Spisana przeze mnie na gorąco, ręką siedemnastolatka, "Historia jednego koncertu", dotycząca czwartego, odwołanego występu E.C. w 1979 roku w Polsce, wraca we wspomnieniach raz jeszcze. Canal+ w poniedziałek, 23 listopada, o 21.30 rozpocznie emisję trzeciego odcinka serialu o najsłynniejszych koncertach czasów PRL, "W rytmie wolności". O Claptonie mówić będą m.in. muzycy Dżemu i Andrzej Matysik, redaktor naczelny "Twojego Bluesa". A między nimi przemknie przez ekran także moja skromna osoba.
*
W latach siedemdziesiątych, choć już nie tak gnuśnych jak poprzednia dekada, władza wciąż dbała o to, by przyszłość narodu, czyli młodzież – nie przesiąkała zbyt mocno kulturą zgniłego Zachodu, by nie miała z nią zbyt częstego bezpośredniego kontaktu. Występy gwiazd muzyki popularnej należały między Odrą a Bugiem do rzadkości, a już koncerty artystów z najwyższej półki były czymś absolutnie wyjątkowym, co zdarzało się raz na wiele lat.
Przeszukując w czerwcu 2012 roku stare piwniczne kartony, w miesiąc po "odpaleniu" BLOG AND ROLLA (na nieistniejącym już portalu blox.pl), natknąłem się niespodziewanie na półtorastronicowy maszynopis, o którego istnieniu zupełnie zapomniałem. Z niewielkimi korektami, jako znak czasu, opublikowałem go 19 października 2012, niemal równo w trzydziestą trzecią rocznicę wydarzeń nie tylko - niestety - muzycznych. Dziś raz jeszcze wracam do niego, tym razem przy okazji poniedziałkowej, 23 listopada, emisji trzeciego odcinka dokumentalnego serialu o słynnych koncertach w czasach PRL, "W stronę wolności", poświęconego właśnie występom E.C. w naszym kraju w 1979 roku. Wracam, ponieważ - obok m.in. członków zespołu Dżem oraz Andrzeja Matysika, guru polskiego bluesa, redaktora naczelnego kwartalnika "Twój Blues" i szefa "Delty", Agencji Koncertowo-Wydawniczej - przez ekran przemknie także moja skromna osoba. Niepokój miesza się z ciekawością, co też zostało z kilku popołudniowych godzin sierpniowych spędzonych w Spodku...
*
Dziwna to była historia. Jest nas, braci G., trzech. Andrzej, całe życie zawodowe będący dziennikarzem sportowym, odpuścił sobie 17 października 1979 roku mecz Holandia – Polska w Amsterdamie w ramach eliminacji do mistrzostw Europy (było 1-1). Cwańsi od niego, stwierdziliśmy z Grzegorzem, że w środę obejrzymy mecz, a w czwartek pójdziemy na koncert.
* * *
Po powrocie ze szkoły do domu szybko zjadam obiad i – w drogę. Na koncert jedyny w swoim rodzaju, ostatni już występ w Polsce Erica Claptona!
Pośpiech, choć ponad półtorej godziny do rozpoczęcia koncertu. Nic dziwnego, lekkie podniecenie. Dlatego też niepotrzebnie denerwuję się, gdy autobus ucieka mi sprzed nosa. Kupuję jeszcze gumy do żucia w pobliskim sklepie i po dziesięciu minutach jadę już do centrum Katowic. W Brynowie przesiadka do tramwaju, który zawiezie mnie pod sam Spodek.
Po kilkunastu minutach jestem pod halą. Jest prawie szósta, jeszcze godzina. Spokojnie idę pod sam obiekt. Z bratem umówiony jestem na dwadzieścia minut przed rozpoczęciem koncertu, krążę więc po balkonie od bramy do bramy. Jest dość zimno, zaczyna padać deszcz.
