I już po konferencji Microsoftu, na której zapowiedziano nową konsolę – Xboksa One. Konferencji, która mnie jako gracza rozczarowała. Dlaczego? Z kilku dość ważnych powodów.
Przyroda, ekologia i kuchnia vs informacje i komentarze o najnowszych grach czyli wybuchowa mieszanka w wydaniu braci Bickich
Xbox One docelowo ma być urządzeniem wielofunkcyjnym, sprzętem typu „all-in-one”, a więc takim, który posłuży nie tylko do grania, ale i oglądania telewizji. Zresztą multimedialność to bardzo ważny aspekt platformy – ratowanie świata przed zombie/złowrogą armią/kosmitami, etc. ma być tylko jednym z elementów konsoli. I wcale nie najważniejszym. Sporą część imprezy poświęcono właśnie możliwościom tunera TV.
Problem w tym, że z mojego punktu widzenia – gracza z Polski – nie ma to największego sensu. Nie potrzebuję urządzenia „wielofunkcyjnego”, a zwykłej konsoli. Po co mi tuner TV i interaktywność, gdy na biurku obok monitora mam nie tylko maszynkę do gier, ale i platformę cyfrową oraz komputer z internetem, a do tego smartfony? Nie bawi mnie też przełączanie kanałów głosem. Inna sprawa, że większość z usług Xboksa One będzie zapewne niedostępnych w Polsce.
Samo urządzenie ma posiadać ośmiordzeniowy procesor, 8 GB RAM-u, napęd Blu-Ray, 500 GB HDD i moduł WiFi. Jest to jednak niepełna specyfikacja – brakuje jeszcze chociażby karty graficznej. Pojawi się też nowa wersja Kinecta – ruchowego kontrolera, który będzie mógł teraz przetwarzać w ciągu sekundy 2 gigabity danych o otoczeniu. Dzięki temu jeszcze precyzyjniej odwzorowane zostaną ruchy gracza. Usprawniona zostanie usługa Xbox Live – pojawi się opcja przechowywania danych „w chmurze” i nagrywanie filmików z rozgrywki (tak jak w PS4).
A co z grami? Owszem, te były obecne, nie przeczę… Ale prawdziwa niespodzianka była tylko jedna – Quantum Break, nowa gra od twórców Maksa Payne’a i Alana Wake’a z Remedy Entertainment. Szczegółów brak, ale dostaliśmy klimatyczny trailer.
Pozostałe pokazane produkcje nie zaskoczyły mnie w najmniejszym stopniu. O wszystkich – poza wspomnianym Quantum Break – już wiedzieliśmy (Forza Motorsport 5 była pewniakiem), a gwoździem programu był pierwszy zwiastun Call of Duty: Ghosts - next-genowego CoD-a. Inna sprawa, że w żadnym przypadku nie zobaczyliśmy konkretnego gameplayu - inaczej niż na konferencji Sony. A jakby do tego było mało, potwierdzono, że na Xboksie One gry bedą instalowane na dysku twardym konsoli i wymagały aktywacji przez internet - dzięki temu produkcje bedą przypisywane do danego konta Xbox Live. Przez to nie będzie można uruchomić ich na innym egzemplarzu urządzenia i profilu XBL. No chyba, że uiścimy stosowną, bliżej niesprecyzowaną opłatę. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo negatywnie wpłynie to na rynek kopii używanych, a nawet na zwykłe pożyczanie gier? Na szczęście takich ograniczeń nie będzie miało PlayStation 4.
Słowem - kiepsko. Bardzo kiepsko. Rozumiem, że miała to być tylko przystawka przed E3, ale Microsoft zapomniał chyba, że gdy prezentuje się nowy produkt, trzeba zachęcić czymś do niego klientów i pokazać, że jest lepszy niż konkurencji. A tymczasem jest bardzo źle. O sytuacji niech świadczy fakt, że w trakcie imprezy giganta z Redmond ceny akcji Sony zaczęły gwałtownie rosnąć. I nadal mamy do czynienia ze wzrostem. Coś chyba jest więc nie tak?
Na razie jestem pewien - kupuję PS4.
A na koniec zestaw zwiastunów pokazanych na konferencji. Na pierwszy ogień Ignite - nowy next-genowy silnik od EA, który będzie napędzał sportowe gry firmy, w tym FIFĘ 14, UFC i NBA Live 14. Poniżej trailer technologii, a także filmy poświęcone jego różnym aspektom:
Zwiastun:
Animacje:
AI:
Żyjący świat:
Na imprezie pokazano też trailer Forzy Motorsport 5 - kolejnej odsłony flagowej serii gier wyścigowych konsol Microsoftu. Pracuje nad nią studio Turn 10:
A poniżej zwiastun Quantum Break - nowego thrillera od Remedy Entertainment:
Na koniec gwóźdź programu - Call of Duty: Ghosts. Trailer oraz materiał, na którym twórcy opowiadają o grze:
Zwiastun:
Dev diary:
Aha, byłbym zapomniał - premiera jeszcze w tym roku na całym świecie.