Pierwszy Dzień Wiosny Nowy Jork powitał śnieżycą. Toteż uroczyste obchody Międzynarodowego Dnia Szczęśliwości (International Happiness Day) wypadły w mieście wyjątkowo – nomen omen – blado. Na nic zdała się wystawa kwiatów, jak co roku otwarta dziś w witrynach domu towarowego Macy’s. Niewiele pomogła też brawurowa akcja zaklinania rzeczywistości z udziałem Pharralla Williamsa, który – w rytm swojego przeboju „Happy” – w otoczeniu przedstawicieli władz i dziennikarzy nacisnął przełącznik rozświetlający wierzchołek Empire State Building na żółto.

REKLAMA
To taka lokalna tradycja, że w związku z różnymi ważnymi rocznicami szczyt najsłynniejszego wieżowca Manhattanu przybiera stosowne barwy. W Boże Narodzenie wygląda jak zielono-czerwona choinka. Na Czwartego Lipca, w święto narodowe Ameryki,świeci się zaś na niebiesko i czerwono, jak Gwieździsty Sztandar. W Pierwszy Dzień Wiosny i zarazem Dzień Radości czubek ESB zmienił się więc w żółtego tulipana. Ale i to nie zdało się na nic.
Bo wiosna i tak nie przyszła. A śnieg , który porył ulice w National Happiness Day nie dał Nowojorczykom zapomnieć, że mieszkają w… najsmutniejszym mieście Ameryki. A może nawet i świata.
To smutna prawda, która bynajmniej nie wynika z naturalnej dla mieszkańców miasta skłonności do narzekania, ale z obiektywnych badań naukowych. Konkretnie z tych przeprowadzonych na Harvardzie w oparciu o dane z federalnego Centre of Disease Control and Prevention.
Tym razem oceniano nie tyle, a raczej nie tylko poziom zatrudnienia, wysokość zarobków i kosztów utrzymania oraz podobnej natury czynniki. O ile bowiem analizy oparte na statystykach , choć obiektywne, nie definiują poziomu osobistej satysfakcji , o tyle pytanie zadane przez ankieterów Centrum Chorób i Prewencji brzmiało zdecydowanie bardziej po ludzku – „Generalnie, jak bardzo jesteś zadowolony/a ze swojego życia?”
Zbiorowa odpowiedź 300 000 mieszkańców miasta biorących udział w badaniu brzmiała: „ Nieszczególnie!”. Natomiast konkretne wskaźniki, na przykład poziom pozytywnego nastawienia wobec teraźniejszości przyszłości, wypadły znacznie poniżej i tak niewysokiej średniej krajowej.
Przekonanie o tym, że jest dobrze i nadzieję, że będzie jeszcze lepiej wyraziło zaledwie 33 procent nowojorskiej populacji.
W ten sposób powszechne na świecie przekonanie o wrodzonym optymizmie Amerykanów można spokojnie między bajki włożyć. Przynajmniej w Nowym Jorku.
To zdumiewające zjawisko, bo wskaźniki ekonomiczne plasują miasto w czołówce USA, tak pod względem możliwości zatrudnienia, jak wysokości zarobków. Nie bez racji mówi się o Nowym Jorku jako miejscu, gdzie spełniają się marzenia i że tylko tutaj można zrobić prawdziwą karierę.
Praktyka życiowa widocznie dość skutecznie potwierdza te przekonania, bo populacja Nowojorczyków ciągle rośnie i - sięgając w tej chwili 8, 5 miliona - jest najwyższa w historii miasta
Czemu więc , pomimo najwyższych zarobków, spełniających się marzeń i świetlanych perspektyw Nowy Jork otwiera amerykańską Listę Miast Nieszczęśliwych?
W komentarzach pod pasowymi doniesieniami o tym niesławnym rekordzie znalazło się wiele potencjalnych przyczyn takiego stanu rzeczy.
Że klimat taki, bo zimy syberyjskie a lata jak w tropikach.
Że ponuro, bo wieżowce zasłaniają słońce.
Że metro najbrudniejsze na świecie.
Że w tym metrze trudno odróżnić hipstera od kloszarda
Że ani hispterzy ani kloszardzi nie są zainteresowani trwałymi związkami, stąd najwyższe w Ameryce statystyki samotności.
Że brak zieleni, bo tylko tutaj trawnik o rozmiarach 2x2 metry nazywa się „parkiem”
Że ciasnota, bo tłum na Manhattanie bardziej gęsty, niż w Kalkucie, a mieszkania mniejsze niż w Japonii.
Że wyścig szczurów nie tylko w przenośni, ale też jak najbardziej dosłownie, bo na każdego Nowojorczyka przypadają cztery szczury. I czterech turystów.
I że najbardziej popularnym „petem” Manhattanu jest karaluch.
Winę za melancholię i zgorzknienie mieszkańców może też ponosić bezsenność, bo Nowy Jork to Miasto Które Nigdy Nie Śpi.
Niemniej fakt pozostaje faktem. Manhattan to narodowa stolica smutasów.
I w ten sposób Nowojorczycy dowodzą, że Amerykanie nie są wcale aż takimi materialistami, jak się o nich powszechnie i nie bez racji sądzi. Pod oświetlonym na żółto Empire State Buliding jak chyba nigdzie indziej sprawdza się bowiem przysłowie, że „ pieniądze szczęścia nie dają” Bo przecież mieszkając w jednym z najbogatszych miast USA , Nowjorczycy nie są szczęśliwi.