Nie od dziś wiemy, że media głównego nurtu lubią obwiniać gry o wszelkie zło tego świata. Po piątkowej masakrze w szkole podstawowej amerykańskiego miasta Newtown zastanawiałem się, kiedy dziennikarze stwierdzą, że morderca dokonał zbrodni ponieważ „grał w gry”. Długo nie musiałem czekać…
Przyroda, ekologia i kuchnia vs informacje i komentarze o najnowszych grach czyli wybuchowa mieszanka w wydaniu braci Bickich
Jadąc wczoraj rano na uczelnię zastanawialiśmy się wraz z kuzynem, kiedy media zaczną oskarżać gry o piątkową tragedię. Kilka godzin później, gdy wracałem do domu, przekonałem się, że długo nie musiałem czekać.
Przypomnijmy: w piątek rano do szkoły podstawowej w umiejscowionej w amerykańskim mieście Newtown w stanie Connecticutwkroczył 20-letni Adam Lanza, który udał się do jednej z klas i wojskowym karabinem zastrzelił nauczycielkę i 20 dzieci w wieku 6 do 7 lat. Zabił też dyrektorkę, a wcześniej zamordował matkę.
Policja twierdzi, że morderca cierpiał na Aspergera, co wiąże się z upośledzeniem umiejętności społecznych, zawężeniem zainteresowań i obsesyjną powtarzalnością zachowań przy wysokiej inteligencji. To powodowało, że nie radził sobie w szkole, dlatego matka postanowiła edukować go sama w domu, była również ponoć osobą wymagającą i stanowczą. Dodatkowo lubiła broń palną i uczyła posługiwania się nią swoje dzieci na strzelnicy.
Informacje dostarczone przez stróży prawa pozwalają z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że wszystkie problemy, z którymi borykał się Adam Lanza były przyczyną piątkowej tragedii. Był źle traktowany przez matkę i miał złe wspomnienia związane ze szkołą, więc zemścił się na niej oraz uczniach.
A tymczasem wczoraj na antenie Radia ZET w wydaniu "Wiadomości" o godzinie 13:00 słyszę, że winowajcą masakry w Newtown były… „brutalne gry”. Według dziennikarzy stacji, był to jeden z głównych powodów zbrodni, jakiej dokonał Lanza. Materiał okraszono też uliczną sondą, w której pytano rodziców, czy kupiliby swoim pociechom „brutalne gry”.
Okazuje się jednak, że rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Pięć minut szukania w Google wystarczyło, bym znalazł materiał źródłowy, na którym najprawdopodobniej opierało się radio. Owszem, morderca traktowany był jak „nerd” i grał „w brutalne produkcje”, ale głównie w ramach kółka technologicznego. Poza tym gry wymienia się tylko jako jeden z nielicznych powodów działań Lanzy. I to wcale nie najważniejszy. Niestety dziennikarze Radia ZET potraktowali go jako główny problem, zwracając niewielką uwagę na pozostałe czynniki, w odpowiedni sposób naginając zdobyte informacje do własnej tezy. Tym samym po raz kolejny wysłali do Polaków sygnał ostrzegawczy: „nie pozwalajcie swoim dzieciom grać w gry, bo skończ jak mordercy!”.
Zapewne mają w tym „pomóc” odpowiedzi uczestników ulicznej ankiety, którzy w jednoznaczny, negatywny sposób wypowiadali się o naszym ulubionym hobby. Jedna z najlepszych wypowiedzi należy do pana, który stwierdził, że „widzi po córce”, że gry wciągają ją „w takie coś”, co sprawia, że żyje w wirtualnym świecie. Warta wspomnienia jest również pani, która uważa, że granie „prowadzi do złego”. W całość wpisuje się też europoseł Wojciech Olejniczak, który na antenie tej samej stacji, w trakcie audycji "7 dzień tygodnia" jasno wskazał winowajcę - branżę gier - powielając panujące stereotypy. To fragment jego wypowiedzi:
Dzieci ścigają się, kto szybciej zabije wirtualnego przeciwnika, tu jest mega duży problem. Musimy zacząć od ograniczania dostępu do takich gier. Róbmy wszystko, aby – kiedy młody człowiek ma problem – nie sięgał po broń, tylko sięgał po intelekt, nie zabijał tylko tworzył.
Akurat po przedstawicielu lewicy podobnych słów się nie spodziewałem. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby padły one z ust polityków największej partii opozycyjnej w naszym kraju... ale ze strony SLD?
Co ciekawe, w newsie opublikowanym na oficjalnej stronie Radia ZET próżno szukać choćby wzmianki o wirtualnej rozrywce. Problem w tym, że słuchacze raczej rzadko odwiedzają portal radia.
Przyznaję – to, co usłyszałem nie zaskoczyło mnie. Być może zabrzmi to nietaktownie, ale mimowolnie uśmiechnąłem się słysząc, gdy po raz kolejny winę zwala się na wirtualną rozrywkę. Byłem pewien, że w tym przypadku prędzej czy później ktoś odkryje powiązania mordercy z grami. I miałem (niestety) rację…