Część dziennikarzy i komentatorów komentując powstanie Partii Razem zarzucało nowemu ugrupowaniu, że to próba przepoczwarzenia się Partii Zieloni. Ta logika jest krzywdząca. Zarówno dla ugrupowania Zandberga, Zawiszy i Koniecznego, jak i dla Zielonych. Dlatego postanowiłem wyjaśnić te wątpliwości.
Globalny charakter Zielonych
Zieloni to partia z solidną, 12-letnią tradycją w Polsce i kilkudziesięcioletnią w Europie. PZ w centralnym punkcie swojego programu stawia zrównoważony rozwój, zakładając, że w równym stopniu należy skupiać się na kwestiach związanych ze sprawami społecznymi, gospodarczymi i zachowaniem środowiska naturalnego. Więcej, Zieloni na każdym kroku podkreślają, że te tematy są silnie sprzężone oraz nie można i nie powinno się abstrahować od żadnej z tych spraw, przy podejmowaniu decyzji politycznej. I nie oznacza to, że np. żabki są ważniejsze od ludzi, lecz po prostu, że jak zabraknie żabek to planeta stanie się gorszym miejscem do życia dla ludzi. Stąd Zieloni zawsze byli tam, gdzie ludzie protestowali przeciwko degradacji środowiska, czy nowym inwestycjom przemysłowym degradującym przyrodę. Powstanie ruchu w Europie wiązało się również z kryzysem starej socjaldemokracji, były reakcją na jej silny konserwatyzm, stąd Zielonych zalicza się do nowej lewicy. Nie tylko w Polsce.
Emancypacja i sprzeciw wobec dyskryminacji
Jednocześnie, gdy Zieloni powstawali w czerwcu 2003 roku w Warszawie, Kongres założycielski partii połączył ekologów (zarówno radykalnych, o anarchistycznych korzeniach, jak i głównonurtowych, szukających szansy na realizację polityki ekologicznej w Unii Wolności), feministki (wszelkich odcieni), dyskryminowane środowiska gejów, lesbijek i transseksualistów (to były czasy gdy prezydenci miast zakazywali Parady Równości i szykanowali miejsca spotkań środowisk LGBT) oraz działaczy organizacji pozarządowych, próbujących budować zręby społeczeństwa obywatelskiego. Dla tych ostatnich była to próba upolitycznienia ich postulatów. I pewnie nie zawiedli się na tym, że na Zielonych można polegać, choć oczywiście mogli być rozczarowani co do naszej skuteczności. Zieloni przyciągali również antyklerykalną i postępową młodzież (w 2004 roku brali udział m.in. w Antyszczycie, Manifach, Paradzie Równości - wtedy, gdy mało kto się w to angażował).
Razem między socjaldemokracją a ruchami oburzonych
Razem to inna tradycja i inne emocje. Z jednej strony partia sięga po klasycznie socjaldemokratyczne hasła, takie jak wysoka progresja podatkowa, duży udział sektora publicznego w gospodarce, silna rola związków zawodowych, to łączy to z nowoczesną estetyką przypominającą Podemos. I choć silnie naśladuje hiszpańskich kolegów, to na polskim podwórku ma dużo trudniej - ugrupowanie Iglesiasa narodziło się przecież na ulicach, w Ruchu Oburzonych, a dopiero później przeszło fazę instytucjonalizacji. Razem tego przywileju nie ma. W Polsce nikomu nie udało się zbudować antyestablishmentowego ugrupowania na lewicowych hasłach, a społeczny gniew kanalizowali narodowcy (na ulicach) i zwolennicy Pawła Kukiza (w wyborach). Konserwatywno-liberalna edukacja, w której wtłacza się ludziom do głów, że największym złem są podatki (również dla Kulczyka czy Czarneckiego), kreowanie na bohatera nowej Polski przedsiębiorcę (nie koniecznie uczciwego czy przestrzegającego kodeksów czy stawianie na indywidualizm zamiast współpracy, wykreowały bunt, który treścią nie odróżnia się od tego co myśli mainstream. Kukiz, Petru, Korwin-Mikke czy narodowcy nie mówią, ani nie myślą nic innego niż Kopacz, Komorowski, Piechociński czy Jarubas. Stanowią jedynie inne oblicze tego samego systemu i sposobu myślenia o Polsce.
