Reklama.
W studyjnej robocie
wspomogli go Łukasz Lach z zespołu L.Stadt, który zagrał w trzech kawałkach na perkusji, a jako producenci Maciej Staniecki i Krzysztof Tonn, w którego studiu album był miksowany. Na żywo, w promocyjnym koncercie 4 grudnia w katowickiej Katofonii, wsparli go Johnny Lid, czyli Bartek Pokrywka (Tape Reels) na klawiszach, Klaus Tudyka na kontrabasie oraz Krzysztof Kot na bębnach.
I był to bardzo udany występ, mimo iż niewielka przestrzeń klubu nie daje większych szans na porządne nagłośnienie. Wszystko już było, wszystko skądś znane, ale w jednym
nie da się oszukać słuchaczy
- ze sceny płynęła dobra energia i świeżość. Nieco porządnego łojenia, gitarowego grania spod znaku starego, dobrego Placebo - w górnych rejestrach głos Księżyka łudząco był podobny do Briana Molko (Faraway Land). Trochę knajpy w stylu Toma Waitsa. Szczypta prostych akordów gitary z zapisaną w pamięci PJ Harvey (Oh Mum). Przede wszystkim jednak liryczno-psychodeliczne, momentami musicalowe (Suicide), granie przypominające Nicka Cave'a. Same dobre skojarzenia, a wszystko układające się w sensowną całość. I, co jest wielką zaletą tej muzyki, całość nie całkiem oczywistą na rodzimym rynku.
Tak samo jak zastosowane, przynajmniej na żywo,
instrumentarium:
klawisze, kontrabas i bębny, tworzące w wielu momentach całą stronę muzyczną piosenek. Bo Księżyk najwyraźniej tak sobie to wymyślił - kontrabas wyłamujący się z rockowej estetyki, do tego w wielu utworach bardzo oszczędne dozowanie gitary, ale mimo to zdecydowanie rokendrolowa ekspresja. Dla mnie te siedemdziesiąt minut spędzone przy stoliku pięć metrów od wykonawców to była kolejna w ostatnim czasie przyjemna niespodzianka.
Losy dopiero co wydanej płyty - Prince of Pawns - to inna bajka. Ukazała się staraniem oficyny
Requiem Records,
dzięki wspomożeniu wiernych, czyli przyjaciół i fanów, których pieniądze umożliwiły realizację nagrań i ich bardzo efektowne - jeśli chodzi o szatę graficzną - wydanie. Podobno krążek ma być dostępny we wszystkich tych miejscach, których - jak powiedział pomysłodawca - nie lubimy odwiedzać.
Młodzi w natarciu, na Śląsku - miejscu o wielkich bluesowo-rockowych tradycjach - też. Jestem kolejny raz pod wrażeniem, jak wiele już potrafią. I jak wbrew rynkowym okolicznościom próbują wyjść ze swoimi propozycjami do ludzi i wyrwać swój kawałek muzycznego tortu.
(Oklaski i gwizdy: K-essence, Katowice, Katofonia, 4 grudnia 2013)
logo
Fot. Zbig Cover