólne oburzenie. Myślę, że to przebudzenie nastąpiło rok temu, ale dopiero teraz nastąpiła eksplozja. Protestujemy przeciw korupcji. Chcemy lepszej edukacji, służby zdrowia oraz publicznego transportu. Czuję, że całe życie czekałem na ten moment, w którym będziemy czymś więcej niż pracującą masą.”