Prawicowi redaktorzy z Frondy wypowiadali się już na wiele tematów. Pal sześć, gdyby pisali tylko o Bogu i religii, ale nie ograniczają się tylko do tego. Do tej pory patrzyłem na ich wyczyny z pobłażaniem. Mówiąc krótko – starałem się ich ignorować. Niestety musieli wejść na teren mi bliski, wykazując się przy tym sporą niewiedzą. Gier.
Przyroda, ekologia i kuchnia vs informacje i komentarze o najnowszych grach czyli wybuchowa mieszanka w wydaniu braci Bickich
Ten wpis miał być początkowo poświęcony targom gamescom, ale niemiecka impreza musi poczekać. Dlaczego? Otóż wczoraj na łamach Frondy (TUTAJ) pojawił się opublikowany przez redakcję tekst czytelniczki, niejakiej Eweliny. Artykuł – czy raczej mail lub list – zatytułowany był „Świadectwo Eweliny: W grze to ty jesteś bogiem, czyli jak gry RPG zniewalają człowieka”.
Słowem jednak wstępu – RPG to gry, w których gracz tworzy własną postać i kieruje nią w czasie rozgrywki. Innymi słowy – odgrywa swoją rolę („role playing game). Takie produkcje dzielą się na dwa rodzaje – papierowe i komputerowe. Te pierwsze oferują większą swobodę – mamy Mistrza Gry, który zarządza daną sesją i pełni rolę narratora. Mamy też osoby, które biorą czynny udział w zabawie. Akcja może być osadzona w dowolnym świecie – istnieją RPG-i umiejscowione w uniwersach fantasy, postapokaliptycznych czy nawet sci-fi, a to tylko wierzchołek góry lodowej.
Komputerowe z kolei powstały na bazie tych pierwszych. Ze względu na ograniczenia programistyczne oferują mniejszą swobodę, ale gwarantują dużo lepszy scenariusz i dialogi. W trakcie rozgrywki gracz podejmuje różnego rodzaju wybory, na podstawie których kształtowana jest jego postawa – dobra lub zła. Od decyzji zależy dalszy kształt opowiadanej historii. I przy okazji – nie ma też tak, że „ciemna strona mocy” jest zawsze nagradzana. Nieraz twórcy starają się bowiem w jakiś sposób utrudniać zabawę złym wirtualnym osobnikom.
Byłem więc bardzo ciekawy, co też Fronda ma – ustami swojej rzekomej czytelniczki – do powiedzenia o temacie mi jakże bliskim. Wspomniany wyżej tytuł tekstu sprawił jednak, że stałem się wyczulony, wietrząc podstęp. „Nie może to być artykuł pochwalny” – pomyślałem. No i miałem rację.
Pierwsze fragmenty nastrajały jednak pozytywnie – autorka chwaliła gry RPG, doceniając w nich fabułę, możliwość odgrywania postaci i przenoszenia się w fikcyjne miejsca oraz rozwijania wyobraźni. Ewelina twierdzi, że od dziecka grała w papierowe „rolpleje”. Śmiała się przy tym z artykułów o szkodliwości tego typu gier.
Nagle jednak ton listu się zmienia. Czytelniczka twierdzi, że gry RPG zaczęły ją wciągać, ona sama wtapiała się w swoją postać i za bardzo się z nią utożsamiała. Często wybierała złe postacie, decydując się na prostszą ścieżkę przynoszącą ponoć więcej korzyści. No i – tadam! – ponoć oddalało ją to od Boga.