Spotykam trzech kolegów ze szkoły, którzy chcą kupić bilety lub w mniej legalny sposób dostać się do środka. Mówię im, że będą dwa do sprzedania (mieliśmy z bratem w sumie cztery wejściówki). Każę czekać, a sam ponownie ruszam w poszukiwaniu brata. Tłok spory, boję się, że możemy się rozminąć. Ale nie – w końcu jest. Mówię mu, że są chętni do zakupu i idziemy do kolegów.
Został jeden, bez pieniędzy, i prosi, abyśmy poczekali – on ich poszuka. Po pięciu minutach zjawiają się. Jakiś facet, widząc bilety w naszych rękach, podchodzi i pyta, czy nie mamy wolnego.
– Niestety, już nie.
– Cholera, swój spaliłem w piecu!
Pechowiec…
Szybko o nim zapominamy. Bramy już otwarte, do siódmej został kwadrans. Wchodzimy więc do środka i po małych perypetiach dostajemy się na właściwy sektor. Widoczność znakomita, niemalże na wprost estrady, na której kręci się jeszcze ekipa techniczna. Zwracamy uwagę na sprzęt nagrywający, ustawiony w pobliżu nas, brat mówi, że można by porobić świetne zdjęcia. Rozmawiamy trochę o aktorach spektaklu, który już lada chwila powinien się zacząć.
Powyżej nas pani z obsługi rozmawia – co wynika z wymiany zdań – ze swoją córką. Mówi o wspaniałej atmosferze, jaka panowała na występie Claptona dzień wcześniej. Pan Eric nie chciał na sali widzieć służby porządkowej i tak też się stało.
Brat jest coraz bardziej podniecony, ja siedzę spokojnie. Wreszcie głos z megafonów:
– Za chwilę przedstawię państwu muzyków towarzyszących Ericowi Claptonowi.
Niecierpliwimy się – już przecież kilka minut po siódmej. Ekipa techniczna ciągle coś jeszcze robi na scenie. Sporo gwizdów.
…
– Bardzo państwa przepraszamy, ale koncert nie odbędzie się.
Spoglądamy z bratem na siebie i bierzemy to za dobry (?) żart. Jednak publiczność w większości zdecydowanie rusza z miejsc. Żadnego sprostowania! Wreszcie pojmujemy, że to nie kawał, a obsługa techniczna cały czas po prostu demontuje sprzęt. Ogarnia nas – i chyba wszystkich – bezsilna wściekłość.
– Bardzo państwa przepraszamy, ale koncert nie odbędzie się z powodu wypadku Erica Claptona. Sytuacja ta zaistniała naprawdę nie z naszej winy.
Cały czas przeraźliwe gwizdy, ale to przecież nie pomoże. Plujemy sobie w brodę.
Spiker podaje, że zwrot pieniędzy od jutra w kasach. Najbardziej z pyszna mają się ci, którzy przepłacili – zapłacili konikom 500-600 złotych zamiast 100, a może nabyli nawet bezpłatną wejściówkę [były takie dla ówczesnych VIP-ów].
Najkrótszy koncert świata i temu podobne hasła padają wśród zawiedzionej i wściekłej publiczności opuszczającej Spodek. I sporo nieśmiesznych żartów. Taka okazja już się raczej nie powtórzy…
Tak więc wróciliśmy do domu nie pełni wspaniałych wrażeń, lecz przedwcześnie i w minorowych nastrojach.
Ponoć przyczyną odwołania koncertu – jak donosiła nazajutrz prasa – była „depresja” gitarzysty spowodowana nagłym, w pełnym blasku reflektorów, wtargnięciem służby porządkowej w połowie pierwszego katowickiego koncertu – w celu uspokojenia części, rozwydrzonej, widowni demolującej krzesła. Być może.
Eric Clapton miał zakontraktowane w Polsce cztery występy: 15 i 16 października w Warszawie, 17 i 18 października 1979 roku w Katowicach. Odbyły się tylko trzy…