"W >Minimaksie< zadebiutowała grupa Babe Ruth. B-A-B-E R-U-T-H, Babe Ruth, z wokalistką Janitą Haan, H-A-A-N". Tej treści tzw. zapowiedź wsteczna Piotra Kaczkowskiego ostała się na samym końcu jednej z taśm magnetofonowych moich braci. Musiał to być 1972, może 1973 rok, a chodziło o pierwszą stronę debiutanckiej płyty - "First Base" (1972) - tego brytyjskiego zespołu.
Kapela utworzona przez Alana Shacklocka działała od 1970 do 1975 roku, znacznie większą popularnością ciesząc się za oceanem niż w Europie. Tam też po wielu latach, w 2005 roku w Nashville, reaktywowała się i rozpoczęła pracę nad nowym albumem, który - zatytułowany Que Pasa - ukazał się dwa lata później.
Nazwa zespołu wzięła się od przydomka i nazwiska najsłynniejszego bejsbolisty ametykańskiego, George'a Hermana Rutha Jr., zwanego też Babe'em lub The Bambino. Był on jedną z najlepiej rozpoznawalnych osobistości w USA w latach 20. poprzedniego stulecia, a do dziś klasyfikowany jest w ścisłej czołówce sportowców amerykańskich wszechczasów. Uchodzi za pierwszego, którego popularność wykroczyła daleko poza uprawianą dyscyplinę. Pewnie jest w tym wiele prawdy, skoro zespół rockowy pochodzący z ojczyzny futbolu właśnie jego obrał za patrona.
Wells Fargo to strona A pierwszego singla oraz utwór otwierający album grupy - nagrany, tak jak i pozostałe, dla wytwórni Harvest, znanej skądinąd fanom np. Pink Floyd. Kawał tak charakterystycznego dla tamtych czasów, znakomitego grania. A jednak – myślę już o całym dorobku - czegoś zabrakło, by odnieść komercyjny sukces na wielką skalę.
(22 stycznia 2014,
Wyrwane z kontekstu, Babe Ruth, Weels Fargo)