Oto fragment tekstu:
„Granie już mnie nie odprężało, stawałam się coraz bardziej niespokojna. Rósł we mnie też gniew, którego nie umiałam kontrolować. Miałam też wrażenie ciągłej obecności „czegoś”. W pewnym momencie jednak problemem dla mnie było nawet wyjście na zewnątrz. Miałam wrażenie derealizacji świata. Nie robiło mi różnicy, co się ze mną dzieje. Gdyby ktoś wtedy kazał skoczyć mi pod auto, pewnie bym to zrobiła. Czasami mamy tzw. „świadomy sen”, wiemy, że śpimy, więc możemy sobie pozwolić na rzeczy, które normalnie byśmy nie zrobili. Po obudzeniu się pamiętamy zaledwie fragment snu, o ile i to nam nie wyleci z głowy. Ja „śniłam” przez 10 miesięcy i nie pamiętam większości tego czasu. W tym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych, wydawałam im się obca, agresywna, zupełnie nie przypominałam dawnej mnie. Gniew stopniowo rósł, wystarczyła błaha sytuacja, by wyprowadzić mnie z równowagi. Rodzina czuła, że coś się dzieje, byli przerażeni człowiekiem, którym się stałam. Zrzucali to wszystko na „trudny wiek dorastania”. Boga od dawna w moim życiu już nie było. Denerwował mnie Kościół i panoszący się księża. Przypomniałam sobie o Nim jedynie w momentach, w których nie chciałam i nie miałam siły już żyć. Robiłam swój własny zakład Pascala, z którego nic mi nie wychodziło. Chrześcijański Bóg był dla mnie odległą myślą filozoficzną i niczym więcej.”
Ewelina wspomina, że jej życie zmieniło się, gdy w wyniku przegranego zakładu spotkała się z księdzem. Od tamtej chwili poczuła, że się „nawróciła” i że Bóg jest z nią. Zapomniałbym – twierdzi, że gry RPG są zagrożeniem dla ducha człowieka. Dlaczego? Bo „stawiasz zawsze siebie na pierwszym miejscu”. I jeszcze mój ulubiony fragment tekstu – o treściach satanistycznych i okultyzmie. Te wszystkie żywe trupy, klątwy, rytuały i zabójstwa nie są – według Eweliny – tylko fikcją, ale oddziałują na psychikę grającego. Negatywnie rzecz jasna.
Nie wiem, skąd się szanowna pani Ewelina wzięła, ale dziwi mnie, że w XXI wieku, w dobie internetu i wysoko rozwiniętej cywilizacji mógł powstać taki „artykuł”. Artykuł, który – tak go przynajmniej odbieram – ma szkalować gry RPG i oznaczyć wszystkich grających jako wariatów lub jeszcze gorzej: poganów. To oczywiście nie pierwszy i nie jedyny tego typu tekst, ale zadziwia mnie, że przed opublikowaniem podobnych „dzieł” ich autorzy – czy redakcje serwisów – nie pokuszą się o dogłębne zbadanie tematu. Znacznie by to pomogło. No chyba, że chce się wywołać odpowiedni efekt propagandowy…
Dla pani Eweliny rada – niech uda się do dobrego specjalisty. Psychiatry mówiąc wprost. Bo jej tekst przypomina raczej wyznanie osoby niezrównoważonej psychicznie. Przeciętny gracz jest w stanie odróżnić fikcję od rzeczywistości. Inaczej po polskich miastach (i nie tylko) biegaliby wiedźmini, elfy, krasnoludy, ogry, a nie zabrakłoby też pewnie i czarnoksiężników. Ja sam „zaliczyłem” w życiu wiele gier oraz książek fantasy. I co? I nic. Nie latam z kałachem po mieście i nie strzelam do niewinnych niczym w GTA. Nie macham różdżką rzucając kulami ognia. Dlaczego? Bo jestem zrównoważony. I światy wirtualne zostawiam za sobą, tam gdzie ich miejsce – w światach wirtualnych.
A że ktoś ma problemy ze swoją tożsamością… to już nie moja wina. Równie dobrze pani Ewelina mogłaby się tak czuć nałogowo oglądając filmy akcji albo czytając książki sensacyjne. Nie liczy się rodzaj medium, a leżący w jej psychice i wnętrzu problem.