Po stronie większości
Na razie Razem zbiera setki tych, którzy chcą budować, a nie burzyć, a zarazem widzą społeczeństwo jako całość a nie tylko konkurujące ze sobą jednostki. W tym też odróżnia się od drugiego politycznego debiutanta ostatnich miesięcy - Nowoczesnej PL Ryszarda Petru. Ugrupowanie byłego doradcy Leszka Balcerowicza odwołuje się do indywidualnych aspiracji, "Purpurowi" - do poprawienia bytu całego społeczeństwa. Petru - wyraża aspiracje klasy średniej, Razem - jest ruchem zdominowanym przez sprekaryzowaną inteligencję i klasę średnią, który odżegnuje się od walki o prawa menadżerów, prezesów i wysoko opłacanych ekspertów, słusznie zakładając, że oni sobie sami poradzą.
Razem: ekologia i kwestie światopoglądowe na drugim planie
Choć Razem nie odżegnuje się mocno od tematów światopoglądowych, ekologicznych czy społecznych (nie mających wprost przełożenia na gospodarkę). Stąd Razem (przynajmniej na razie) nie będzie rzecznikiem ruchów antyatomowych, zwracających uwagę na zagrożenia związane z genetycznie modyfikowaną żywnością, ruchów na rzecz liberalizacji polityki narkotykowej czy obrońców praw zwierząt. Co nie znaczy, że gdy przyjdzie do głosowań w Sejmie, nie będzie zachowywać się w porządku. I tu rodzi się szansa dla Zielonych. Gdy Ruch Palikota (uczciwie trzeba im to oddać) próbował być w Sejmie rzecznikiem zielonych postulatów położył inne tematy, dawni wyborcy RP/TR/Europa Plus mogą zwrócić się ponownie ku Zielonym.
Zieloni: Ekologia, transformacja energetyczna, żywność i światopoglądówka
Dla tych, którzy myślą, że Razem (Marceliny Zawiszy, Macieja Koniecznego i Adriana Zandberga) i Partia Zieloni (Adama Ostolskiego i Małgorzaty Tracz) to wszystko jedno, warto przypomnieć jeszcze, że w Razem (również w Radzie Krajowej) są twardzi zwolennicy transformacji energetycznej Polski przez atom, a nie odnawialne źródła energii czy dopuszczenia GMO. (Choć pewnie są też przeciwnicy tych rozwiązań).
W zarządzie Razem są osoby, które przez długi czas startowały z list Zielonych i zasiadały we władzach tej partii. Pamiętajmy jednak, że był to efekt otwarcia PZ na czerwoną lewicę, byłych działaczy Młodych Socjalistów, którzy wówczas uznali, że zielona opowieść o Polsce jest dla nich atrakcyjniejsza niż siermiężny SLD Leszka Millera. Jednak często zaznaczali, że to nie jest ich opowieść. Na ile były to estetyczne, na ile programowe wątpliwości, wiedzą już sami zainteresowani.
Zbliżone wizje, konieczna współpraca
Podsumowując - Razem to nie prosty rebranding Zielonych. Różnice są istotne, ale nie wykluczające współpracy. Oba ugrupowania są skazane na współpracę, tym bardziej, że w sprawach fundamentalnych: płacy minimalnej, kwoty wolnej od podatku, dostępnej, powszechnej służby zdrowia i edukacji, praw człowieka, nie ma między nimi istotnych różnic. Czy uda im się dogadać? Zobaczymy już na jesieni.
* Autor jest socjologiem i specjalistą ds. stosunków międzynarodowych. Przez 4 lata (z krótkimi przerwami) członek władz krajowych Partii Zieloni. Zawodowo zajmuje się mediami społecznościowymi.