Reklama.
Weźmy jako przykład początek wczorajszego wystąpienia Antoniego Macierewicza, który uznał, że w czasie rządów koalicji PO-PSL Polsce „nie zapewniono żadnych gwarancji politycznych ani technicznych, możliwości uzyskania w razie agresji realnej pomocy ze strony państw sojuszniczych, a także organizacji Sojuszu Północnoatlantyckiego”.
Czy to prawda, półprawda czy właśnie „audyt” ?
Najlepiej odwołać się do faktów. Kiedy w 2008 roku Rosjanie zaatakowali Gruzję, rozpocząłem w NATO rozmowy na temat tzw. planów ewentualnościowych dla Polski. Te plany to nic innego jak scenariusze wsparcia ze strony sojuszników w przypadku agresji na nasz kraj. Bez takich scenariuszy sojusznicza pomoc byłaby fikcją, bo wojsko musie wiedzieć gdzie i jak działać. Ku mojemu zdumieniu najczęściej zadawanym pytaniem było „A po co wam te plany?”. Starania te jednak zakończyły się sukcesem i od jesieni 2010 r. Polska jest jednym z pięciu szczęśliwych posiadaczy planów ewentualnościowych w NATO.
W reakcji na duże rosyjsko-białoruskie manewry „Zapad 2009” wspólnie z ministrami obrony krajów bałtyckich wystąpiliśmy do Kwatery Głównej o przeprowadzenie na naszym terytorium pierwszych w historii ćwiczeń Sił Odpowiedzi NATO. Chodziło o przetestowanie gotowości wojsk sojuszniczych do reagowania w przypadku zagrożenia ze Wschodu. Nie było łatwo przekonać tych, którzy z Rosją nie mają wspólnej granicy. Ale się udało i w 2012 r. o ćwiczeniach „Steadfast Jazz” mówiło się szeroko.
Jednak najważniejszym wydarzeniem tamtych lat była pierwsza w historii Polski umowa o stałym pobycie żołnierzy amerykańskich na naszej ziemi. Podpisywałem ją w czerwcu 2011 r. w przekonaniu, że uruchomi cały ciąg kolejnych zdarzeń. I w przeświadczeniu, że każdy amerykański żołnierz u nas to dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa. Pozwoliła ona na regularne ćwiczenia polskich i amerykańskich pilotów F-16 i Herkulesów. Z perspektywy ostatnich dwóch lat, gdy po agresji Rosji na Ukrainę w Polsce gościliśmy dziesiątki tysięcy sojuszniczych żołnierzy, ten krok wydaje się skromny. Ale był on pierwszy i modelowy, bo cała amerykańska obecność w Polsce ma właśnie taki rotacyjny charakter.
Nie byłoby tej obecności bez zabiegów wielu osób. Zaraz po inwazji Rosji na Ukrainę, Prezydent Komorowski wystąpił do sojuszników o konsultacje w trybie art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego. Było to czwarte w historii NATO uruchomienie takich konsultacji. Za prezydentem poszli Ministrowie Siemoniak, Sikorski i Schetyna i przekonali aliantów, że ich obecność u nas jest niezbędna. I tak jest do dziś. Tak też będzie po najbliższym szczycie, który z inicjatywy Prezydenta Komorowskiego odbędzie się w Warszawie. O tym wszystkim warto pamiętać, gdy słucha się bredni Ministra Macierewicza, że polskie bezpieczeństwo jest w ruinie.