Sprawiedliwość dla bohatera (proces zabójcy Chrisa Kyle’a w Teksasie)
„American Sniper” - film, który Szeryf Ameryki Clint Eastwood, nakręcił na podstawie bestsellerowego pamiętnika Snajpera Ameryki, Chrisa Kyle’a, bije rekordy popularności, zarabia miliony i czeka na Oscara. Tymczasem w Stephenville właśnie rozpoczęły się przesłuchania w sprawie zabójstwa, jakiego na prawdziwym bohaterze tej opowieści oraz jego koledze, Chadzie Littelfieldzie, dokonał inny weteran wojny w Iraku – Eddie Ray Routh.
Może nie jest to “proces stulecia”, ale informacje z sali sądowej w miasteczku Stephenville w Teksasie od tygodnia pojawiają się w czołówkach gazet i dziennikach głównych stacji telewizyjne Ameryki.
Chris Kyle zginął tak, jak wojował – od kuli, tyle że nie w Iraku, gdzie zdobył sławę najskuteczniejszego strzelca wyborowego w historii amerykańskiej armii (podobno osobiście posłał na tamten świat ponad 300 wrogów Ameryki), ale na strzelnicy w Rough Creek Ranch –Lodge-Resort w Teksasie. Został zabity, wraz z innym strzelcem – Chadem Littlefieldem, w czasie zajęć ze strzelania sportowego, organizowanych dla byłych żołnierzy, zmagających się ze skutkami nabytego w takcie działań wojennych stresu pourazowego (PTSD).
Zabójca Snajpera także – choć doniesienia w tej sprawie są niejasne – był podobno zdiagnozowany pod kątem PTSD. Miał również cierpieć na schizofrenię.
Na temat zdarzeń, które rozegrały się dwa lata temu na teksańskiej strzelnicy, wiadomo bezspornie, że obie ofiary zostały zastrzelone na miejscu przez 25-letniego wówczas weterana U.S. Marine Corps, Eddiego Raya Routha.
W procesie, który właśnie rozpoczął się w Teksasie, chodzi więc głównie o dwie sprawy. Po pierwsze o motywy tej zbrodni. A po drugie – co bezpośrednio wynika z pierwszego – o wymiar kary. Akurat w Teksasie ustalenie, dlaczego Routh zastrzelił Snajpera i Littlefielda to kwestia – dosłownie – życia lub śmierci, bo jest to stan, w którym nie tylko wciąż obowiązuje kara śmierci, ale też właśnie tam wykonuje się w tej chwili najwięcej wyroków pozbawienia życia z mocy prawa. Wprawdzie prokuratura nie wniosła o to w akcie oskarżenia, ale mimo wszystko jest to dla Routha całkiem realne zagrożenie.
Rozprawa od początku budziła spore kontrowersje z wielu powodów, z których bodaj najważniejszym był jej termin. Zbiegła się bowiem w czasie z premierą „Snajpera”, a spektakularny sukces filmu Eastwooda jeszcze utwierdził status Chrisa Kyle’a w roli bohatera narodowego na miarę czasów krucjaty Ameryki przeciw islamskim terrorystom. Ta wojna ma już w Stanach wymiar symboliczny i urasta do rangi amerykańskiej misji religijno-kulturowej. Chris już wcześniej zapewnił sobie rozpoznawalność medialną i status celebryty, w roku 2012 wydając (owszem, nieco podkolorowane, ale kto bohaterowi zabroni) wspomnienia – „American Sniper”, które przez 37 tygodni okupowały pierwsze miejsce na liście bestselerów „New York Timesa”. A teraz jeszcze ten film…
Owszem, interpretacja wojny w Iraku dokonana przez Eastwooda wzbudziła kontrowersje w kręgach amerykańskich liberałów i w szeregach Demokratów, ale że je wzbudzi było oczywiste od dnia premiery, bo ocena amerykańskiego zaangażowania na Bliskim Wschodzie bynajmniej nie jest w Ameryce jednoznaczna. Awantura wokół filmu jeszcze przyczyniła się jednak do wzrostu popularności Snajpera, w którego wcielił się w obrazie Eastwooda powszechnie lubiany aktor Bradley Cooper.
Tymczasem w amerykańskim systemie prawnym o wyrokach, także w sprawach karnych, ostatecznie decyduje przekonanie ławy przysięgłych – zwykłych Amerykanów wezwanych do sądu w charakterze jurorów na kilka dni przed rozpoczęciem procesu. Nie mają oni żadnej wiedzy prawniczej, nie mają przygotowania do oceny dowodów ani wypowiedzi ekspertów, zazwyczaj nie rozumieją też co bardziej skomplikowanych procedur prowadzących do ustalenia, jak było naprawdę. Ich decyzje w kwestii winy i kary opierają się głównie na zdrowym rozsądku oraz na tym, co usłyszą na sali sądowej. Tak naprawdę, to o wyroku ławy przysięgłych w praktyce przesądza siła perswazji prokuratora, adwokata, samego podsądnego oraz świadków.
Wiele zależy też od osobistych przekonań ławników. Najlepiej, żeby nigdy wcześniej nie zetknęli się oni z żadną ze stron procesu i nie mieli kontaktów z wymiarem sprawiedliwości. Tymczasem po premierze filmu Eastwooda i medialnej burzy, jaka rozpętała się wkrótce potem, trudno dziś znaleźć w Stanach osobę, która by w ogóle nie słyszała o Chrisie Kyle’u – Amerykańskim Snajperze.
Już sama wojna w Iraku dzieli amerykańskie społeczeństwo i każdy ma tu na jej temat swoje zdanie. Z osobą i legendą Chrisa jest podobnie.
O tym, jak wielką trudność sprawiło sądowi już samo wyłonienie ławy przysięgłych, przekonuje desperacka decyzja prawników, aby wiedzy na temat biografii Chrisa Kyle’a, znajomości jego książki, a nawet obejrzenia filmu Eastwooda nie traktować jako podstawy do dyskwalifikacji potencjalnego jurora z paragrafu o „braku obiektywizmu”. Gdyby nie to zastrzeżenie, proces trzeba by chyba odroczyć o dekadę.
Niemniej jednak, w zaistniałych okolicznościach jurorzy nie będą raczej absolutnie obiektywni.
Kolejny problem utrudniający i tak niełatwy proces zabójcy Kyle’a i Littlefielda pojawił się natychmiast po rozpoczęciu przesłuchań. Bo – co było do przewidzenia – linią obrony Eddiego Routha jest domniemanie jego niepoczytalności.
Sam oskarżony już w momencie aresztowania deklarował, że jest chory na schizofrenię, co potwierdziła w śledztwie zarówno jego rodzina jak i powołani przez adwokatów eksperci. W miniony czwartek zeznawał w tej sprawie dr Michael H. Dunn, świadek obrony, twierdząc, że oskarżony cierpi na zaburzenia, których nabawił się podczas służby w Iraku.
W piątek tę ekspertyzę zdecydowanie zakwestionowali jednak świadkowie oskarżenia. Dr Randall Price, psycholog sądowy, stwierdził, że owszem, zabójca Snajpera w chwili popełniania zbrodni mógł mieć częściowo ograniczoną poczytalność, ale nie z powodu poważnej choroby psychicznej ani – tym bardziej – stresu pourazowego. Jego zdaniem stany psychotyczne oskarżonego są spowodowane zażywaniem marihuany.
Według tego samego eksperta Eddie miał pełne rozeznanie co do natury swojego czynu. Zabił, bo miał zadawnione pretensje do Chada (Chris zginął przy okazji), a potem symulował niektóre objawy typowe dla ataku psychozy, żeby uniknąć odpowiedzialności. Zdaniem doktora Price’a treść swojej „psychotycznej wizji” (w której Chris i Chad jawili się oskarżonemu jako pół-ludzie, pół – świnie stworzone w rządowych laboratoriach jako maszyny do zabijania) Routh zaczerpnął z jednego z odcinków popularnego serialu „Seinfeld”.
Według eksperta prokuratury zabójca Snajpera był po prostu „ naćpany”. Tymczasem – jak przypomniał ławie przysięgłych kolejny ekspert prokuratury – dr Michael Arambula – „jeśli w grę wchodzą narkotyki, argument o niepoczytalności odpada”.
Wprawdzie nie jest to interpretacja kodeksu karnego obowiązująca we wszystkich stanach, ale po latach sporów, rozpoczętych jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, działanie pod wpływem substancji psychoaktywnych dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości nie jest okolicznością łagodzącą.
Teoretycznie, wszelkie tego typu wątpliwości powinny działać na korzyść Eddiego Routha, bo eksperci stron prezentują w sprawie jego stanu psychicznego doskonale sprzeczne stanowiska.
Ale za odrzuceniem tezy o niepoczytalności oskarżonego przemawia zdecydowanie więcej, niż za jej przyjęciem.
Przede wszystkim protestują przeciwko temu środowiska skupiające weteranów, którzy zmagają się z PTSD. Psycholodzy działający na rzecz armii sygnalizują, że wiązanie tego zabójstwa z zespołem stresu pourazowego może dodatkowo stygmatyzować ofiary wojny i poważnie zaszkodzić im w powrocie do normalnego życia. Osoby z takim rozpoznaniem PTSD mogłyby – po uwolnieniu Routha od zarzutu zabójstwa – być izolowane, jako potencjalnie zagrażające otoczeniu.
Protestuje także opinia publiczna, bo w Ameryce traktowanie zaburzeń psychicznych jako argumentu uwalniającego sprawcę od zarzutów kryminalnych budzi ogromne i wciąż niesłabnące kontrowersje. To kwestia utrwalonego w społeczeństwie przekonania o tym, że skoro jest wina, powinna też być kara i że przestępca ma odpokutować swoje zbrodnie niezależenie od okoliczności. Stąd spory procent osadzonych, którzy według europejskich standardów bardziej niż do celi nadają się na oddział psychiatryczny. Uzyskanie zwolnienia od kary na podstawie ograniczonej świadomości sprawcy jest dla obrony zadaniem wyjątkowo trudnym.
Poza tym ławników, stanowiących fundament amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, nie obowiązują standardy ustalone dla zawodowych prawników i jedyne, czym będą się kierować w procesie to ich własny punkt widzenia. Mogą wziąć pod uwagę argumenty prokuratury i obrony, ale wcale nie muszą. Mogą docenić wagę zeznań ekspertów, ale nie mają takiego obowiązku. Wolno im zignorować stanowisko psychiatrów, zeznania świadków i wypowiedzi oskarżonego.
Tymczasem przy wszystkich kontrowersjach, jakie wzbudza w Ameryce osoba Chrisa Kyle’a, misja, jaką pełnił w Iraku i wartości, które symbolizuje owa postać w kinowej wersji historii Snajpera, Amerykanie traktują go jak narodowego bohatera. I to nie tylko w Teksasie.
Więc na długo przed końcem procesu losy Eddiego Routha – dożywocie bez prawa do warunkowego zwolnienia – wydają się być przesądzone. Bo, sorry, taki mamy system.